– Mecz emocjonujący, a przynajmniej taki był w drugiej połowie – przyznał Krzysztof Adamuszek. – W pierwszej przeciwnik nam odskoczył dosyć wyraźnie nie tylko dzięki naszej nieskuteczności i błędom. Nie liczyłem tego, ale wydaje mi się, że w tej pierwszej połowie było jakieś dziesięć kontr, które zakończyły się bramkami, więc to oznacza, że praktycznie graliśmy bez powrotu. Gramy w tej chwili w takim składzie personalnym a nie innym, trenujemy tak a nie inaczej, bo praktycznie drużyna miała być wycofana z rozgrywek. To nasz dziewiąty mecz przegrany w ten sposób – jedną albo dwoma bramkami. Ciągle czegoś brakuje – zimnej krwi, doświadczenia – skomentował to spotkanie trener Zagłębia.
A czy bochnianom czegoś zabrakło? Czy szkoleniowiec MOSiR-u mógł być zadowolony z gry swych podopiecznych? – Jestem pod wrażeniem naszej gry i to w negatywnym tego słowa znaczeniu, bo czegoś takiego się nie spodziewałem, choć jako trener chyba powinienem – oświadczył Ryszard Tabor. – Graliśmy bardo źle, bez koncepcji, a od 20. minuty pierwszej połowy przecierałem oczy ze zdumienia co się z nami dzieje. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, nie próbuję teraz na gorąco wyciągać wniosków, bo nie jestem w stanie. Jestem zdenerwowany i jestem w szoku, gdyż nie funkcjonowało praktycznie nic. Taktyka w obronie, taktyka w ataku to była jakaś czarna dziura, także myślę, że teraz powinniśmy się wszyscy zebrać razem i proponuję żebyśmy poszli na kolanach do Częstochowy i podziękowali komu trzeba za ten mecz, bo naprawdę wróciliśmy z dalekiej podróży. Nie wiem czy zaważyła ta długa przerwa, ale nawet częściowo rozbity plan treningowy to nie jest żadne usprawiedliwienie – ocenił popis bochnian trener Tabor.
Bochnianie faktycznie pokazali w czasie tej konfrontacji dwa oblicza (to lepsze w pierwszej połowie), ale to nie zmienia faktu, że w początkowej fazie spotkania rywale jakoś szczególnie im nie zagrozili. – Początek trochę przespaliśmy, jak zwykle zresztą – mówił Maciej Sieczka. – Później trochę poprawiliśmy nasza grę, kilka piłek udało nam się wybronić – Bartek Milik trochę piłek podbił i grało się łatwiej. Szkoda, że znowu przegrywamy dwoma bramkami, ale taki jest sport. Cieszy, że przynajmniej podjęliśmy jakąś walkę i była to porażka z honorem – przyznał zawodnik SPR-u.
A jak ten mecz wyglądał w ocenie najskuteczniejszego zawodnika MOSiR-u? – Bardzo się cieszymy z wyniku, ale nasza gra pozostawiała wiele do życzenia. Na pewno była u nas wielka wola walki, bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz – mówił Jakub Spieszny. – Na początku graliśmy bardzo ambitnie w obronie, dzięki czemu zdobywaliśmy łatwe bramki z kontrataków i wypracowaliśmy dużą przewagę. Myślę, że tylko dlatego wygraliśmy ten mecz bo uzyskaliśmy po pierwszych dwudziestu minutach siedmiobramkową przewagę. Potem niestety to już była taka równia pochyła. Pojawiały się słabe rzuty, w obronie też coś przestało funkcjonować… Walczymy jednak dalej, musimy skupić się na treningach, bo ostatni mecz jest dla nas bardzo istotny – podkreślił ten, który w meczu z Zagłębiem osiem razy pokonywał bramkarza rywali.
Joanna Dobranowska
Fot. Joanna Dobranowska