Tak zdobyty punkt, w takich okolicznościach powinien być impulsem dla pana drużyny, znakiem , że zdobywanie punktów w III lidze nie jest sprawą nieosiągalną…
Myślę, że jak ktoś słuchał, czy też czytał mojego wywiadu z Sołą, że w porażce 1-5 widzę pozytywy, to myślę sobie, że wiele osób pomyślało sobie co ten Krok opowiada? Głupoty jakieś niestworzone. W Oświęcimiu powiedziałem, że punkty nie zdobywa się za wartości artystyczne, ale za to co wpadnie do siatki. Mimo, że Korona prezentowała się w grze, zwłaszcza w pierwszej połowie, a łącznie tak do 65 minuty lepiej – rozgrywali piłkę, to myśmy mieli więcej sytuacji stuprocentowych. Sławek Zubel miał dwa razy sytuację sam na sam, trzeci raz groźnie strzelał głową, a rywale oprócz dwóch piłek, które wylądowały w bramce, ale ze spalonego, nie stworzyli jakiejś stuprocentowej sytuacji. Bramka, którą straciliśmy była powiedziałbym podobna do tej, którą straciliśmy z Sołą: zagrana piłka w pole karne, brak kontroli nad tym gdzie jest przeciwnik. Korona nie strzeliła bramki dlatego, że była lepsza, ale dlatego, że sami zgubiliśmy krycie. Do przodu gramy coraz lepiej. W obronie z Koroną było dobrze, bo jednak straciliśmy jedną bramkę, ale jestem bardzo zadowolony.
A nie uważa pan, że zatracenie instynktu strzeleckiego Sławomira Zubla wynikać może z tego, że otrzymuje on piłki na walkę, na dalekie dobiegi, które kosztują go wiele sił, których ubytek ma wpływ na koncentrację w sytuacji, kiedy dochodzi do strzału?
Powiem tak: patrząc bardzo płasko na mecz, analizując tylko i wyłącznie sam aspekt meczu, to co się na nim dzieje, to oczywiście byłoby to trafne, bardzo trafne spostrzeżenie. Tylko proszę zrozumieć, że piłki , które Sławek Zubel powinien dostać są wypracowywane przez cały zespół. W sytuacji, w której znajdujemy się pod ścianą, choć nad kreską jeszcze i walczymy o to utrzymanie, na chłopakach ciąży ogromna presja. Nie ma luzu, nie ma swobody, każda decyzja podejmowana na boisku wiąże się w podświadomości każdego piłkarza z tym, że za chwilę – jak stracę piłkę, możemy stracić bramkę. Do tego wysokie przegrane na wyjazdach: tu pięć, tu pięć. Tu jest więc taki problem. Brakuje swobody, luzu, wiary w siebie w grze. Dlatego też oddaliśmy pole w pierwszej połowie Koronie. Chcieliśmy sprawdzić jak ta gra u nich wygląda. Jak rozgrywają, jak przesuwają. I dopiero wtedy chcieliśmy wprowadzić korekty w ustawieniu, które miały miejsce po przerwie. Te spowodowały, że tych sytuacji po zmianie stron mieliśmy więcej. Piłka nożna to łańcuszek wielu elementów, na który składają się nie tylko twardość i wielkość boiska, jakości piłki, indywidualna forma zawodnika w danym meczu, tylko wiele czynników. Mimo to Sławek miał dwie sytuacje sam na sam. Pierwszą miał dograną, drugą sam sobie wypracował. Nie strzelił. Myślę, że on też jest bardzo mocno zmotywowany. Jest takie prawo Yerkesa-Dodsona z psychologii sportu, mówiące że zbyt duży poziom motywacji powoduje obniżenie zdolności fizycznych organizmu. Uważam, że to też może mieć przełożenie na naszą sytuację. Chłopcy bardzo chcą, czasami aż za bardzo, ale nie ma się co dziwić. Presja wyniku, przegrane wcześniej mecze, błędy, które popełniają mają wpływ na ich dyspozycję. Trzeba zrozumieć, że tym chłopakom jest naprawdę ciężko. Uważam, ze z Koroną zagraliśmy dobre, emocjonujące spotkanie i bardzo cieszę się z tej strzelonej w 93 minucie bramki.
Pewnie jeszcze bardziej zespół zbudowałby się zwycięstwem, samymi remisami ligi nie obronicie.
Zdaję sobie z tego sprawę. To jest tak: mecz w Porońcu 5-0, potem drużyna zremisowała, później znowu porażka – tym razem w Bodzentynie 5-1i później remis z KSZO, przed tygodniem 5-1 w Oświęcimiu i znowu remisujemy. Mam nadzieję, ze nie będzie prawa serii. Na Unii zagramy na pewno lepszy mecz. Chłopcy sami widzą, ze poprawiając pewne niuanse w grze zrobić powiedzmy przyzwoity wynik. Dobrze powiedział pan, że remisami się nie utrzymamy, ale każdy remis to też – mimo wszystko – punkt. Punkt z czołówką daje chłopcom pozytywnej motywacji, podnosi w nich wiarę we własne możliwości i umiejętności, że jednak można.