Mecz początkowo przebiegał pod dyktando gospodarzy. Co rusz sunęły ataki na bramkę gości, jednak celowniki zawodników z Wiśnicza były jeszcze niewyregulowane. Po około kwadransie gry padł wreszcie pierwszy gol, a piłkę w siatce gości umieścił Kamil Duda. I wtedy nastąpiło przebudzenie Tarnovii. Kilka razy zawodnicy tej drużyny groźnie zaatakowali bramkę gospodarzy jednak również nieskutecznie. Jeden raz zaś przed utratą bramki uchronił drużynę Szreniawy słupek.
Po pierwszej połowie pachniało sensacją. Tarnovia, drużyna, która miażdżyła swoich rywali w sezonie jesiennym, przegrywała w Wiśniczu 0:1. (Przypomnieć należy, że pierwszy mecz tych drużyn zakończył się wygraną Tarnovii aż 8:1 a tarnowska drużyna zakończyła rundę jesienną strzelając 70 bramek drużynom przeciwnym przy zaledwie 12 bramkach straconych. Nota bene Szreniawa zanotowała na tym polu remis 32 bramki strzelone i 32 stracone).
Druga połowa początkowo miała przebieg podobny do pierwszej, ale po kilkunastu minutach to goście zaczęli składniej grać piłką a zawodnikom z Wiśnicza jakby brakło sił. Trener Motak dał odpocząć kilku graczom z podstawowego składu i skończyło się to utratą w krótkim odstępie czasu 2 bramek. Z pewnością byłoby ich więcej, ale dobrze w bramce spisywał się Piotrek Stachowicz – cichy bohater wczorajszego meczu.
Zawodnicy z Tarnowa ładnie grali piłką, widać było, że jest to drużyna poukładana, która zasługuje na miano wicelidera tabeli. Już w doliczonym czasie gry trener Motak popisał się wyjątkowym trenerskim wyczuciem i wpuścił ponownie do gry Franka Wierciocha, który doskonale podał do Kuby Czubali a ten wykorzystał „sam na sam” z bramkarzem i kibice krzyknęli gromko: „Jest!”.Mecz zakończył się tym razem szczęśliwym remisem Szreniawy 2:2.
Tekst nadesłany