W pierwszej rundzie bochnianie gładko pokonali ekipę ze Strzyżowa i plan był taki, że tym razem również nie zawiodą swych kibiców i zafundują im powtórkę z rozrywki. Najłatwiej się o takich rzeczach mówi, ale boisko często weryfikuje wszelkie przedmeczowe ustalenia. Bochnianie doskonale jednak wiedzą w tym sezonie czego mogą od siebie wymagać. – Mając w pamięci ostatni mecz z Karpatami Krosno, uratowany przez graczy Contimaxu pomimo przegranych pierwszych dwóch setów, zespół Wisłoka naprawdę nie mógł być bochnianom straszny.
– Mimo to, w początkowej fazie pierwszego seta u bochnian doszło chyba do chwilowej nadprodukcji adrenaliny i kortyzolu, określanych potocznie jako hormony stresu… Cztery błędy reprezentantów MOSiR-u pod rząd to raczej nie był powód do dumy, ale konkretny powód ku temu by szkoleniowiec ekipy z Bochni poprosił o czas. I przy stanie 5:4 tak też się stało. – Widoczny był u nas brak koncentracji – relacjonował Robert Banaszak – Zamiast odjechać rywalowi i pewnie prowadzić, nie potrafiliśmy wykorzystać dogodnych okazji. Udało nam się jednak wyjść na prowadzenie 13:10, ale gospodarze odrzucili nas od siatki dobrą zagrywką i szybko doprowadzili do wyrównania po 14. Wkrótce okazało się jednak, że tylko na tyle było ich stać w tym secie – podkreślił opiekun MOSiR-u. Na parkiecie pojawił się duet Jakub Habel – Szymon Ściślak (klasyczna podwójna zmiana za Dawida Koniecznego i Mateusza Jarzynę) i trzeba przyznać, że chłopaki wiedzieli co zrobić by wesprzeć swój zespół. Pierwsza partia zakończyła się więc zwycięstwem Contimaxu 25:21.
Drugą partię bochnianie rozpoczęli niemal kompletnie odmienionym składem. Na parkiecie pojawili się bowiem gracze, którzy sobotnie spotkanie rozpoczęli na ławce rezerwowych. Szymek Ściślak, Kuba Habel, Wiktor Wysocki i Marcin Góra – to właśnie ta czwórka jawnie przyczyniła się do tego, że rywal niemal stanął jak wryty. – Można powiedzieć, że zdemolowaliśmy gospodarzy. Nie popełnialiśmy błędów, graliśmy poprawną siatkówkę, za to przeciwnicy mylili się zarówno w przyjęciu jak i w ataku – opisywał ten fragment spotkania trener Banaszak. Bochnianie stosunkowo szybko wyszli na bardzo wysokie prowadzenie 15:4 (!!!), ale później ogarnął ich zdecydowanie zbyt duży spokój i gra troszkę się wyrównała. Zawodnicy Wisłoka nie mieli jednak szans na to by choć w niewielkim stopniu zagrozić ekipie Contimaxu i ten set zakończył się wynikiem 25:13.
Partia trzecia to kolejne rotacje w składzie. – Tym razem na rozegraniu pojawił się Mateusz Jarzyna, a w ataku zobaczyliśmy Dawida Koniecznego – był to zatem duet, który rozpoczynał to spotkanie w podstawowym składzie. Mimo dobrych wspomnień z pierwszych dwóch setów, początek trzeciego nie wyglądał najlepiej. – Marcin Mielak zafundował nam dwa asy serwisowe – najpierw do jednej linii, a za chwilę do drugiej i przegrywaliśmy już 1:5. Mieliśmy problem z dokładnym przyjęciem zagrywki i gospodarze odskoczyli nawet na sześć punktów – relacjonował trener MOSiR-u. Wynik 16:10 z perspektywy bochnian nie wyglądał najlepiej, tak więc należało działać szybko. Na parkiecie ponownie pojawił się duet Ścislak – Habel, ale początkowo ta zmiana nie dawała oczekiwanych rezultatów. Przy stanie 22:16 coś jednak zafunkcjonowało, a konkretnie – zafunkcjonowała bocheńska zagrywka.
W polu serwisowym pojawił się Jakub Zmarz i swą zagrywką po prostu zmroził przyjmujących ze Strzyżowa. Gdy do tego wszystkiego dołożył się jeszcze Szymek Ścislak ze skutecznymi kontrami, a także Wiktor Wysocki – dopadnięcie rywala wydawało się już tylko kwestią czasu. Każdy błąd mógł okazać się w tym momencie niezwykle kosztowny, tak więc bochnianie mocno się pilnowali. Rezultat 24:22 udało się „przerobić” na 24:24, a później nadszedł czas typowej, tradycyjnej bocheńskiej nerwówki. Gdy na tablic świetlnej pojawił się wynik 30:30 co poniektórzy fani na pewno mieli już dość emocji. Emocje ponosiły też samych zawodników, bo prawdę powiedziawszy to właśnie dzięki nim ten mecz w końcu przeszedł do historii. Gospodarze mieli kontrę, ale chyba ze zdenerwowania posłali piłkę w aut (30:31). W kolejnej akcji bochnianie znów oddali piłkę przeciwnikowi, a ten ponownie się pomylił i już definitywnie doprowadził do swej porażki.
– Był to kolejny mecz, w którym decydującego seta wyciągamy z beznadziejnej sytuacji. Takie spotkanie buduje drużynę i mocno ją cementuje – podkreślił tuż po spotkaniu Robert Banaszak. – Równie ważne jest też to, że mieliśmy możliwość pokombinowania składem, przetestowania różnych ustawień. Na boisku pojawili się przecież czterej zawodnicy, którzy mecz rozpoczynali na ławce rezerwowych – podkreślił szkoleniowiec Contimaxu. Bocheńscy siatkarze, tak jak planowali, pokonali zespół ze Strzyżowa i na jedną kolejkę przed końcem rundy zasadniczej sezonu 2015/2016, nadal są wiceliderami drugoligowej tabeli.
Wisłok Strzyżów – Contimax MOSiR Bochnia 0:3 (21:25, 13:25, 30:32)
Contimax w składzie: Mateusz Jarzyna, Dawid Konieczny, Jakub Zmarz, Konrad Stajer, Roman Kącki, Paweł Samborski, Bartosz Luks (libero), Jakub Habel, Szymon Ścislak, Wiktor Wysocki, Marcin Góra.