Patryk Łaba otworzył ten mecz mocnym atakiem ze środka z drugiej linii, ale bochnianie szybko odpowiedzieli udaną akcją Pawła Samborskiego. Wprawdzie to drużyna z Sanoka zaraz wyszła na prowadzenie 3:1, ale bochnianie mieli w planie sprawić niemałą niespodziankę i szybko zaczęli wprowadzać ten plan w życie. Konrad Stajer dwukrotnie pocelował rywali zagrywką i już zrobiło się dwupunktowe prowadzenie Contimaxu (3:5). – W tym sezonie to rywale sanoczan byli raczej zmuszani do tego aby brać czas w celu przerwania rozpędzających się z każdą kolejną akcją zawodników TSV, ale za sprawą bochnian to trener Piotr Podpora musiał poprosić o przerwę dla swej drużyny. Ten czas chyba faktycznie nieco wybił bochnian z rytmu, gdyż Dawid Konieczny najpierw zepsuł zagrywkę, a po chwili nadział się na ręce Pawła Rusina. Był to jednak tylko moment dekoncentracji, ponieważ już po chwili ekipa z Solnego Grodu odnalazła swoje tempo. Bartosz Luks szalał w obronie i w dużej mierze to właśnie dzięki niemu bochnianie mieli z czego wyprowadzać kontry. Niestety przyszedł taki czas kiedy gospodarze sami zaczęli podbijać ataki graczy MOSiR-u i wyprowadzać skuteczne kontry. Taka gra nie zwiastowała niczego dobrego podopiecznym trenera Banaszaka, a dodatkowy bonus dla sanoczan w postaci punktowej zagrywki (Romana Kąckiego ustrzelił zagrywką Tomasz Józefacki) doprowadziła gospodarzy do triumfu w pierwszym secie.
Druga partia udanie rozpoczęła się dla bochnian. – Dawid Konieczny zatrzymał atak Patryka Łaby i tym samym dał nadzieję na dobry wynik w tej partii. Gdy w kolejnej akcji bochnianie zmuszeni byli do tego by przebić piłkę oburącz, nie mógł mieć jednak powodów do zadowolenia Robert Banaszak. Takie łatwe piłki też jednak wpadają w parkiet, o czym przekonali się sanoczanie na czele z Grzegorzem Gnatkiem, który był najbliżej siadającej na boisku piłki. Szczęście sprzyjało też jednak gospodarzom, bo po zagrywce Łaby piłka najpierw przewinęła się przez siatkę, spadając tuż za nią, a chwilę później sprawiła spore kłopoty bocheńskim przyjmującym. Ekipa z województwa małopolskiego robiła co mogła by rywal nie odskoczył, ale nie była to sprawa łatwa biorąc pod uwagę bardzo dobrze dysponowanego kapitana TSV – Patryka Łabę. Bochnianie walczyli punkt za punkt, ale coraz częściej można było zaobserwować u nich kłopoty z przyjęciem zagrywki.
8:7, a już po chwili 10:7 – uciekających sanoczan zatrzymał na chwilę Jakub Habel popisując się niespodziewaną kiwką, ale radość z tej akcji długo nie potrwała. Reprezentanci MOSiR-u starali się wprawdzie straty odrobić, ale gdy sędzia odgwizdał bochnianom błąd ustawienia (17:12), koszmar Contimaxu powrócił. Najpierw były raz za razem psute zagrywki, błędy w przyjęciu, a już po chwili… MOSiR totalnie odmieniony. Paweł Samborski popisał się fantastyczną kiwką, Roman Kącki postraszył rywala zagrywką, a Jakub Zmarz i Szymon Ściślak pewnie kończyli ataki. Udało się dojść do wyniku 19:19, ale każda kolejna próba wyjścia na prowadzenie kończyła się na rękach sanockich blokujących. Siatkarze z Bochni starali się przerwać tą swą złą passę, ale nie przyniosło to pozytywnego rozstrzygnięcia.
Szansa na zwycięstwo MOSiR-u nadal jednak była, tym bardziej, że sanoczanom wcale tak łatwo się z bochnianami nie grało. Pierwsze akcje nie wyglądały jednak zbyt dobrze z bocheńskiego punktu widzenia i dopiero ataki Szymona Ściślaka pozwoliły drużynie Contimaxu uwierzyć w swoją moc. Uwierzył w nią nie tylko Mateusz Jarzyna posyłając zagrywkę nie do odbioru, ale i Paweł Samborski, który także odnotował punktowy serwis. MOSiR uzbierał dwa oczka przewagi, ale w mgnieniu oka tę przewagę stracił. Wynik był wprawdzie na styku, ale żaden sympatyk bocheńskiego zespołu nie byłby zadowolony gdyby widział jak jego ulubieńcy dopuszczają do sytuacji kiedy Tomasz Józefacki atakuje na kompletnie wyczyszczonej siatce. Gdzie był wtedy bocheński blok? – Na pewno nie tam gdzie powinien. Bochnianie starali się zagrozić jeszcze przeciwnikom, ale za każdym razem czegoś im brakowało by ich akcje były skuteczne w stu procentach. Siatkarze z Solnego Grodu zdołali jeszcze doprowadzić do remisu 23:23, ale w kolejnych dwóch akcjach popełnili błędy, które skutkowały tym, że to rywal mógł świętować czwarte w tym sezonie zwycięstwo 3:0.
TSV Sanok – Contimax MOSiR Bochnia 3:0 (25:20, 25:22, 25:23)
TSV: Jakub Kosiek, Paweł Rusin, Patryk Łaba, Grzegorz Gnatek, Tomasz Kusior, Tomasz Józefacki, Kamil Dembiec (libero), Jakub Kalandyk, Paweł Przystaś, Dariusz Jakubek, Daniel Gąsior, Bartosz Soja.
Contimax: Jakub Habel, Dawid Konieczny, Konrad Stajer, Jakub Zmarz, Paweł Samborski, Roman Kącki, Bartosz Luks (libero), Mateusz Jarzyna, Szymon Ściślak, Marcin Góra.
Wyniki pozostałych spotkań 4. kolejki:
PZL Sędziszów – AKS V LO Rzeszów 3:2 (25:19, 14:25, 25:15, 22:25, 15:9)
KS SMS Neobus Raf-Mar Niebylec – Wisłok Strzyżów 3:1 (25:20, 26:28, 25:15, 25:22)
LKPS Lublin – AZS PWSZ Karpaty KHS Krosno 3:1 (27:25, 21:25, 25:21, 27:25)
ASPS Avia Świdnik – KS Błękitni Ropczyce 0:3 (20:25, 24:26, 18:25)