BSF – Marex 4-3 (2-2)
Bramki: Szymanowski 7′, Litewka 19′, 39′, Piech 38′ – Budzik 13′, Świtoń 19′, Golly 40′.
BSF Bochnia: Kocot Miłosz, Data Mateusz – Szymanowski Łukasz, Piech Łukasz, Rynduch Kamil, Litewka Dawid, Kaczmarczyk Mateusz, Kaczmarczyk Michał, Podgórski Jakub, Balawander Maciej
Marex: Potempa Janusz, Ambroży Łukasz – Gawron Grzegorz, Świtoń Robert, Zygarski Artur, Golly Tomasz, Klaus Sebastian, Stachański Adrian, Węgrzyn Mateusz, Rymaszewski Dariusz, Budzik Tomasz, Szczyrba Łukasz, Kordaczka Mateusz, Swatek Dominik.
To nie miał być łatwy mecz dla BSF-u i nie był. Chorzowianie postawili trudne warunki gry, a dodatkowo okazało się, że na rozgrzewce kadra Rafała Czai uszczupliła się o jednego zawodnika – z powodu kontuzji pleców z Mareksem nie zagrał Tomasz Kozieł.
Spotkanie miało wyrównany charakter. Żaden z zespołów nie potrafił osiągnąć wyraźnej przewagi, przejąć inicjatywy. Wiele było strat, choć wynikało to głównie z dużego zaangażowania w odbiór piłki – pressing i twardą walkę bark w bark.
Goście momentami prezentowali bardzo skuteczny pressing jak gdyby dając do zrozumienia, że znają sposoby rozegrania akcji bochnian i jak jemu zaradzić. Istotnie częste skracanie pola gry już na połowie gospodarzy przynosiło wiele przechwytów chorzowian i tyle samo strat BSF-u.
Bochnianie w tym spotkaniu trzykrotnie wychodzili na prowadzenie. Dwukrotnie goście szybko odpowiadali bramką dając niepokojący sygnał, że koncentracja gospodarzy – o dziwo najmniejsza jest w momencie euforii, a więc krótko po strzeleniu gola. Powinniśmy chyba brać po każdym strzelonym przez nas golu czas – powiedział pół żartem pół serio po meczu trener Rafał Czaja.
Wkrótce więcej na temat spotkania…