Porażka 48-77 we własnej hali, to na pewno nie takiego wyniku tutaj się spodziewaliśmy.
Maciej Starowicz, trener MOSiR-u Bochnia: Spodziewałem się wyrównanego meczu. Wydaje mi się, że w tym jakże ważnym meczu w Rzeszowie, który decydował o tym, że będziemy w pierwszej czwórce, została spożyta cała nasza energia. W tym tygodniu trenowaliśmy tylko dwa razy. Obiecaliśmy wcześniej dziewczynom wycieczkę na mecz Euroligi do Krakowa. Wisła grała Jekaterynburgiem i chcieliśmy pokazać im świetne zawodniczki. Było trochę rozluźnienia – w ogóle nie jestem zadowolony z dzisiejszego meczu.
W pierwszej połowie padło sporo „trójek” dla zespołu z Niepołomic.
Trójki padają wtedy, gdy się nie kryje. Nam wybitnie nie siedział rzut i to we własnej hali, co martwi. Na pewno trochę dekoncentracji. Poza tym obawiałem się meczu rozgrywanego w piątek, w którym to dniu nasze zawodniczki do trzynastej, czternastej były jeszcze w szkole. One jeszcze nie są przygotowane do takiego wysiłku. Gramy też na okrągło od sierpnia i należy się dziewczynom już trochę odpoczynku. Musimy się zregenerować, odpocząć. W styczniu rozpoczniemy przygotowania do meczów ligowych , ale też i do ćwierćfinałów Mistrzostw Polski juniorek.
To zmęczenie było głównym powodem porażki?
Bardziej znużenie niż zmęczenie. W Rzeszowie dziewczyny dały z siebie maksimum, a później zeszło z nich powietrze. Na treningach widziałem, że jest lekka dekoncentracja. Wszystko to złożyło się na to dzisiejsze 48-77.
Cel – awans do pierwszej czwórki – został osiągnięty, Teraz przyjdzie wam rywalizować z zespołami śląskimi, które wydają się być groźniejszymi rywalami.
Inne są. Mamy teraz czas na to, aby poszukać materiałów z grupy śląskiej. Patrząc na wyniki z pewnością Zagłębie Sosnowiec jest poza zasięgiem. Natomiast z resztą – po dobrym świątecznym odpoczynku, później treningach – powinniśmy sobie jakoś poradzić.