BSF Bochnia – TPH Polkowice 9- 12 (4-3)
Bramki: Jurak 8′ – sam., Dąbrowski 12′, 29′, 39′, Leszczak 15′, 39′, 32′ – karny, Rynduch 20′, Konopacki 30 ‚ – sam., – Konopacki 6′, 31′, 40′, Barnicki 18′ – karny, 20′, 37′ Stachów 24′, 28′, 39′ – karny, Biały 26′, Międyrzecki 37′ , Subiś 40’ ,
BSF Bochnia: Krystian Jaszczyński, Robert Augustyn – Łukasz Piech, Robert Dąbrowski, Sebastian Leszczak, Kamil Rynduch, Mateusz Więsek, Maciej Balawender, Krystian Lewicki
Polkowice: Grzegorz Duda, Maciej Dudek – Adrian Międzyrzecki, Bartłomiej Subiś, Kacper Konopacki, Michał Barnicki, Dawid Biały, Daniel Walasek, Jakub Turowski Łukasz Stachów, Sebastian Jurak, Mateusz Kochman
To miał być mecz kolejki i chyba taki był. Miało być widowisko i rzeczywiście było. Miały być bramki i piękne akcje – i były. Zabrakło tylko zwycięstwa, a nawet i choćby remisu, który z przebiegu meczu byłby najbardziej sprawiedliwym wynikiem.
BSF przegrał 9-12, co jest wynikiem rzadko spotykanym na boiskach na futsalowych parkietach.Co gorsza, to także wynik, który mocno ogranicza już na początku rundy rewanżowej, szanse BSF-u na miejsce w pierwszej dwójce. Ostatni raz bochnianie stracili dwucyfrową ilość bramek z… TPH w Polkowicach w 1. kolejce ulegając tam aż 3-10. Polkowiczanie wyraźnie im nie leżą… Do tego jakże ważnego meczu gospodarze przystąpili z mocno uszczuploną ławką rezerwowych. Miast co najmniej dwóch czwórek, na ławce zasiadło trzech zawodników z pola oraz bramkarz. Trochę to mało na tak ważny mecz…
Niestety mniejsza ilość zawodników do zmiany odbiła się w kilku fragmentach meczu z wiceliderem. Pod koniec pierwszej połowy, kiedy BSF prowadził już 3-1, dał sobie wbić dwa gole do szatni. Na szczęście szczęśliwy strzał z rzutu rożnego Kamila Rynducha dał do przerwy gospodarzom prowadzenie. Po zamianie stron gospodarze wdali się w ostrą wymianę ciosów. Powodowana zmęczeniem przypominała ona bardziej grę amatorów, którzy nie myślą najpierw, aby nie stracić, ale by strzelić. BSF grał do przodu, bo też i nie miał w składzie zbyt wielu zawodników, którzy mogliby odpowiadać za grę defensywną. Krystian Lewicki i Łukasz Piech, to stanowczo za mało. Nie zobaczyliśmy w Bochni na parkiecie i Mateusza Kaczmarczyka i Tomasza Kozieła, a także Jakuba Podgórskiego, który odpowiada za grę ofensywną.
Bochnianie mocno odczuli trudy tego spotkania, które toczone było w szybkim tempie. Akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Kontratak gonił kontratak, a ilość wyprawowanych akcji bramkowych mogłaby zostać podzielona na kilka spotkań. Niestety z tej wymiany ciosów futsaliści Rafała Czai wyszli mocno pokiereszowani. Już po zmianie stron goście nie tylko odrobili straty, ale także wyszli na dwubramkowe prowadzenie, a wszystko w ciągu zaledwie 7 minut.
Bochnianie z trudem, ale jednak odrobili straty. nie potrafili jednak utrzymać na dłużej remisu. Zaledwie minutę po bramce samobójczej Kacpra Konopackiego, TPH strzeliło siódmego gola, na którego szybko odpowiedział z kolei Sebastian Leszczak. Zmęczone zespoły nie rezygnowały z gry ofensywnej i raz po raz kotłowało się pod bramką Grzegorza Dudy (nie wykorzystany rzut karny przez Leszczaka) i Krystiana Jaszczyńskiego. Trwało to do 37 minuty, kiedy to polkowiczanie zadali gospodarzom dwa mocne ciosy.
Do końca spotkania pozostało wówczas nie więcej niż 3 minuty. Gospodarze przegrywali dwiema bramkami. Wycofali bramkarza, którego miejsce zajął Kamil Rynduch. Szybkie rozgrywanie piłki na połowie polkowiczan sprawiło, że po kilkudziesięciu sekundach BSf strzelił bramkę kontaktową (Robert Dąbrowski), a chwilę później niezwykłej urody wyrównującą (Sebastian Leszczak).
Kolejny raz spojrzeliśmy wówczas na tablicę wyników, na której zegar wskazywał do końca spotkania niecałe sto sekund. Mimo remisu Rafał Czaja dążył do zwycięstwa nakazując swoim podopiecznym wycofanie bramkarza w chwili przejęcia piłki. nim jednak do tego doszło, prowadzący spotkanie duet sędziowski: Andrzej Śliwa i Wojciech Curyło zdecydowali się na odgwizdanie zagrania ręką przez jednego z zawodników BSF. Czy słusznie? Wydaje się nam, że w podobnych sytuacjach we wcześniejszych fragmentach meczu nie przerywali gry. W efekcie decyzji sędziego goście stanęli przed szansą podwyższenia rezultatu z przedłużonego rzutu karnego. Okazję tą wykorzystali.
Bochnianie z wprowadzonym kolejnym zawodnikiem z pola w miejsce Jaszczyńskiego ruszyli do ataku. Brakowało im jednak i czasu, a przez to i cierpliwości. Na 20 sekund przed końcem meczu Duda wyrzucił piłkę daleko spod własnej bramki. Pojedynek powietrzny z Rynduchem wygrał (czy nie było tam faulu?) Subiś, który skierował piłkę do pustej bramki. Pięć sekund później zrozpaczeni, rozgoryczeni i źli na decyzje sędziego bochnianie stracli kolejną bramkę, która przy gromkiej radości przyjezdnych ustaliła wynik meczu na 9-12.