Na początek pewna refleksja. Czy pamiętacie sezon, w którym Okocimski awansował w cuglach do I ligi? Drużyna Krzysztofa Łętochy zdobyła wówczas 71 punktów i wyprzedziła aż o 16 „oczek” drugi w tabeli Stomil Olsztyn. Na tak imponujący dorobek punktowy złożyły się przede wszystkim świetne wyniki na własnym stadionie – 10 zwycięstw i pięć remisów (bez porażki). Oprócz wyraźnego pozostawienia w tyle Stomilu, brzeszczanie pozostawili także w pokonanym polu Puszczę, z którą zremisowali 0-0 na własnym boisku oraz pokonali ją w Niepołomicach 1-0.
Minęły dwa lata, po których już Okocimski żegna się z I ligą, będąc wyprzedzony przez dwa wymienione kluby. To żaden wstyd spaść z ligi, zwłaszcza kiedy klub ma ogromne problemy organizacyjno – finansowe. Tym bowiem działacze Okocimskiego tłumaczyli swoją pozycję w strefie spadkowej w ubiegłym sezonie (przed spadkiem uratował brzeszczan brak licencji dla warszawskiej Polonii) oraz ostatnim miejscem po zakończeniu rundy jesiennej dopiero co zakończonego sezonu.
Do piłkarskiej wiosny Okocimski miał przystąpić odmieniony. Nowy – stary sponsor z większymi funduszami uruchomił procesy kadrowe, których dawno nie widziano w Brzesku.
Zimą klub opuścili: Damian Buras, Piotr Darmochwał, Tomasz Marut, Mateusz Niechciał, Jarosław Palej, Patmore Shereni, Michał Szewczyk, Maciej Termanowski i Wojciech Wojcieszyński. Bolesną stratą okazały się zwłaszcza odejścia kapitana zespołu – Wojcieszyńskiego, jednego z najlepszych strzelców zespołu w ostatnich latach – Piotra Darmochwała oraz dynamicznego skrzydłowego lub bocznego pomocnika – Michała Szewczyka, który po jednej rundzie wrócił do Wisły.
W miejsce tych, którzy odeszli na Okocimską zawitała dziewiątka: Jakub Grzegorzewski, Łukasz Tymiński. Jakub Kapsa, Mateusz Kuchta, David Kwiek, Dariusz Sosnowski, Łukasz Sosnowski, Aleksander Ślęczka, Kacper Tatara.
Opisując nową kadrę Okocimskiego napisaliśmy w marcu, że robi wrażenie. W końcu – myśleliśmy – trener Stach otrzymał napastnika, a nawet dwóch, na brak którego tak bardzo narzekał. Posiada doświadczonych pomocników, szybkich i przebojowych bocznych pomocników oraz możliwość manewru w defensywie.
Jakub Grzegorzewski w meczach kontrolnych spisywał się znakomicie seryjnie trafiając do bramek rywali. Gra niczym profesor ocenił go jeden z trenerów zespołów, który w okresie przygotowawczym mierzył się z Okocimskim. Nic więc dziwnego, że sprowadzenie go do Brzeska odbiło się szerokim echem w środowisku piłkarskim. Różnicę w środku pola miał robić także zaprawiony w bojach ekstraklasy Tymiński, a swoje doświadczenie w walce o utrzymanie sprzedać mieli David Kwiek i Kacper Tatara.
Grzegorzewski wystąpił w dziesięciu meczach, w tym w ośmiu od pierwszej do ostatniej minuty. Zawiódł na całej linii. Nie zdobył żadnej bramki, choć mógł. Liderem zespołu nie został także Łukasz Tymiński, który wystąpił w 13 meczach, ale tych od pierwszej do ostatniej zaliczył tylko cztery. Podobnie jak Grzegorzewski nie strzelił gola. Kacper Tatara zasłynął głównie tym, że w swoim debiucie – z GKS Bełchatów – w Brzesku wszedł na boisku po przerwie i przed końcem spotkania z niego zszedł. Bynajmniej nie z powodu kontuzji. Trener Stach powiedział podczas pomeczowej konferencji prasowej, że Tatara długo murawy nie powącha (materiał wideo TUTAJ) i… wystawił go w pierwszym składzie tydzień później. Niestety statystyki dla Tatary są równie bolesne jak dla wcześniej opisywanej dwójki: 13 spotkań, 2 od 1 do 90 minuty, łącznie prawie 600 minut i bez gola. Do grona zawodników, którzy nominalnie powinni strzelać bramki przywołujemy też Dariusza Sosnowskiego, który po nieudanej przygodzie w Zawiszy wrócił do Brzeska, aby pokazać co potrafi (w poprzednim sezonie zaliczył epizod – choć i to za dużo powiedziane – 1′ – w ostatnim meczu z Wartą). Wiosną napastnik wystąpił w 5 meczach, w których na boisku przebywał prawie 200 minut, tak jak poprzednicy – bez gola.
Okocimskiego nie zbawił także Jakub Kapsa wypożyczony z rezerw Lecha (14 meczów, 2 pełne, zero goli) oraz Dariusz Sosnowski (zaledwie 5 meczów, łącznie niecałe 200 minut).
Spośród sprowadzonej dziewiątki najlepiej wypadł chyba Mateusz Kuchta. Młody bramkarz wypożyczony z Górnika Zabrze zdecydowanie wygrał rywalizację między słupkami Okocimskiego (choć trzeba też zwrócić uwagę, że w klubie nie było zbyt wielu młodzieżowców, a w zespole I ligi na boisku musi przebywać przynajmniej jeden taki zawodnik). Golkiper został także powoływany do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Z niezłej strony pokazał się również David Kwiek. Wychowanek krakowskiej Wisły zagrał w piętnastu z szesnastu meczach rundy wiosennej. Strzelił w nich jednego gola (Górnikowi w Łęcznej) złapał pięć żółtych kartek i dwie czerwone (z czego jedna była konsekwencją dwóch żółtych).
Okocimski na wiosnę zdobył tylko pięć bramek (!), a stracił ich aż 29. To wynik katastrofalny zważywszy na nakłady jakie klub poniósł na sprowadzenie piłkarzy (rejestracja zawodników w PZPN – 5.000 zł od piłkarza, plus pensje, które dla doświadczonych zawodników nie mogły być niskie nawet na poziomie I ligi) z tak zwanym nazwiskiem. Dość powiedzieć, że najlepszymi strzelcami z dorobkiem 4(!) goli zostali grający tylko jesienią Wojcieszyński i Darmochwał.
Wysiłek klubu na wzmocnienie składu, które nastąpiło głównie dzięki większemu zaangażowaniu się głównego sponsora – firmy Can – Pack (którego nazwa pojawiła się nawet w nazwie zespołu) poszedł na marne.
Źródło: 90minut.pl, własne