Przedsezonowe zmiany
Nim jeszcze sezon w pełni się rozpoczął, w składzie bocheńskiej drużyny zaszło sporo zmian. Skład ekipy trapionej w sezonie 2012/2013 kontuzjami – można powiedzieć – nieco się „rozsypał”. Z drużyny odeszli Mateusz Mrozowski, Artur Wilanowski, Piotr Kozub oraz Damian Nowak. W ekipie Contimaxu zabrakło także zmagającego się z kontuzją kolana Krystiana Kmiecika, a na odejście zdecydowali się również Karol Galiński i Adam Szałańki. Obaj zawodnicy zostali skuszeni przez ofertę pierwszoligowego AGH 100RK Kraków i z takiej propozycji po prostu nie mogli nie skorzystać.
Z drużyny, która poprzedni sezon zakończyła na siódmej pozycji, zostało zaledwie pięciu zawodników: dwaj środkowi: Michał Nieckarz i Sebastian Sobaniec, dwaj przyjmujący: Jakub Czubiński i Roman Kącki, a także rozgrywający Jakub Habel. Skład MOSiR-u wymagał znacznych uzupełnień i te „luki” faktycznie zostały wypełnione. Do drużyny dołączyli następujący zawodnicy: atakujący – Szymon Ściślak (MKS MDK Warszawa), Aleksander Juszczyński (wychowanek AZS UWM Olsztyn, ostatnio Chemik Olsztyn), Adam Smęda (z grup młodzieżowych MOSiR-u), środkowi – Rafał Madej (AWF Kraków), Maciej Żeleźnik (Iskierka Tarnów), Jakub Zmarz (Mansard Sanok), przyjmujący Dawid Małysza (Volley Rybnik) oraz rozgrywający Julian Mituniewicz (Metro Warszawa). Ten mocno odnowiony, ale przede wszystkim odmłodzony skład walczyć miał w tym sezonie na drugoligowych parkietach. Jak ta walka w wykonaniu bochnian wyglądała?
Powolne rozkręcanie
Już mecz otwierający tegoroczne rozgrywki pokazał, że młodzieńcza fantazja to zdecydowanie za mało na przeciwnika. Bochnianie spotkali się z zespołem z Ropczyc i tego spotkania nie mogą zbyt dobrze wspominać. – Chyba za bardzo chcieliśmy pokazać się z dobrej strony – mówił po tym meczu trener Robert Banaszak. I rzeczywiście, bochnianie wyraźnie chcieli namieszać w szeregach Błękitnych, ale to co na pierwszy plan wysuwało się w grze bochnian to nerwowe zagrania i błędy. Błędy towarzyszyły im zresztą również w spotkaniu z krakowskim Hutnikiem i niestety ten mecz zakończył się równie szybko co pierwsze spotkanie z ekipą z Ropczyc… Dwa mecze i dwie porażki bez ugranego seta – zespół z Solnego Grodu nie miał powodów do zadowolenia, ale proces rozkręcania się bochnian w końcu zaczął szybciej postępować.
Pierwszy triumf wpadł na konto Contimaxu po spotkaniu z MKS-em Andrychów, a i druga wygrana w sezonie stała się faktem. Mecz z Mansardem Sanok nie wyglądał jednak najlepiej. – Ciężko powiedzieć, że był to mecz na poziomie drugiej ligi – mówił po tym spotkaniu opiekun MOSiR-u. Zarówno jedna, jak i druga drużyna nie popisała się w tamtym meczu, ale o ile gra rywala nie interesowała aż tak bardzo sympatyków bocheńskiej drużyny, o tyle już styl gry siatkarzy z Miasta Soli był pod ich ścisłą kontrolą. A rzeczywiście było co kontrolować, bo już do końca pierwszej rundy bochnianie radzili sobie na drugoligowych parkietach ze zmiennym szczęściem. Jedna rzecz, że momentami brakowało im po prostu szczęścia, ale druga, że bochnianie sami sobie fundowali nerwówki. – Błędy, błędy i jeszcze raz błędy: w zagrywce, w ataku… – wyliczał po jednym ze spotkań Jakub Czubiński. – W najważniejszych momentach nie kończymy – wydawałoby się – prostych piłek, przegrywamy końcówki – podkreślał przyjmujący Contimaxu. Nie da się ukryć, był to olbrzymi mankament bocheńskiej ekipy i to mankament, z którym zespół MOSiR-u poradzić sobie nie potrafił.
Szarpana walka o pierwszą piątkę
Mimo wspomnianego mankamentu bochnianie pokazali też, że potrafią być groźni. Jeszcze w końcówce pierwszej rundy postraszyli nieco lidera z Krosna, ale za to w rundę rewanżową weszli już z naprawdę głośnym przytupem. Najpierw rozprawili się w tie breaku z zespołem Błękitnych, a następnie odpłacili się krakowianom za porażkę z pierwszej rundy, pokonując we własnej hali Hutnik 3:2. Wydawać się mogło, że i mecz w Andrychowie zakończy się zwycięstwem bochnian w piątym secie, a ta wygrana znacznie przybliży drużynę z Bochni do pierwszej piątki drugoligowej tabeli. Niestety, prawda okazała się dla siatkarzy Contimaxu brutalna. Mimo prowadzenia 14:12, zespół trenera Banaszaka nie zdołał wywalczyć w hali MKS-u wygranej, a kolejne mecze również nie zwiastowały niczego dobrego bocheńskiej ekipie.
