Aż 4-0 pokonaliście BKS. Dołożyłeś do tego swoją cegiełkę strzelając bramkę na 3-0 zaraz po wejściu na boisko. To było z pewnością fantastyczne uczucie?
Tym bardziej fantastyczne, że była to bramka strzelona trudnemu rywalowi. Graliśmy co prawda u siebie, ale przeciwnik postawił twarde warunki gry. Zwłaszcza w pierwszej połowie była gra na całego – nikt nie odpuścił. Sama bramka – jak każda bramka – trzeba się z niej cieszyć i z tego, że przyczyniła się dla dobra drużyny.
A ten pocałunek złożony na herbie GKS po strzelonej bramce? Grałeś przecież kiedyś i to długo w barwach BKS…
[Śmiech] Poniosła mnie chwilowa fantazja. Oczywiście nie było tutaj żadnych podtekstów. W BKS-ie mam wielu kolegów, z którymi utrzymuję kontakt do dnia dzisiejszego. Niektórzy z nich uczyli mnie grać w piłkę. Jeszcze raz podkreślę, że nie doszukiwać się w tym żadnych podtekstów.
Wasz sukces nad bochnianami był jak najbardziej zasłużony…
Tak, ciężko pracowaliśmy na ten sukces. Mobilizowaliśmy się na to spotkanie – ja osobiście bardzo mocno, jeszcze w domu. Chcieliśmy po prostu wygrać ten mecz, żeby się odwdzięczyć za porażkę z tamtej rundy.
Nie kusi was, aby powalczyć o coś więcej w przyszłym sezonie?
teraz też walczymy o wysokie cele, a co się uda w przyszłym sezonie? Zobaczymy. NIe ma co na razie gdybać.
Zostajesz w Drwini na przyszły sezon?
Jeżeli nadal będę grał w piłkę, to będę to robił w Drwini. Zresztą, zobaczymy co na to powie żona…