IV liga. GKS górą w derbach powiatu

618 0

GKS Drwinia – BKS Bochnia 4-0 (1-0)
Bramki: Tomasz Cygan 40′, Tomasz Kaźmierek 59′, Michał Bajda 70′, Mateusz Kaczmarczyk II 78′.
GKS: Piotr Przybyś – Wojciech Jurek (65′ Mateusz Zając), Grzegorz Mikler, Wojciech Tomala, Tomasz Cygan – Tomasz Rachwalski, Tomasz Kaźmierek, Mateusz Kaczmarczyk I, Kamil Rynduch (80′ Jakub Śliwa), Adrian Jastrzębski (75′ Mateusz Kaczmarczyk II)- Jakub Madej (53′ Michał Bajda).
BKS: Damian Szydłowski – Mateusz Czernecki, Mateusz Krokosz, Marcin Motak (55′ Michał Ruchałowski), Daniel Bukowiec – Piotr Górecki, Mateusz Klesiewicz, Sebastian Turczyn, Jarosław Siwek (20′ Patryk Górszczyk), Grzegorz Mus (80′ Hubert Grodowski)- Sławomir Zubel.

Jeszcze nie zaczął się długo oczekiwany pojedynek, a już byliśmy świadkami dwóch zagadek: czy zagrają Kamil Rynduch i Marcin Motak. Obaj z kontuzjami stawili się jednak na rozgrzewce i choć ich zmiennicy czekali już na korektę w wyjściowym ustawieniu, liderzy obu ekip rozpoczęli piłkarskie derby powiatu bocheńskiego w wyjściowej jedenastce.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy potrafili dłużej przetrzymać piłkę w pobliżu pola karnego GKS. Dobrze współpracował duet Siwek – Zubel, co było widoczne zwłaszcza podczas zagrań wysokich piłek w pole karne. Już w 7 minucie grający trener gospodarzy przedarł się między dwoma stoperami gospodarzy i strzałem z 25 metrów próbował lobem pokonać zbytnio wysuniętego z bramki Przybysia. Kluczowym momentem dla losów spotkania – niekoniecznie który wpłynął bezpośrednio na wynik, ale na jego sam przebieg – miała kontuzja z 20 minuty wspomnianego Jarosława Siwka. Odtąd gra przyjezdnych była zdecydowanie bardziej przejrzysta, mniej kreatywna, a przez to i zdecydowanie łatwiejsza dla zespołu Janusza Piątka.

W 22 minucie GKS wysłał gościom pierwsze ostrzeżenie. Najbardziej wysunięty pod bramkę Damiana Szydłowskiego – Jakub Madej w dobrej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. Nie minęła jednak minuta gry, a w idealnej sytuacji znalazł się zmiennik Siwka – Patryk Górszczyk, który wykorzystał błąd w kryciu Wojciecha Jurka i znalazł się w sytuacji sam na sam z Przybysiem. Na szczęście dla bramkarza GKS młody pomocnik BKS uderzył równie mocno co czytelnie – w sam środek bramki.

Przez niemal całą pierwszą połowę, zwłaszcza po zejściu z boiska Siwka, optyczną przewagę miał GKS, z której długo niewiele wynikało. Śmiało można powiedzieć, że do 40 minuty dużo bardziej konkretne sytuacje (Górszczyk i Zubel) mieli goście. W 40 minucie prowadząca zawody sędzina Biernat z Krakowa podyktowała wątpliwy rzut wolny z około 35 metrów. Do piłki podszedł niezwykle efektywnie grający (wiele zagrań na jeden, góra dwa kontakty, nadające tempa grze zespołu) Kamil Rynduch, który prostym podbiciem posłał bombę w kierunku bramki Szydłowskiego. Piłka na szczęście i dla BKS-u i dla sędziowskiej trójki obiła tylko poprzeczkę.

Piękny strzał kapitana GKS dał sygnał do ataku, który już po zaledwie minucie przyniósł bramkę. Bochnianie nie potrafili odeprzeć nagłej presji drwinian, którzy nie opuszczali przez kilkadziesiąt sekund pola karnego gości. W efekcie po zamieszaniu w polu bramkowym bochnian najwięcej sprytu wykazał Tomasz Cygan, który z bliska wpakował piłkę do siatki.

Goście po stracie piłki stracili nagle koncept gry i mogli za zapłacić kolejną bramką. Po raz kolejny w dobrej sytuacji znalazł się Madej, ale nie wykorzystał świetnego podania swojego imiennika – Kaźmierka.

Do przerwy GKS prowadził 1-0. Z niecierpliwością czekaliśmy na dalsze boiskowe wydarzenia. Czy GKS podkręci tempo, czy BKS zaryzykuje i rzuci wszystko na jedną kartę?