– W pierwszym secie po prostu nas nie było – mówił o konfrontacji z Energetykiem Jaworzno szkoleniowiec MOSiR-u. Bochnianie popełniali błędy w każdym elemencie siatkarskiego fachu, a jeśli już zdobywali punkty to przychodziło im to z prawdziwym trudem. Nie lepiej było w meczu z Wisłokiem Strzyżów: – Zawiodła skuteczność na kontrach – bardzo dużo piłek podbijaliśmy, ale nie potrafiliśmy skończyć czasem nawet na pojedynczym bloku. Zagrywką także nie zrobiliśmy rywalowi krzywdy – wyliczał rozgrywający MOSiR-u, Jakub Habel. Ekipa z Miasta Soli miała jeszcze szansę na realizację swych marzeń, ale prawdę powiedziawszy – zważywszy na fakt, że w kolejnym meczu bochnianie spotkać się mieli z niekwestionowanym liderem rozgrywek – były to szanse raczej iluzoryczne. I faktycznie, przegrana z Karpatami Krosno w meczu wyjazdowym całkowicie zamknęła bochnianom drogę do awansu do pierwszej piątki ligowej tabeli. Jedyne, co pozostało siatkarzom z Solnego Grodu w tym sezonie to walka w czterozespołowe grupie o utrzymanie.
Szósta lokata „przyklepana”
– W naszej grupie jesteśmy na pierwszym miejscu, startujemy z bonusem 9 punktów i mamy sześć spotkań do rozegrania – mówił o sytuacji ekipy z Miasta Soli, Robert Banaszak. – Prawda jest taka, że musimy teraz wychodzić na boisko i pokazywać, że jesteśmy mocni, bo rzeczywiście niewiele brakło nam do tej pierwszej piątki – zaznaczył opiekun MOSiR-u. Co warto podkreślić, pod koniec rundy rewanżowej kontuzji barku uniemożliwiającej atak nabawił się przyjmujący Contimaxu – Dawid Małysza i na tej pozycji zamienił go Roman Kącki, który zresztą w poprzednim sezonie występował na przyjęciu. Z racji problemów zdrowotnych sezonu nie mógł dokończyć także Julian Mituniewicz, a już znacznie wcześniej kłopoty z barkiem wykluczyły z gry Sebastiana Sobańca, który do zespołu już nie powrócił. Nie można pominąć także Aleksandra Juszczyńskiego, który był zmiennikiem Szymona Ściślaka na ataku, a który z końcem roku 2013 zrezygnował z gry w zespole MOSiR-u.
Z takim nieco przeobrażonym składem bocheńska drużyna przystąpiła do sześciu ostatnich spotkań i w rezultacie, bochnianie cztery razy wychodzili z nich zwycięsko, a w dwóch przypadkach musieli pogodzić się z porażką. Te dwie przegrane nie zabrały im jednak pierwszego miejsca w mini grupie oznaczającego szóstą lokatę w całej drugoligowej tabeli. Bochnianie „przyklepali” to miejsce, choć prawdę powiedziawszy nie zawsze ich gra wyglądała tak jak życzyłby sobie tego trener czy choćby kibice.
Bocheńscy siatkarze potrafili z prędkością światła roztrwonić ciężko wypracowaną w meczu przewagę – jeden błąd oznaczał u nich całą lawinę nieudanych zagrań, a gdy do tych przestojów dołożyły się jeszcze komplikacje, jakie fundowali sobie w końcówkach setów to już w ogóle rysował się obraz prawdziwych miłośników nerwówek. I tak właśnie wyglądała gra Contimaxu w tym sezonie – młody zespół pokazał, że potrafi pogrozić palcem teoretycznie mocniejszym przeciwnikom, ale pewnych mankamentów w swej grze po prostu nie był w stanie zwalczyć. Mimo wszystko, ekipa prowadzona przez Roberta Banaszaka powinna być zadowolona z wyniku. Niedosyt wprawdzie zawsze pozostanie, ale nie ma sensu się zastanawiać co by było gdyby bochnianie do pierwszej piątki jednak awansowali. Sezon 2013/2014 został oficjalnie zamknięty i to jest fakt niezaprzeczalny.
Tabela drugoligowej grupy szóstej na koniec drugiej fazy sezonu 2013/2014 (mecze, punkty, sety, małe punkty)
1. PWSZ Karpaty Krosno 8, 27, 20:12, 726:684
2. KS Błękitni Ropczyce 8, 20, 18:14, 721:700
3. UKS Hutnik Dobry Wynik Kraków 8, 11, 16:18, 753:766
4. MKS Wisłok Strzyżów 8, 11, 16:19, 743:764
5. MCKiS Energetyk Jaworzno 8, 10, 12:19, 687:716
6. Contimax MOSiR Bochnia 6, 20, 13:10, 531:506
7. MKS Andrychów 6, 18, 14:7, 502:460
8. TSV Mansard Sanok 6 ,8 ,10:13, 510:520
9. STS Skarżysko-Kamienna 6, 8, 9:16, 512:569.
Joanna Dobranowska