Przedostatnie miejsce na koniec rundy, to chyba nie jest dla was szczyt marzeń. Biorąc jednak pod uwagę sytuację w jakiej znajduje się BKS, a także nikłe straty do miejsc gwarantujących utrzymanie, nie możemy mówić o tragedii spadkowicza z III ligi.
Na pewno nie. Nie tak dawno wszyscy zastanawiali się, czy BKS przystąpi do rozgrywek. Nie wzięliśmy udziału nawet w pierwszej kolejce. Nikt wówczas nie zastanawiał się ile ugramy punktów, ale czy w ogóle wyjdziemy na boisko. Udało się wystartować i dokończyć tę rundę. Udało się na tyle, że mimo przedostatniego miejsca – tak jak pan powiedział – mamy niewielkie straty, bo 3 punkty do 11. miejsca, a do 10. – 4 punkty. To raptem jeden, góra dwa mecze. Jest to niezła pozycja wyjściowa do tego, aby obronić się przed spadkiem.
Często mówi się, że drużyny, które zostają zdegradowane powinny w tej niższej lidze błyszczeć doświadczeniem. Przy tej waszej wąskiej kadrze ciężko było to dostrzec. Nie potrafiliście przełożyć doświadczenie trzecioligowego na ligę niżej.
Po tylu latach funkcjonowania w piłce przyznam, że podejrzewałem, że taki scenariusz jaki przypadł w tej rundzie BKS-owi może mieć miejsce. Wielu zawodników, na których poprzedni trenerzy stawiali, którzy dali im możliwość wypromowania się, odeszło. Pomijam Mateusza Kasprzyka, który jak wiadomo wypromował się dobrą grą do występów w lepszej lidze (oby takich odejść było jak najwięcej). Część zawodników została, ale z różnych względów nie grali w konkretnych meczach, lub w ogóle nie przystąpili do rundy. Zachowując odpowiednie proporcje, przykład BKS-u można porównać do spadków zespołów z ekstraklasy: Zagłębia i Widzewa. W Lubinie, gdzie jest stabilizacja finansowa utrzymano kadrę, a nawet ją wzmocniono i ta drużyna liczy się w alce o awans. W Widzewie podobna jest sytuacja do naszej. Najlepsi lub ci najbardziej promowani odeszli. Zostali ci, którzy chcą grać dla tego klubu, którzy chcą zbierać doświadczenie w tej klasie rozgrywkowej. W Łodzi i u nas nie ma pieniędzy w klubowej kasie. Na boisko wybiegali ci, którzy chcieli dać tym klubom szansę na przetrwanie.
Mówił pan, że nie wiadomo było czy BKS przystąpi do rozgrywek. Długo budowaliście ten zespół. Porównując zespół z początku rozgrywek z tym z końcowych kolejek otrzymamy obraz dwóch niemal różnych drużyn.
Niektórzy zawodnicy nie trenowali z pierwszą drużyną w III lidze. Byli to juniorzy, czy też zawodnicy z dalszego planu. Teraz przyszło im rywalizować i grać w pierwszym składzie. Ich przygotowanie motoryczne było różne. Tym gorzej, że okres przygotowawczy z wiadomych przyczyn był bardzo krótki, a na dodatek nie wszyscy mogli w nim uczestniczyć. Początkowo grali ci, o których można było powiedzieć, ze coś umieją. Jeżeli już wygrywaliśmy mecze, to na bazie ambicji i zaangażowania.
Trzy powroty do drużyny – Piotr Górecki oraz Marcinowie Gawłowicz i Motak pod koniec rundy stanowili o sile linii defensywnej. Ciężko teraz sobie wyobrazić BKS-u bez nich.
Każdy z nich był na wagę złota. Marcin Gawłowicz ma bardzo bogata karierę piłkarską wnosi wiele wartości nie tylko do naszego zespołu, ale i całej ligi. Piotrek choć kwalifikuję go do grupy zawodników młodego pokolenia, ma spore papiery na granie. Jest to cichy chłopak, ale na tej pozycji, na której gra uważałem go za jednego z lepszych w III lidze. Marcin Motak, to z kolei dobry, twardy zawodnik, który ma umiejętność mobilizowania pozostałych zawodników.
Przed sezonem wydawało się, że liderem drugiej linii będzie Sebastian Turczyn. Kontuzje tego zawodnika jednak spłatały wam figla.
Oczywiście. Sebastian to jeden z bardziej kreatywnych zawodników nie tylko BKS-u, ale także IV ligi. Już wcześniej wyróżniał się w III lidze. Pamiętajmy, że ma także za sobą występy w I lidze. Szkoda chłopaka, bo te kontuzje z pewnością pokrzyżowały mu plany. Przed rozpoczęciem sezonu miał kilka propozycji z wyższych lig. Postanowił pozostać w Bochni.
Najsłabszy i najlepszy mecz BKS w rundzie jesiennej, to…?
Najsłabszy to ten z Rylovią, podczas którego byliśmy tylko na boisku. Z kolei porażka – w bardzo ważnym spotkaniu z Dąbrovią – spowodowana była indywidualnymi błędami zawodników. Uważam, ze w tym meczu mieliśmy okresy bardzo dobrej gry. Najlepszy? Z Żabnem nie był zły. Nieźle zaprezentowaliśmy się z Lubaniem, z którym musieliśmy gonić wynik. Paradoksalnie dobry mecz zagraliśmy z Rytrem, z którym powinniśmy do przerwy prowadzić pięcioma, sześcioma bramkami, a w 90 minucie straciliśmy gola na 2-3 i przegraliśmy mecz. Gdzieś jednak musieliśmy zapłacić to frycowe.
Wiadomo jaka jest sytuacja BKS-u. Nie wiadomo więc jaka będzie przyszłość klubu. Jakie są przesłanki do tego, aby runda rewanżowa była bardziej owocna.
Ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno prezes – Marcin Krokosz – robił wiele, aby przy pustej kasie umożliwić nam wyjazd na mecz. Swoimi staraniami dał BKS-owi kolejną szansę na to, aby nie zaprzepaścić 90-letniej historii. Ciężko mi powiedzieć, co będzie dalej. Wiem, że prezes stara się, aby było lepiej. Pytanie o kadrę powinno być kierowane do trenera. Ale niestety nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Nie wiem co będzie dalej z klubem. Zapewne ważą się teraz losy BKS-u. My na to już wpływu nie mamy.