– Z mocnymi drużynami zawsze gramy zdecydowanie lepiej. To jest po części nasz problem, a po części nasz plus, że dostosowujemy się do poziomu przeciwnika: jeżeli gramy z kimś słabszym jest to nasz problem, jeżeli gramy z kimś lepszym – gramy lepiej – przyznał otwarcie Robert Banaszak. – Widać to na podstawie meczów z poprzedniego sezonu czy chociażby z turnieju, który graliśmy w Bochni przed sezonem. Z Sanokiem potrafiliśmy toczyć równorzędną walkę, a w poprzednim sezonie było podobnie. Graliśmy z tymi mocnymi jak równy z równym, decydowały w tych meczach końcówki i myślę, że w Sanoku będzie podobnie – stwierdził opiekun MOSiR-u.
W ostatnim meczu bochnianie zwyciężyli 3:0 z zespołem świdnickiej Avii, ale mimo tak korzystnego wyniku gra zespołu bardzo dobrze wyglądała w zasadzie tyko w pierwszej partii. W drugiej i trzeciej przytrafiło się graczom Contimaxu kilka niepotrzebnych przestojów, które w czasie spotkania ze zdecydowanie mocniejszą drużyną na pewno nie przyniosłyby korzystnego wyniku. Dlatego tak ważne jest aby w sobotnim meczu podopieczni trenera Banaszaka wystrzegali się błędów popełnianych lawinowo. Jeden błąd powodował kolejny i tym samym kilkupunktowa przewaga uciekała – tak to właśnie wyglądało w meczu z Avią, kiedy to po niekorzystnej dla MOSiR-u decyzji sędziego (powiedzmy uczciwie – błędnej decyzji sędziego) ekipa z Solnego Grodu po prostu stanęła. Takie przestoje są niedopuszczalne i bocheńscy siatakrze doskonale o tym wiedzą.
Z zespołem z Sanoka gracze Contimaxu spotkali się przed sezonem na turnieju w Bochni i w tym meczu walczyli jak równy z równym. Mecz był wprawdzie przegrany, ale o zwycięstwo sanoczanie powalczyć musieli dopiero w tie breaku. Bochnianie powinni więc przypomnieć sobie ten mecz i po raz kolejny wyciągnąć z niego wnioski – tym razem już przed potyczką ligową. Ekipa TSV bez wątpienia ma kim straszyć. Zespół uległ dosyć mocnej przemianie po zakończeniu zeszłorocznych rozgrywek, a zdecydowanie lepszym określeniem byłoby stwierdzenie, że ekipa z Sanoka pozyskała graczy, których nie powstydziłby się żaden zespół pierwszoligowy. Patryk Łaba na pewno przez niejednego znawcę siatkówki określony będzie jako lider tego zespołu. Zawodnik jeszcze w zeszłym sezonie reprezentował barwy krakowskiego AGH, tak jak i zresztą chociażby Jakub Kosiek. Z nowych zawodników warto też wspomnieć o siatkarzu, którym jest grający na pozycji libero Kamil Dembiec, a który w ostatnim sezonie rozgrywał spotkania w Espadonie Szczecin. Spośród siatkarzy, którzy są bochnianom znani z TSV z zeszłego sezonu należałoby wymienić Jakuba Kalandyka, który niejedną piłkę kończył błyskawicznym atakiem z krótkiej, Pawła Rusina, należącego do grupy tych zdecydowanie bardziej skocznych siatkarzy, ale też Pawła Przystasia, który skutecznie rozrzuca piłki do ataku.
Czego zatem kibice powinni oczekiwać po sobotniej konfrontacji? – Na pewno, tak jak przed każdym meczem – jedziemy po to żeby wygrać i nie można powiedzieć że każdy set powinien się skończyć przykładowo do 15, bo jedziemy i wchodzimy na boisko po to żeby tych punktów zdobyć jak najwięcej, żeby zdobyć w każdym secie 25 punktów z przewagą dwóch naszych punktów – przyznał Robert Banaszak. – Na pewno rywal bardzo ciężki, jest to zdecydowany faworyt do awansu – drużyna która według mnie nie powinna stracić nawet punktu w tej lidze, ale jak będzie to się okaże – podsumował trener Contimaxu.
Spotkania 4. kolejki:
TSV Sanok – Contimax MOSiR Bochnia
PZL Sędziszów – AKS V LO Rzeszów
KS SMS Neobus Raf-Mar Niebylec – Wisłok Strzyżów
LKPS Lublin – AZS PWSZ Karpaty KHS Krosno
ASPS Avia Świdnik – KS Błękitni Ropczyce
Fot. Joanna Dobranowska