Trzy mecze, w których bochnianie rozgrywali po pięć setów i trzy porażki – początek sezonu 2014/2015 jest dla bochnian po prostu koszmarny. W Sanoku wcale nie miało być łatwo, ale też nikt nie sądził, że koszmar bocheńskiej ekipy będzie trwał dalej. Niestety, jedyne co się zmieniło w porównaniu do pierwszych trzech spotkań to fakt, że tym razem Contimax przegrał po czterech setach, a nie po tie breaku…
Pewni w tym co robią sanoczanie i może trochę stremowani bochnianie – tak wyglądał początek pierwszej partii spotkania rozgrywanego w ramach czwartej kolejki. Gospodarze wyszli na niewysokie prowadzenie, ale do podopiecznych Roberta Banaszaka szybko dotarła myśl o wadze tego spotkania – spotkania mogącego przerwać czarną serię MOSiR-u. Każda seria kiedyś skończyć się musi i wydawać się mogło, że to właśnie na sanockiej ziemi przyjdzie przełamanie. W tym przełamaniu dopomóc miał bochnianom Jakub Zmarz – wychowanek ekipy z Sanoka, który już drugi sezon zdobywa punkty na konto Contimaxu. Czy mu się to udało? W pierwszym secie pokazał się z naprawdę bardzo dobrej strony, bo nie tylko atakami z krótkiej straszył rywali, ale i swą zagrywką potrafił zaskoczyć przeciwników.
Zresztą nie on jeden dał popis z pola serwisowego, bo za sprawą bocheńskich zagrywek sanoczanie mieli sporo problemów z dokładnym przyjęciem, a co za tym idzie – z rozegraniem bardziej kombinacyjnych akcji. Wprawdzie bochnianie radzili sobie ze zmiennym szczęściem, ale potrafili wybrnąć w tej partii nawet z niezwykle trudnej sytuacji, jak na przykład wtedy gdy Mateusz Jarzyna przejął obronną funkcję Bartosza Luksa, a ten z kolei zabawił się w rozgrywającego. Set pierwszy padł łupem podopiecznych Roberta Banaszaka, którzy pokonali TSV 25:20.
Powody do zadowolenia rzeczywiście były po stronie MOSiR-u, ale zespół z Sanoka nie lideruje w drugoligowej grupie szóstej z przypadku, co też potwierdził w kolejnej partii. Może i bochnianie dzielnie walczyli, a Konrad Stajer miał moment, w którym jego ręce stanowiły zaporę nie do przejścia dla atakujących TSV, ale to nie wystarczyło by odnieść zwycięstwo w drugim secie. Podopieczni Piotra Podpory zaczęli skutecznie kontrować, a do tego wszystkiego sprzyjało im jeszcze szczęście. Czy patrząc z perspektywy Contimaxu mogło być jeszcze gorzej? Szybko okazało się, że może… W trzecim secie Szymon Ścislak zaczął mieć spore problemy ze skutecznym atakiem, ale gorsze było to, że nie on jeden „zaciął się” w ofensywie. Na pomoc ruszyli Krzysztof Pustelnik oraz Jakub Habel, ale tego seta także nie udało się uratować.
Bochnianie mieli jeszcze nadzieję na doprowadzenie do tie breaka, ale ta nadzieja umarła w czwartym secie. Koszmarna czarna seria ekipy Contimaxu trwa nadal…
TSV Cell Fast Sanok – Contimax MOSiR Bochnia 3:1 (20:25, 25:22, 25:15, 25:20)
TSV: Piotr Wesołowski, Daniel Gąsior, Tomasz Kusior, Paweł Rusin, Dariusz Jakubek, Jakub Kalandyk, Piotr Sokołowski (libero) oraz Grzegorz Mańko, Rafał Matuła, Marcin Golonka.
Contimax: Mateusz Jarzyna, Konrad Stajer, Jakub Zmarz, Roman Kącki, Jakub Czubiński, Szymon Ściślak, Bartosz Luks (libero) oraz Krzysztof Pustelnik, Maciej Grajoszek, Jakub Habel, Rafał Madej.
Wyniki pozostałych spotkań 4. kolejki:
Płomień Sosnowiec – MKS Andrychów 3:1 (25:20, 19:25, 25:22, 25:17)
LKS Kłos Olkusz – MCKiS Jaworzno 0:3 (29:31, 13:25, 18:25)
PWSZ Karpaty Krosno – Wisłok Strzyżów 3:1 (25:20, 25:23, 25:27, 25:18)
Błękitni Ropczyce – Hutnik Dobry Wynik Kraków 0:3 (24:26, 21:25, 19:25)
Tabela grupy VI drugiej ligi po 4. kolejce
(mecze, punkty, sety, małe punkty)
1. TSV Cell Fast Sanok 4, 12, 12:2, 358:307
2. PWSZ Karpaty Krosno 4, 9, 11:7, 423:404
3. MCKiS Jaworzno 4, 8, 10:5, 369:332
4. UKS Hutnik Dobry Wynik Kraków 4, 8, 9:5, 330:304
5. KS Błękitni Ropczyce 4, 6, 7:7, 336:328
6. MKS Płomień Sosnowiec 4, 6, 9:9, 379:390
7. MKS Andrychów 4, 5, 7:9, 339:343
8. Contimax MOSiR Bochnia 4, 3, 7:12, 391:402
9. LKS Kłos Olkusz 4, 3, 3:10, 274:320
10. MKS Wisłok Strzyżów 4, 0, 3:12, 300:369
Joanna Dobranowska
fot. Joanna Dobranowska