GKS Drwinia-Sandecja II 1-1 (1-1)
Bramki: Nwachukwu 35′ – Szczepański 45′
GKS: Piotr Przybyś, Tomasz Rachwalski, Wojciech Tomala, Kamil Kular, Kamil Gawlik, Adrian Jastrzębski (Jakub Madej 77), Kamil Rynduch, Mateusz Kaczmarczyk, Łukasz Śliwa (55′ Paweł Kołodziej), Kamil Czajkowski, Ifeanyi Nwachukwu (89′ Michał Bajda).
Sandecja II: Michał Gliwa, Adrian Danek, Mateusz Bartków, Bartosz Nowakowski, Jakub Więcławek (Wiktor Nowak 37), Szymon Kuźma (65′ Sebastian Ryś), Bartosz Kozak, Aleksandr Tarasenko, Konrad Błyszczyk, Sebastian Szczepański, Dawid Janczyk.
GKS nie był faworytem meczu z Sandecją. Tym bardziej, że w rezerwach sądeckiego klubu wystąpiło kilku graczy z pierwszoligowej kadry, a w linii ataku grał, a właściwie wystąpił Dawid Janczyk, kiedyś zawodnik Legii, CSKA Moskwa, Lokeren i kilku innych klubów, autor transferu za grube miliony złotych. Okazało się, że nie taki diabeł straszny… Zespół Sandecji grał w przekroju całego meczu pasywnie, solidnie, poprawnie do bólu, ale pasywnie w przodzie, zaś znajdujący się na szpicy ofensywnej układanki Janczyk przeszedł obok meczu, albo po prostu na tyle go obecnie stać. Tak na marginesie: Janczyk wystąpił w Kanadzie na Młodzieżowych Mistrzostwach Świata do lat 20. Grał w jednej drużynie między innymi z Krychowiakiem i był gwiazdą swojego zespołu, rywalizował – i błyszczał – w 1/8 finału z Argentyną, w składzie której występował Sergio Aguero. Gdzie są obaj wymienieni, a gdzie Janczyk?
Drwinianie w pierwszej połowie stworzyli sobie kilka groźnych sytuacji pod bramką Michała Gliwy. W 35 minucie Nwachukwu wykorzystał sparowany strzał Kamila Czajkowskiego i dał prowadzenie swojemu zespołowi. Niestety, goście w ostatniej minucie pierwszej połowy zdołali wyrównać. Długą piłkę zagrał Gliwa, ta przez skrzydło trafiła w pole bramkowe, gdzie Janczyk zrobił użytek ze swojej masy i przepchnął Kulara. W wolne pole wbiegł Szczepański i pokonał Piotra Przybysia.
Po zmianie stron oba zespoły toczyły zaciekły bój o dominację w środkowej strefie boiska. Przez długie fragmenty meczu żadnej ze stron nie udało się zyskać przewagi. Dopiero wejście na boisko Pawła Kołodzieja rozruszało gospodarzy. Kołodziej szarpał na prawym skrzydle, a około 70 minuty otrzymał od Nwachukwu prosstopadłe podanie, po którym znalazł się oko w oko z Gliwą. Niestety przeniósł piłkę ponad poprzeczką.
GKS choć zremisował nadal ma realne szanse na utrzymanie. Do bezpiecznego miejsca traci cztery punkty. Na odrobienie strat ma dziewięć spotkań.