Contimax MOSiR Bochnia – STS Skarżysko-Kamienna 3:0 (26:24, 25:12, 25:21)
Contimax: Jakub Habel, Michał Nieckarz, Jakub Zmarz, Roman Kącki, Jakub Czubiński, Szymon Ściślak, Dawid Małysza (libero) oraz Rafał Madej.
STS: Łukasz Kruk, Wiktor Skwarek, Piotr Brojek, Krystian Lisowski, Hubert Kuźdub, Marcin Szumielewicz, Karol Kowalik (libero) oraz Dominik Kiernoz, Piotr Kamiński.
Jak to już nie raz w tym sezonie bywało, pierwszy set w wykonaniu bocheńskich siatkarzy to tradycyjna nerwówka. Wprawdzie samo otwarcie meczu należało do gospodarzy – Jakub Czubiński postraszył rywala zagrywką, a Jakub Habel popisał się udaną kiwką – niemniej jednak w kolejnych akcjach nie wszystko wyglądało tak jak wyglądać powinno. Duet Szumielewicz – Brojek zatrzymał blokiem Jakuba Czubińskiego, po chwili Michał Nieckarz zepsuł zagrywkę, a Szymon Ściślak zaatakował w aut… Z trzypunktowego prowadzenia drużyny Contimaxu nic nie zostało (13:13). STS poczuł wiatr w żaglach, wyszedł na prowadzenie 15:17 i ta nieznaczna przewaga przez chwilę została przez graczy ze Skarżyska utrzymana. Jednakże chyba najdłuższa akcja tego meczu – w czasie której i jedna i druga drużyna popisywały się zarówno w ataku jak i w obronie – skończyła się pomyślnie dla graczy MOSiR-u i od tej chwili to w szeregach MOSiR-u zaczęło się dobrze dziać. Po udanych atakach Romana Kąckiego, Contimax wyszedł na prowadzenie 21:20 i mimo iż rywal zdołał jeszcze doprowadzić do stanu 24:24, to kolejne dwie akcje padły łupem bochnian.
Po szczęśliwej wygranej w pierwszym secie, bochnianie z przytupem weszli w drugą partię. Udany atak Kąckiego z lewego skrzydła, skuteczny blok Czubińskiego i as serwisowy, którego twórcą był Zmarz – bocheńska ekipa prowadziła już 3:0. Z tej „sielanki” nieco wyrwała jednak bochnian kontuzja tego ostatniego – Jakuba Zmarza… Krwotok z nosa środkowego Contimaxu został jednak opanowany i mimo iż tak naprawdę ta „zdrowotna komplikacja” powinna była „rozstroić” zespół prowadzony przez Roberta Banaszaka, to okazało się, że wprowadziła ona jeszcze większy zamęt w szeregi zawodników STS-u… Rafał Madej – który zastąpił na boisku kontuzjowanego kolegę – zafundował rywalom asa, a po chwili Michał Nieckarz najpierw perfekcyjnie wykończył krótką, ale i pocelował swym serwisem Huberta Kuźduba. Contimax prowadził kolejno 8:4, 11:6, 16:10, a rywale nie potrafili znaleźć recepty na swe kłopoty. Nie pomagały czasy brane przez grającego trenera Łukasza Kruka, nie pomagały zmiany – dwunasty punkt jaki ekipa gości zdobyła okazał się ostatnim punktem zdobytym przez nich w tej partii (25:12).
Set trzeci był stosunkowo wyrównany, a wynik remisowy często pokazywał się na tablicy świetlnej. Zawodnicy STS-u byli wyraźnie zmotywowani, gdyż wygrana w tej partii była ich ostatnią nadzieją na pozostanie w meczu. Podopiecznych trenera Kruka zagrzewała do boju grupka kibiców, którzy do bocheńskiej hali przybyli ze Skarżyska i szczerze powiedziawszy – dopingowali swą drużynę głośniej niż miejscowi kibice zespół MOSiR-u… Ten mocny doping nie pomógł jednak drużynie gości. Po akcji Jakuba Czubińskiego gospodarze wyszli na jednopunktowe prowadzenie (19:18) i nie dali się już wyprzedzić ekipie przyjezdnych. Contimax wygrał w tej partii 25:21, w całym meczu 3:0 i tym samym „przyklepał” szóste miejsce na koniec tegorocznych rozgrywek. Z kolei gracze STS-u mieli swą ostatnią szansę na to by zapewnić sobie utrzymanie w II lidze, ale wynik jaki padł w Bochni sprawił, że ich marzenia pękły jak bańka mydlana…
Joanna Dobranowska