Janusz Piątek po zwycięstwie nad KS Zakopane (2-1):
Mecz był wyrównany. Byliśmy przygotowani na drużynę z Zakopanego, która walczy o utrzymanie. Postawiła nam wysoko poprzeczkę. Wydaje mi się, że pierwsze 45 minut to jeden z lepszych zagranych przez nas fragmentów gry w ostatnim czasie. Strzeliliśmy wówczas bramkę i stworzyliśmy jeszcze dwie stuprocentowe sytuacje. Nie wykorzystaliśmy ich i to się na nas zemściło. Dostaliśmy tuż przed przerwą kuriozalnego gola po naszej biernej postawie przy stałym fragmencie gry. Przeciwnik uwierzył w siebie i ruszył na nas w drugiej połowie. Ta część gry była bardziej wyrównana z przewagą gości, którzy mieli mniej strat od nas. Chwała jednak chłopakom że zagrali do końca, a szczególnie Wojtkowi Tomali, który zdobył dwie bramki. Pozostaje nam trenować i liczyć na to, że nadal szczęście będzie nam dalej dopisywało.
Roman Ciochoń, trener Sokoła po zwycięstwie 2-1 nad Rylovią:
Grało się nam ciężko, jak to w lokalnym pojedynku. Derby zazwyczaj kojarzą się ze sporą zaciętością. I tak też było w Borzęcinie. Przeciwnik grał bardzo ambitnie. Początek meczu należał do nas. Z czasem jednak Rylovia przejęła inicjatywę, a my straciliśmy bramke po błędzie w obronie. W międzyczasie oddaliśmy kilka strzałów, w tym Grzegorz Baran obił słupek uderzając na bramkę bronioną przez swojego brata Karola. Po zmianie stron z kolei Zabiegała strzelił w poprzeczkę. W drugiej połowie myślę, że inicjatywa należała do naszej drużyny i Rylovia nie zagrażała nam poza sporadycznymi akcjami. Gra toczyła się głównie na połowie przeciwnika. Nie zagraliśmy jednak dobrego meczu. Ciągle nie możemy wstrzelić się u siebie z odpowiednią jakością gry, aby na naszym boisku grać jak z Sandecją – choć może to zbyt duże wymaganie, bo to był mecz marzenie , czy chociaż zbliżyć się poziomem do tego spotkania.
Janusz Kuboń trener Rylovii po porażce 1-2 w derbach z Sokołem:
Zagraliśmy w tym meczu bez czterech podstawowych zawodników. Zamiast boiska musieli pauzować za kartki, być członkiem komisji wyborczej, wziąć udział w uroczystościach rodzinnych. Waleczności nam nie zabrakło, brakło jednak umiejętności utrzymania wyniku i chyba trochę szczęścia. Mogliśmy równie dobrze ten mecz zremisować. Gospodarze strzelili drugą bramkę po kontrze po niewykorzystanej przez nas stuprocentowej sytuacji. W ogóle ten mecz zaczął się dla nas pechowo, gdyż straciliśmy bramkę już w 2 minucie. Włożyliśmy w to spotkanie wiele sił, wiele walki, ale udało się wyrównać. Po przerwie Sokół miał optyczną przewagę, z której poza strzałem w poprzeczkę niewiele wynikało. Ich akcje kończyły się na naszym 16 metrze. O wyniku zadecydował strzał z rzutu wolnego Rafała Ciesielskiego, którego można określić mianem „stadiony świata”. Może gdybym miał większe pole manewru jeżeli chodzi o skład… w meczu zagrało dwóch chłopaków z drugiej drużyny. Na skład jakim dysponowaliśmy rozegraliśmy mimo wszystko dobry mecz. Niestety taka jest piłka, że liczy się to co wpadnie do bramki. Co ciekawe jesienią Ciesielski również strzelił nam bramkę, wtedy dawała ona remis Sokołowi. Nie mamy zamiaru rezygnować z walki o utrzymanie. Widzimy szansę na uniknięcie degradacji. Przed nami jeszcze sporo ligowych meczów. Będziemy walczyć do ostatniej kolejki.