Za wami runda jesienna. Trzecie miejsce na półmetku rozgrywek, choć gdybyście wygrali zaległy mecz, bylibyście nawet liderem. Jak ją ocenić? Tylko przez pryzmat wyniku, czy innych czynników?
Pół roku które spędziłem tutaj oceniam pozytywie. Na początku mieliśmy bardzo duże problemy z organizacją na boisku i poza nim, ale działania zawodników i zarządu podniosły jakość. Pierwsze mecze były bardzo ciężkie – jedenastu zawodników dołączyło do tych którzy już byli w Bochni, każdy z nich grał w innym klubie i musieli się przestawić na moje oczekiwania, a to nam zajęło trochę czasu. Dwa pierwsze mecze nie przyniosły nam satysfakcji, potem wygraliśmy z Sandecją i następnie przyszła seria dobrych wyników, zwłaszcza u siebie na boisku. W dziewięciu meczach straciliśmy tylko trzy bramki. Z tygodnia na tydzień poziom gry wzrastał, zawodnicy czuli że tworzą drużynę na boisku, a wyniki im w tym pomagały. Warunki do trenowania są dobre, zawodnicy mają dostęp do sprzętu i obiektów.
Trzon odpowiadający za zdobywanie bramek – Sławek Zubel – odszedł , więc drużyna musiała zostać przebudowana, czego wynikiem było rozciągnięcie odpowiedzialności za zdobywanie bramek na całą drużynę. Czy jest to powód do zadowolenia?
Lepiej dla trenera, a gorzej dla przeciwników, gdy strzela wielu zawodników. Na liście strzelców wpisało się dziesięciu zawodników, praktycznie 60 % zawodników z pola, co też świadczy o tym, że w różnych momentach różni zawodnicy z pola potrafili pociągnąć drużynę. Strzelali bramki również ci z ławki rezerwowych. Pod tym względem udało nam się poprawić ofensywę. Zawodnicy musieli odnieść się do realiów naszego klubu i myślę, że drzemie w nich potencjał.
Jest pan zadowolony z wszystkich swoich transferów czy będziecie jeszcze w zimie szukać wzmocnień?
Jestem zadowolony z każdego zawodnika, nie było wśród nich takiego, który by zdecydowanie odstawał choć wiadomo, że przy pracy, szkole, studiach, trudno aby każdy z nich miał ten sam poziom. Co do transferów, kilku zawodników wyraziło chęć grania w naszym klubie, rozmawiamy z zarządem gdyż wiadomo, że o wszystkim decydują fundusze. Gdyby ktoś chciał odejść, pójść wyżej będziemy szukać zastępców.
Kto z pana drużyny był takim motorem napędowym?
Bardzo się cieszę, że nie ma takiego jednego zawodnika, w danym okresie ligi byli różni zawodnicy przejmujący stery, którzy potrafili pomóc drużynie.
Przed sezonem mówiło się, że BKS po takich wzmocnieniach powinien pójść na awans, po tej rundzie można już chyba o tym pomyśleć?
Zadaniem klubu było przede wszystkim poprawa jego funkcjonowania, zarówno na boisku jak i poza nim, nikt nie oczekiwał zwycięstwa – to zrodziło się w sporych bólach i ciężkiej pracy. Ta praca przyniosła efekt w bardzo krótkim czasie, co jest zarówno fajne jak i zgubne a oczekiwania są uzależnione. Tak jak mówiłem, od budżetu i dotacji, czyli spraw, które są poza trenerem. A co do gry, przed nami jeszcze parę spotkań, drużyny będą podchodzić do nas z większym szacunkiem. Stawiamy sobie cel z tygodnia na tydzień nie myśląc o dalekiej przyszłości.