Gdybyście zagrali całe spotkanie z BKS z taką determinacją jak w drugiej połowie, kto wie, może i komplet punktów zostałby w Drwini. Tymczasem zostaliście bez punktów.
Uważam, że pierwsze dwadzieścia minut pierwszej połowy było dobre. Determinacja, a przede wszystkim odbiór piłki był na wysokim poziomie. Mieliśmy sytuację do strzelenia bramki, w której nie strzeliliśmy do siatki praktycznie z metra. Później do głosu doszła Bochnia. Przegrywaliśmy piłki , na których nam zależało. Straciliśmy bramki ze stałych fragmentów, których tak naprawdę najbardziej się obawialiśmy. Przy wzroście zawodników, których miałem w tym meczu do dyspozycji uczulałem zawodników, że to może być najgroźniejsza broń przeciwnika.
Po zmianie stron mieliśmy słabszy początek, ale później ruszyliśmy. Odpowiedzieliśmy bramką na 1-1, a chwilę wcześniej mieliśmy fajną sytuację na gola, ale jeden z obrońców BKS-u wybił piłkę z linii bramkowej. Drugą bramkę straciliśmy praktycznie w identyczny sposób jak pierwszego gola gubiąc krycie przy rzucie rożnym. Walczyliśmy do końca, mieliśmy jedną sytuację , drugą, a na końcu rzut karny…., niestrzelony. Poza tym przestojem z pierwszej połowy, z determinacji można być zadowolonym.
Co pan czuł, kiedy piłka obiła słupek po strzale z rzutu karnego?
Miałem złe przeczucia przed tym karnym, dlatego też przesunęliśmy jednego z zawodników na dobitkę. Niestety są takie mecze, że piłka nie chce wpaść do bramki. Przy dodatkowo dobrze dysponowanym przeciwniku ciężko o bramki.
Początek rundy gracie z zespołami z górnej ligowej półki. Ewentualne punkty można potraktować jako „bonusy”. Tydzień temu pokonaliście Skalnik, teraz nie udało się w derbach. Przed wami jednak coraz bliżej mecze dla was kluczowe.
Zgadza się. Oczywiście skupiamy się na każdym meczu, jednak kluczowe dla nas będę mecze z bezpośrednimi rywalami do utrzymania. W tym sezonie jest w tej materii wielu rywali. Nie kalkulujemy, jeżeli uda się zdobyć wcześniej jakieś punkty – będziemy „do przodu”. Niedługo zaczną się mecze o sześć punktów, które zadecydują o obrazie tabeli na koniec sezonu.
Powiedział pan, że nie mieliście dzisiaj odpowiedniej ilości centymetrów na boisku – nie było Grzegorza Miklera, ale w środku widoczny był brak chorego reżysera gry Kamila Rynducha.
Wariant gry bez Kamila ćwiczyliśmy przez całą zimę. Byliśmy na to przygotowani. Brakło nam wzrostu w tyłach. Wiedzieliśmy, że w tym meczu nie będzie finezji, ale będzie dominowała walka i wysokie piłki. Brakło nam otwierających, prostopadłych podań ze środka, za linię obrony, które dawałyby naszym napastnikom korzystniejsze sytuacje. Niestety, musimy wyciągnąć wnioski z tego spotkania i walczyć dalej. Przed nami jeszcze trzynaście meczów.