Początek meczu nie zwiastował jednak kolejnej już w tym sezonie bocheńskiej tragedii. Wprawdzie to Tomasz Biernat wpisał się na listę strzelców jako pierwszy, ale odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa. Gracze Olimpu trafiali, bochnianie odpowiadali tym samym – tak wyglądało to do mniej więcej piętnastej minuty (5:5). – Mecz bardzo zacięty, powiedziałbym nawet, że był to typowy mecz walki – oceniał na gorąco szkoleniowiec ekipy z Grodkowa. Walka faktycznie była, ale w dalszej części tej połowy różne korzyści z niej wynikały. Zawodnicy Olimpu walczyli ostro w obronie – sędzia nie szczędził im kar dwuminutowych (aż 14 minut przesiedzieli w pierwszej połowie!), bochnianie starali się to wykorzystać – i faktycznie wyszli na prowadzenie (8:6 w 19. minucie). – W pierwszej połowie mieliśmy pecha, bo przez czternaście minut graliśmy o jednego zawodnika mniej. Wynikało to z naszych błędów, bo nie wszystko układało się w obronie tak jak powinno i konsekwencją tego były właśnie te wykluczenia – relacjonował Andrzej Banek.
Sypiące się wykluczenia dla rywali faktycznie osłabiały zespół z Opolszczyzny, ale oprócz sędziego, reprezentantów Olimpu słabił w tym meczu jeszcze ktoś inny. Jarosław Gut – bo o nim tu mowa – swymi interwencjami niejednego rywala mógł wprawić w kompleksy. W dwudziestej minucie obronił rzut karny wykonywany przez najskuteczniejszego strzelca Olimpu, Michała Piecha, a przez kolejne pięć minut nikomu innemu także nie dał się pokonać. Z jego dobrej gry, ale i twardej obrony bochnian zrodził się po pierwszej połowie naprawdę ładny wynik (12:8). Jedyne co mogło smucić MOSiR po tych pierwszych trzydziestu minutach to to, że Kacper Król musiał przedwcześnie opuścić plac gry ze względu na kontuzję prawej stopy…
Po przerwie bocheńscy kibice liczyli na powiększenie prowadzenia albo chociażby utrzymanie tego co było. Niestety, wraz z każdą kolejną minutą, sprawy zaczęły się komplikować coraz bardziej, a już totalny chaos zawładnął bocheńskimi szykami około 45. minuty. Podopieczni Ryszarda Tabora może i starali się przeprowadzać skuteczne szarże, ale ofensywne akcje w tej drugiej połowie wyglądały momentami dosyć marnie. O ile rzut obok bramki – z ciężkim sercem – ale można jeszcze wybaczyć, o tyle już na kolejne akcje, w których nie doprowadzamy nawet do sytuacji rzutowej – po prostu nie ma usprawiedliwienia. – W pierwszej połowie udało nam się wygrać ostrą obroną, ale w ataku nie było jakiegoś wielkiego szału z naszej strony. W drugiej połowie troszkę z nas powietrze zeszło, a przeciwnicy wykazali trochę sprytu przy tej naszej wysokiej obronie – dużo ich wbiegów myśmy po prostu przespali, było kilka nagrań na koło, druga linia też się ze dwa razy odezwała. Niestety, zabił nas w tej drugiej połowie absolutny brak skuteczności rzutowej, nie było u nas zawodnika który by był w stanie rzucić z drugiej linii –wyliczał bocheńskie mankamenty Mateusz Zubik.
Rywal był za to konsekwentny i z uporem maniaka dążył do odrobienia strat. 16:13, 16:14, 16:15 i w końcu – tak wyczekiwany przez niego rezultat remisowy (do remisu doprowadził Sebastian Kolanko). Emocji nie brakowało – delegat uspokajał trenera Olimpu, zawodnicy krzyczeli w kierunku sędziego – każdy chciał zwyciężyć. Gdy Paweł Lysy w bardzo trudnej sytuacji, przy nadgorliwej asyście rywali, podał piłkę do Mateusza Bujaka, a ten złapał ją i wcisnął do bramki rywala – bocheńskie trybuny ożyły. Na tablicy świetlnej pojawił się wynik 18:17, a do końca meczu zostało jeszcze 12 minut. Niestety, już wkrótce sytuacja bochnian zrobiła się nieciekawa. Wprawdzie rywal wyciągnął pomocną dłoń graczom MOSiR-u (błędy podań, rzuty w słupki), ale gospodarze z tych „bonusów” nie potrafili skorzystać… Czternasta z rzędu ligowa porażka stała się faktem.
MOSiR Bochnia – UKS Olimp Grodków 20:22 (12:8)
MOSiR: Gut, Węgrzyn – Najuch 5, Janas 3, Nowak 3, Janus 2, Pach 2, Bujak 1, Imiołek 1, Lysy 1, Król 1, Zubik 1, Budziosz, Jewiarz, Kozioł, Spieszny.
Kary: 10 min.
Karne: 1/1.
Olimp: Wiącek, Muszak – Piech 6, Baran 4, Biernat T. 4, Kolanko 4, Ogorzelec 2, Gradowski 1, Żubrowski 1, Biernat P., Biernat M., Bujak, Klimków.
Kary: 16 min.
Karne: 3/6.
Fot. Joanna Dobranowska