Tuż po zmianie stron bochnianie stworzyli sobie kolejna dogodną sytuacje do zdobycia bramki. Ponownie w dogodnej sytuacji znalazł się Górszczyk, ale z pięciu metrów trafił .. znowu w bramkarza. Przez kilka kolejnych minut niewiele ciekawego działo się na boisku. Trwała walka o dominację w środku pola. W 58 minucie miały miejsce aż trzy kontrowersje. Najpierw w jednej akcji gospodarzy, miejscowi reklamowali faule w polu karnym na podopiecznych Janusza Piątka, a chwilę później goście żądali od sędziego podyktowania „jedenastki” za zagranie ręką jednego z defensorów GKS w polu karnym. Gwizdek sędziny jednak milczał.

W 57 minucie z boiska z powodu kontuzji musiał zejść Marcin Motak. W jego miejsce wszedł Michał Ruchałowski, który dwie minuty później sfaulował w odległości 40 metrów od bramki zawodnika gospodarzy. Większość zawodników ustawiła się do dośrodkowania na linii 16 metrów, a tymczasem Cygan zagrał w poprzek boiska do Kamila Rynducha, który z około 20 metrów próbował uderzyć na bramkę gości. Piłka jednak odbiła się w gąszczu nóg i spadła wprost do Kaźmierka, który nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Szydłowskiego.

Strata bramki dodała jeszcze więcej pewności siebie gospodarzom, który od tego momentu do niemal końca spotkania grali z dużą swobodą. Zdominowali BKS, który stał się dla nich nagle łatwym celem do trafienia. Nic też dziwnego. Na tle dobrze zorganizowanej linii środkowej GKS-u , środek pola gości wyglądał mizernie. Gdzieś poza grą byli Piotr Górecki, niewidoczny był Sebastian Turczyn, zniknęli też dynamiczni Grzegorz Mus i Mateusz Klesiewicz. W 70 minucie było już 3-0. Wprowadzony dopiero co Michał Bajda otrzymał świetne prostopadłe podanie. Nie dał złapać się w pułapkę ofsajdową i po chwili znalazł się sam przed Szydłowskim, którego z dużym spokojem minął i umieścił piłkę w pustej w zasadzie bramce.

Przysłowiowy trenerski nos nie zawiódł Janusza Piątka także w przypadku Mateusza Kaczmarczyka II. Ten ofensywny pomocnik otrzymał w 78 minucie znakomite, prostopadłe podanie z głębi pola, wykorzystał swoją bardzo dobrą szybkość, uciekł defensorom i delikatnie „dziubnął” piłkę tuż obok wychodzącego z bramki Szydłowskiego. To pierwsza bramka tego zawodnika w IV lidze.

Wysokie prowadzenie uśpiło wyraźnie gospodarzy, którzy przez swoją niefrasobliwość mogli stracić dwie bramki. W 75 minucie Piłka przelatywała przez pole bramkowe GKS, jednak nikt nie zdołał jej przeciąć i wpakować do siatki. Siedem minut później, w 82 minucie Hubert Grodowski zamykał akcję gości uderzając w zasadzie do pustej bramki z 2 metrów. Nieczysto uderzona futbolówka jednak nie wpadła do siatki, a opadając uderzyła w poprzeczkę. W 90 minucie Mateusz Czernecki uderzył z 12 metrów tuż nad poprzeczką kończąc dośrodkowanie z rzutu rożnego. Ostatnim akcentem meczu był strzał Daniela Bukowca w doliczonym już czasie gry – także nad poprzeczką bramki miejscowych.

GKS udanie zrewanżował się bochnianom za jesienną porażkę przy Parkowej. Zespół Janusza Piątka wygrał jak najbardziej zasłużenie umiejętnie wykorzystując osłabienie kadrowe gości. Ci ostatni przegrywając prestiżowy mecz w Drwini znajdują się jedną nogą nad przepaścią. W najbliższy weekend czeka BKS mecz o życie z Dąbrovią. Zespół z Bochni zagra w nim bez kontuzjowanych w czwartek Motaka i Siwka.

Wkrótce więcej informacji na temat spotkania…

Wyniki 27. kolejki IV ligi:
GKS Drwinia – BKS Bochnia 4-0
polan Żabno – Sokół Borzęcin Górny 2-0
Skalnik Kamionka Wielka – Rylovia Rylowa 1-1
Dąbrovia Dąbrowa Tarnowska – Barciczanka Barcice 3-3
Glinik Gorlice – Lubań Maniowy 1-3
KS Zakopane – Sandecja II Nowy Sącz 1-1
LKS Nowa Jastrząbka – Watra Białka Tatrzańska 0-3 walkower
Podhale Nowy Targ – Poprad Rytro 2-1

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *