Przed tym spotkaniem, szkoleniowiec bochnian zastanawiał się nad tym czy ekipa z Niebylca będzie w stanie czymś zaskoczyć drużynę Contimaxu. Wszystkie swe największe atuty, zespół Neobusa zdążył już bochnianom zademonstrować w rundzie zasadniczej sezonu, dlatego rzeczywiście nic nieprzewidzianego nie powinno się było przytrafić bochnianom. A jednak, 5. marca Raf-Mar zaskoczył MOSiR w pierwszym secie. Szybko wyszedł na czteropunktowe prowadzenie i mimo iż gospodarzom udało się tę przewagę zniwelować, gra MOSiR-u nadal była rwana. Z jednej strony piękne obrony, a z drugiej strony niezbyt pewne dogrania do siatki zmuszające Jakuba Habla do intensywnej walki nad siatką. Z tej walki nie raz coś wychodziło, a innym razem nic pożytecznego po prostu nie dało się wyłuskać, ale ambicji nie można było nikomu odmówić. Pierwszej partii nie udało się zakończyć pomyślnie dla ekipy z Solnego Grodu. Neobus odjeżdżał, a w tych „odjazdach” pomagali mu kibice z Niebylca, którzy do Bochni przyjechali za swoim zespołem i zrobili w miejscowej hali niemałe „piekiełko”.
Za porażkę z pierwszego seta, bochnianie chcieli jednak wziąć szybki odwet już na początku drugiej partii i tak właśnie zrobili. Po podwójnym bloku duet Jakub Zmarz – Roman Kącki na tablicy świetlnej widniał już wynik 4:1. Bochnianie doskonale wiedzieli czego chcą w tej partii, ale mimo tych w pełni sprecyzowanych planów, dali się dogonić rywalowi. Piłka faktycznie nie raz „tańczyła” nad siatką w tej odsłonie meczu i nie mogła się zdecydować na którą stronę boiska wpaść, ale na szczęście – ku uciesze sympatyków Contimaxu – częściej wpadała na fragment parkietu”zaklepanego” dla Neobusa. Dlatego też, MOSiR-owi udało się ponownie odskoczyć (13:9).
W kolejnej fazie, spotkanie mocno się wyrównało i dlatego też Robert Banaszak postanowił „z rękawa wytrzepać” asy, a mówiąc o tym bardziej precyzyjnie – te asy wytrzepali dla niego trzej jego podopieczni. Roman Kącki wyrównał stan meczu asową zagrywką (16:16), potem punkt bezpośrednio z zagrywki zdobył Dawid Konieczny, a Paweł Samborski także pozazdrościł kolegom i zrobił to samo – nawet dwa razy z rzędu. Gracze Raf-Mara nawet nie drgnęli w jednej ze wspomnianych przed momentem akcji i piłka usiadła między podopiecznymi Krzysztofa Frączka jakby na to właśnie czekali (22:20). Bochnianie jeszcze trochę popracowali w ataku i tę partię zakończyli na swoją korzyść.
Set trzeci rozpoczął się punktem zdobytym przez Pawła Samborskiego, który ustrzelił libero drużyny z Niebylca. Nie była to jednak jedyna akcja, o której można by było mówić w kontekście tych najbardziej pozytywnych przejawów gry bochnian. W kolejnej akcji Szymon Ściślak nie potrzebował młotka by wbić rywalom prawdziwego siatkarskiego gwoździa, a w jeszcze co najmniej kilku innych akcjach pokazał zagrania w iście profesorskim stylu.
„Kto nie skacze, ten za Bochnią!” – intonowali skaczący kibice Niebylca na bocheńskich trybunach. W tym samym czasie, jakby na złość słowom niosącym się z trybun, skakała pewna grupka osób odzianych w sportowe siatkarskie stroje. Odziani we wspomniane stroje gracze Contimaxu skakali do ataku, do bloku i generalnie rzecz ujmując – robili to wszystko po to by wyskakać sobie zwycięstwo. – Ku radości swych sympatyków, ale też ku rozpaczy fanów z Niebylca, to im się w końcu udało!
Wprawdzie set czwarty zakończył się mocno pechowo – przegrana na przewagi w końcówce, niemniej jednak tie break był już dla gospodarzy bardzo szczęśliwy. Podopieczni trenera Banaszaka pokonali w nim ekipę z Niebylca 15:13, a tym samym rywalizacja obu zespołów (do trzech zwycięstw) po pierwszym meczu wygląda tak: Contimax – Neobus 1:0.
Contimax MOSiR Bochnia – Neobus Raf-Mar Niebylec 3:2 (17:25,25:22,25:17,25:27,15:13