Zazwyczaj, spotkania z ekipą z Ropczyc kończyły się dopiero po pięciu setach, ale po pierwszej partii tego meczu można było przypuszczać, że historia tego spotkania będzie zdecydowanie krótsza. Wprawdzie początek był dosyć wyrównany, ale z czasem zarysowała się wyraźna przewaga Contimaxu. Nie dość, że bochnianie doskonale radzili sobie w bloku (wyjątkową skutecznością w tym elemencie wykazał się Konrad Stajer, ale też Jakub Zmarz), to jeszcze cuda w obronie wyczyniał Bartosz Luks. Gracze MOSiR-u pomyślnie kończyli kolejne akcje i tylko na moment zostali wyprowadzeni z równowagi, gdy sędziująca to spotkanie pani podjęła decyzję, z którą bocheńscy gracze w żaden sposób nie mogli się pogodzić. Ze stanu 9:8 szybko odskoczyli na 11:8, w czym spory udział miał Paweł Samborski, a kolejne punkty wpadały na konto Contimaxu równie gładko. Po błyskawicznym ataku z krótkiej, którego twórcą był Jakub Zmarz, gracze Błękitnych tracili już do bochnian osiem oczek (rezultat 19:11)! Jak to się stało, że już po chwili na tablicy świetlnej widniał wynik 21:17 – tego chyba nawet sami bocheńscy siatkarze nie wiedzą. Najważniejsze jednak było to, że ta partia padła łupem gospodarzy.
Drugi set rozpoczął się dobrze dla MOSiR-u, ale radość nie potrwała zbyt długo. Podopieczni Roberta Banaszaka prowadzili 9:5 i … zaczęli chyba rozmyślać o jakiś błękitnych migdałach, bo w momencie stracili swoją przewagę. Jakby kłopotów było mało – oprócz znacznej przewagi, stracili też prowadzenie w tej partii! Bochnianie nie mogli się przebić na drugą stronę siatki i praktycznie każda piłka wracała im pod nogi. Z odsieczą przybył Marcin Góra, ale niestety – najogólniej mówiąc – to po prostu nie był dobry czas dla Contimaxu. Trener Banaszak zdecydował się na tradycyjną podwójną zmianę pod koniec seta, ale Szymon Ściślak został „na dzień dobry” zatrzymany. Zresztą nie on jeden nadział się na „błękitny blok” i tym samym już w drugiej partii wyjaśniło się, że historia tego spotkania jednak wcale nie będzie krótsza niż mogłoby się to początkowo wydawać.
Kolejna partia to pokaz kolejnych siatkarskich zrywów bochnian. Raz skuteczne akcje, innym razem akcje nieudane – siatkarski chaos w pełnej krasie. Sytuacja miała zostać w końcu opanowana i faktycznie bochnianie zafundowali rywalom blok (18:16), ale zaraz już zapomnieli o owym punkcie, gdyż znów odgwizdano im … błąd ustawienia. Błędów i nieporozumień pojawiło się w tej partii całkiem sporo, ale prawdziwymi mistrzami nieporozumienia okazali się gracze z Ropczyc. W zasadzie to gdyby nie Tomasz Kotyla i Kamil Waszczuk to najprawdopodobniej akcja przy stanie 25:24 nie zakończyłaby się po myśli bochnian. Z nieporozumienia tej dwójki wyniknął jednak punkt dla Contimaxu, a więc i cały set wpadł w ręce gospodarzy. Tak wesoło nie było już jednak po czwartej partii, gdyż na jej zakończenie wspominany już Tomasz Kotyla utonął w objęciach kolegi z drużyny – Macieja Cebuli, gdyż jego skuteczna akcja dała ekipie z województwa podkarpackiego wyrównanie stanu meczu.
O tym kto wywalczy zwycięstwo zadecydować miał tie break, a na potencjalnego kandydata do wiktorii nie trzeba było długo czekać. Gospodarze chcieli ewidentnie przyspieszyć moment zakończenia tego meczu i szybko wyszli na prowadzenie 7:3. Sporo krzywdy wyrządził zawodnikom Błękitnych Roman Kącki, który nie tylko doskonale zagrywał, ale też potrafił zastosować najbardziej adekwatną do sytuacji formę ataku. Gdy trzeba było uderzał piłkę z całych sił, ale jak tylko nadarzyła się okazja na punkt zdobyty zaskakującą kiwką – robił co mógł. Goście jeszcze starali się powalczyć, ale po ataku Dawida Koniecznego nie było już co zbierać. Tym samym, bocheńska podróż z Błękitnymi zakończyła się szczęśliwie dla gospodarzy.
Contimax MOSiR Bochnia – KS Błękitni Ropczyce 3:2 (25:19, 21:25, 26:24, 23:25, 15:11)
Contimax: Jakub Habel, Dawid Konieczny, Konrad Stajer, Jakub Zmarz, Paweł Samborski, Roman Kącki, Bartosz Luks (libero), Szymon Ściślak, Mateusz Jarzyna, Marcin Góra, Wiktor Wysocki.
Wyniki pozostałych spotkań 6. kolejki:
PZL Sędziszów – KS SMS Neobus Raf-Mar Niebylec 0:3 (25:27, 25:27, 18:25)
LKPS Pszczółka Lublin – AKS V LO Rzeszów 3:1 (25:13, 28:30, 25:21, 25:17)
ASPS Avia Świdnik – Wisłok Strzyżów 3:2 (25:17, 23:25, 19:25, 25:20, 19:17)
TSV Mansard TransGaz Travel Sanok – AZS PWSZ Karpaty KHS Krosno 3:1 (31:33, 25:21, 25:12, 29:27)