Siatkówka. Perfekcyjne porządki w Niebylcu, czyli jak bochnianie gospodarzy ograli

616 0

– Bardzo się cieszę – mówił na gorąco tuż po spotkaniu Robert Banaszak. – Takiemu krótkiemu komentarzowi nie można się było dziwić, gdyż wywiezienie zwycięstwa z Niebylca wcale nie jest taką oczywistą sprawą w tym sezonie. Bochnianom ta sztuka się jednak udała. – Zaczęliśmy ten mecz perfekcyjnie, od początku do końca kontrolowaliśmy wynik pierwszego seta, mieliśmy bardzo dobre przyjęcie, w ataku wszystko kończyliśmy, zagrywkami zmuszaliśmy rywala do błędu, dobrze broniliśmy – wyliczał doskonałe zagrania swych podopiecznych trener Contimaxu. Czy to był obraz ekipy idealnej? – Gdyby jeszcze jakiś blok bochnianie dołożyli w tej pierwszej partii to zespół MOSiR-u byłby już w siódmym niebie. – Nie ma jednak sensu czepiać się o brak punktowego bloku, najważniejsze było pewne zwycięstwo w secie otwierającym sobotni mecz.

Drugą partię bochnianie rozpoczęli znacznie słabiej, a największe problemy pojawiły się w przyjęciu. – Przy stanie 11:8 dla Niebylca wzięliśmy czas i gra się po nim od razu poprawiła – relacjonował trener Banaszak. – Ze stanu 11:8 zrobiło się 11:11 i gra zawodników z Bochni wróciła do tego co było widoczne w pierwszej partii. Tyle szczęścia bochnianie nie mieli jednak w secie trzecim, który można określić najkrócej w trzech słowach: świetna gra Niebylca. – Umiejętności rywala też pasowałoby docenić, tym bardziej że zaprezentował sporą ich dawkę właśnie w tej fazie spotkania. Gospodarze przede wszystkim siali zamęt zagrywkami i szybko wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (9:4). Na parkiecie pojawił się Jakub Habel, który zastąpił na rozegraniu Mateusza Jarzynę, ale to na niewiele się zdało. Podopieczni Krzysztofa Frączka nadal razili zagrywkami i nawet promyk nadziei jaki zabłysnął jeszcze dla bochnian w tej partii szybko zgasł (przegrana MOSiR-u 25:18).

Set czwarty od samego początku był niezwykle wyrównany – z delikatnym wskazaniem na gospodarzy. Niebylec wychodził na dwa punkty przewagi, ale bochnianie błyskawicznie odrabiali straty (7:5 – po chwili 7:7, 11:9 – po chwili 11:11). Wszystko zmieniło się w momencie gdy w pole zagrywki powędrował Kuba Habel. Kapitan Contimaxu wziął sprawy w swoje ręce i można powiedzieć, że pokazał, że… ma ręce które leczą. Uleczyły one bowiem bocheńską ekipę, wyprowadzając ją na prowadzenie, tym samym czyniąc szkodę rywalowi. Kuba pocelował swego imiennika z Niebylca – Kubę Procanina, a realizacja tej części planu przyniosła wiele dobrego bocheńskiej drużynie. Co więcej, prawdziwe szaleństwo zaczęło się w bloku MOSiR-u.

Jeszcze po pierwszej partii można było mówić, że do bycia drużyną idealną bochnianom brakowało w tym meczu punktowych bloków. Patrząc jednak na to co wyczyniało trzech reprezentantów Contimaxu pod koniec seta czwartego – wszelkie nieścisłości co do tej kwestii zostały wyjaśnione. Szymon Ściślak, Jakub Zmarz i Roman Kącki – to właśni ci trzej amigos załatwili ekipę gospodarzy blokiem. – Można powiedzieć, że „zabiliśmy” rywala blokiem. Piłka wracała to pod nogi rywali, to w głowę przeciwnika i prowadziliśmy już 24:22. Wydawało się wtedy, że mamy rywala w garści, ale Dawid Jakóbski ustrzelił Romka Kąckiego zagrywką i po chwili zrobiło się 24:24 – opisywał ostatnie fragmenty meczu Robert Banaszak.

Mecz potrwał jeszcze chwilkę i jeszcze trochę nerwów bochnianie się najedli. Przy stanie 28:27 dla Bochni, piłkę do gry wprowadzać miał Paweł Samborski. Przyjmujący Contimaxu w iście perfekcyjnym stylu zakończył to spotkanie. Posłał lekką piłkę, która spadła tuż przed Tomaszem Głodem – libero zespołu z Niebylca. Głód na pewno odczuł po tej akcji niedosyt, zresztą jego koledzy na pewno czuli to samo. Z kolei zgoła odmienne nastroje zapanowały wtedy w drużynie bocheńskiego MOSiR-u. – Zespół z Miasta Soli mógł fetować nie tylko zasłużone zwycięstwo nad groźnym rywalem, ale też tytuł MVP tego meczu, który został przyznany Pawłowi Samborskiemu.

Neobus Niebylec – Contimax MOSiR Bochnia 1:3 (21:25, 21:25, 25:18, 27:29)

Contimax w składzie: Mateusz Jarzyna, Paweł Samborski, Konrad Stajer, Dawid Konieczny, Roman Kącki, Jakub Zmarz, Bartosz Luks (libero), Jakub Habel, Szymon Ściślak, Wiktor Wysocki, Marcin Góra.

Wyniki pozostałych spotkań 10. kolejki:
PZL Sędziszów – Avia Świdnik 0:3 (23:25, 17:25, 23:25)
LKPS Pszczółka Lublin – TSV Sanok 0:3 (21:25, 17:25, 19:25)
AKS V LO Rzeszów – Błękitni Ropczyce 2:3 (19:25, 25:15, 25:19, 21:25, 5:15)
Wisłok Strzyżów – Karpaty Krosno 0:3

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *