– Mecz od połowy pierwszego seta bardzo dobry w naszym wykonaniu. Myślę, że taki najpewniejszy z tych wszystkich meczów które graliśmy do tej pory – przyznał tuż po spotkaniu Robert Banaszak. I rzeczywiście, gdy po dwóch pierwszych akcjach meczu, za sprawą zagrywek Konrada Stajera bochnianie mieli już w dorobku dwa punkty, pierwsze pochlebne komentarze można było wygłaszać na temat ekipy Contimaxu. Kolejnymi pięcioma akcjami, bochnianie zamknęli jednak buzie miłośnikom swego talentu. Rywal szybko wziął się do roboty i dzięki doskonałym zagraniom Jakuba Filipa, doprowadził do rezultatu 2:5. Później swoje „trzy grosze” dołożył Roman Oroń i Contimax nadal tracił do rywala trzy punkty. – Przeciwnik troszkę nas zaskoczył mocną zagrywką – stanęliśmy tak trochę, nie wiem czy bojaźliwie czy może trochę mniej pewnie w przyjęciu i uciekło nam trochę punktów. Do stanu 7:10 nie potrafiliśmy też poradzić sobie w ataku – analizował trener MOSiR-u. – Potem wszedł Mateusz Jarzyna za Kubę Habla i myślę, że to była bardzo dobra zmiana. Uruchomił on przede wszystkim w ataku Dawida Koniecznego. Dawid grał na bardzo wysokiej skuteczności przez cały mecz i do tego dołożyliśmy też blok. W sumie to co sobie zakładaliśmy odnośnie gry Strzyżowa na odprawie przedmeczowej to nam się potwierdziło i te założenia taktyczne w grze blokiem realizowaliśmy dosyć dobrze. Ten blok nam bardzo fajnie funkcjonował, przez to szły skuteczne kontry i to było najważniejsze – przyznał otwarcie Robert Banaszak.
Końcówka pierwszej partii była nieco nerwowa, ale za sprawą Romana Kąckiego, który potrafił ulokować piłkę z zagrywki w samym narożniku boiska, bocheńskie głowy trochę się schłodziły. Wygrana 25:22 była bardzo dobrym prognostykiem przed kolejnymi odsłonami tego spotkania. Zresztą gdy tylko Konrad Stajer zawitał w polu serwisowym na „dzień dobry” w drugiej partii, rywale mogli tylko załamywać ręce. Konrad nie tylko wytrącał z równowagi przyjmujących drużyny Wisłoka, ale też posyłał takie piłki, do których rywale po prostu dojść nie zdążali. Gdy do tego wszystkiego dołożył się jeszcze na siatce Jakub Zmarz ze swym blokiem, już naprawdę nietęgie miny mieli zawodnicy drużyny gości. Wynik 7:1 chwały im nie przynosił, ale kto zna specyfikę bocheńskiej gry doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że bochnianie są zdolni nie tylko do uzyskania błyskawicznej przewagi, ale też do szybkiego jej stracenia. Tym razem, goście tylko troszkę start odrobili, gdyż w obronie rewelacyjnie spisywał się po bocheńskiej stronie Bartosz Luks. Zresztą Mateusz Jarzyna również pokazał, że jak trzeba – piłkę podbije nawet nogą. – Gospodarzom sprzyjało też szczęście, ale jak to mówią – szczęście sprzyja lepszym, tak więc wszystko wskazywało na to, że ten mecz już zbyt długo nie potrwa.
I faktycznie, było już bliżej niż dalej końca tego spotkania. Przeciwnicy zaczęli popełniać coraz więcej błędów, a perfekcyjnie korzystali z nich bochnianie. – Byliśmy dzisiaj słabsi, nie mogliśmy skończyć ataków. Naliczyłem bardzo dużo błędów i nawet nie chcę mówić ile ich było. W moim zespole widoczny był brak zaangażowania i na pewno będą duże zmiany, podziękujemy kilku zawodnikom za współpracę – mówił drugi trener ekipy Wisłoka, Tomasz Zając. – Przegraliśmy, jesteśmy chłopcami do bicia – tak to mogę już określić, skoro liderowi z Sanoka urywamy punkty, a przyjeżdżamy tutaj i nic nie gramy – ocenił.
– Na pewno to spotkanie przebiegło dosyć spokojnie, nie tak jak nasze wcześniejsze mecze, oprócz nerwówki w tym pierwszym secie – powiedział z kolei chwalony przez trenera Banaszaka, Dawid Konieczny. – W drugim i trzecim secie uzyskaliśmy przewagę już na początku i kontrolowaliśmy ten mecz. Wiadomo, zdarzały się tez przestoje, ale udawało nam się robić przejścia i wychodziliśmy z nich dosyć szybko. Trzeci set to set już praktycznie bez historii: pierwsze piłki pozwoliły nam odskoczyć, a później kontrolowaliśmy wynik i wygraliśmy całe spotkanie. Udało się nam zgarnąć trzy punkty, bardzo ważne trzy punkty – podsumował atakujący Contimaxu.
Contimax MOSiR Bochnia – Wisłok Strzyżów 3:0 (25:22, 25:20, 25:15)
Contimax: Jakub Habel, Dawid Konieczny, Konrad Stajer, Jakub Zmarz, Paweł Samborski, Roman Kącki, Bartosz Luks (libero), Mateusz Jarzyna.
Wisłok: Marcin Mielak, Jakub Filip, Mateusz Wojtowicz, Roman Oroń, Mateusz Armata, Filip Płonka, Konrad Machnica (libero).
Wyniki pozostałych spotkań 8. kolejki:
PZL Sędziszów – LKPS Pszczółka Lublin 1:3 (25:23, 16:25, 18:25, 22:25)
Avia Świdnik – Neobus Niebylec 2:3 (24:26, 20:25, 25:19, 25:18, 15:17)
TSV Sanok – AKS V LO Rzeszów 3:0 (25:18, 25:18, 25:23)
Błękitni Ropczyce – Karpaty Krosno 2:3