BKS – Rylovia 1-3 (0-2)
Bramki: Michał Ruchałowski 85′ – Dawid Smęda 30′, Sebastian Greń 38′, Piotr Stawarz 50′
BKS: Krystian Jaszczyński- Krzysztof Mazur, Michał Ruchałowski, Patryk Górszczyk (55′ Daniel Bukowiec), Krystian Lewicki, Jarosław Siwek, Mateusz Fortuna, Mateusz Klesiewicz, Zubel Sławomir, Sebastian Turczyn, Grzegorz Mus.
Rylovia: Karol Baran, Krystian Hebda, Stawarz Piotr, Kuboń Grzegorz, Motylski Michał, Stachowicz Józef (50′ Sady Arkadiusz), Smęda Dawid (73′ Tomasz Wilk), Kuboń Wojciech, Greń Sebastian (85′ Kyrcz Kacper), Żaba Dawid, Skrzyński Albert (90′ Piątek Dawid).
Bocheński KS po trzech kolejkach IV ligi ma jeden punkt.Fakt, że nie rozegrał jednego spotkania nie jest w tym wypadku żadnym usprawiedliwieniem, bochnianie na dzień dzisiejszy zajmują przedostatnią lokatę. Jeżeli w niedzielę wygra Jastrząbka, zespół Sławomira Zubla spadnie na samo dno. Niestety pesymistyczny początek relacji wynika z obrazu gry jakiego byliśmy świadkami w sobotnie późne popołudnie przy Parkowej.
O ile w meczu z Polanem dostrzegaliśmy wiele aspektów gry, które rozbudzają nadzieje Bocheńskiego, o tyle przeciwko Rylovii zbyt wielu ich nie widzieliśmy. A szkoda. Bocheński zaprezentował się słabo jako zespół. Zwłaszcza w formacji defensywnej, łącznie z bramkarzem widać było wiele nerwowości, braku pewności siebie, co przekładało się na proste błędy techniczne i w ustawieniu zawodników. Niektóre wpadki, przy szerszej kadrze, skutkowałyby odesłaniem poszczególnych piłkarzy na kilka meczów na ławkę rezerwowych celem przemyślenia swojej postawy. W Bochni ławka na taki luksus jest zbyt krótka. Nie lepiej było w pomocy, gdzie wyraźnie pod formą jest Sebastian Turczyn, na którego w Bochni przecież bardzo liczą, a boki pomocy są tyleż dynamiczne co chaotyczne. Z powodu braku zgrania, wypracowania w okresie przygotowawczym schematów, w ataku miota się środkowy napastnik, który zamiast czekać na piłki czając się na nie w świetle bramki rywala, zmuszony jest do ścigania się z kolejnymi rywalami na skrzydłach. Mimo to jednak udało się gospodarzom przeprowadzić kilka akcji, które mogły zakończyć się bramkami (Zubel, Mus).
Na tle BKS-u dobrze zaprezentowała się Rylovia, która po strzeleniu bramek nie pozwoliła gospodarzom na rozwinięcie skrzydeł. Cofnęła się na przedpole swoje bramki i uważnie czekała na okazje do kontrataków. Ta taktyka bardzo odpowiadała gościom, którzy prostymi środkami przedostawali się w okolice pola karnego bochnian. Solidna postawa defensorów pozwalała na komfort gry szybkim atakiem. Założenia trenera Kubonia okazały się trafne, gdyż przy stanie 0-3, goście mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia rezultatu.
Pierwszy gol dla gości padł po indywidualnej akcji Dawida Smędy, który ściął z piłką do środka i uderzył w kierunku bramki, w której zasłonięty w tym momencie był Krystian Jaszczyński. Kolejne trafienie nastąpiło w wyniku zamknięcia przez Grenia dośrodkowania na dalszy słupek z rzutu wolnego. Bramka na 0-3 to z kolei pokłosie faulu Górszczyka na Smędzie w polu karnym. Jedyne trafienie dla gospodarzy było autorstwem Michała Ruchałowskiego. Stoper BKS strzelił piłkę głową wykorzystując dokładne i mocne dośrodkowanie z rzutu wolnego Daniela Bukowca.
Kolejne spotkanie zespołu Sławomira Zubla już w najbliższą środę. Rywalem Bocheńskiego będzie w Pucharze Polski Szreniawa Nowy Wiśnicz, której trenerem jest Marcin Motak…