Z innej strony. Futsal. D. Gałązka: „dla chcącego nic trudnego”

538 0

Jesteś związany z bocheńskim futsalem, wszedłeś nawet w jego struktury. Równocześnie jesteś też nieodłącznym elementem pierwszoligowej drużyny. JEsteś przy niej podczas niemal każdego meczu. Jakie są Twoje wrażenia po tych pierwszych miesiącach współpracy z beniaminkiem?

Nadal także jestem związany z drużyną Igloo Bochnia, której jestem zawodnikiem. Od początku natomiast występów drużyny BSF-u w I lidze futsalu jestem kierownikiem drużyny. Jest to funkcja, która mi osobiście bardzo odpowiada, widzę tych chłopaków codziennie, widzę ich ciężką pracę. Stanowią moim zdaniem silny monolit, co zresztą widać na każdym meczu.

Czy ta funkcja kierownika to jest jakieś nowe doświadczenie, czy wcześniej miałeś już z tym do czynienia?

Jest to zupełnie nowe doświadczenie, aczkolwiek dość dużo na temat tej funkcji wiedziałem już wcześniej od osób, które te funkcje pełniły więc z wejściem na takie stanowisko nie było problemu.

Jako kierownik musisz też być w środku tego tygla, jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne, finansowe. Nie ukrywajmy, BSF nie należy do potentatów finansowych.

Zgadza się. Wiemy o dotacji, o której było ostatnio bardzo głośno. No cóż, dwadzieścia siedem i pół tysiąca nie jest kwotą powalającą na kolana, aczkolwiek w porównaniu do roku poprzedniego jest to kwota zdecydowanie większa. Pieniądze te z pewnością się przydadzą, lecz biorąc pod uwagę to, jakie drużyna ma plany, cele, to jest to kwota niska. Liczę jednak, że w momencie zakończenia sezonu (i mam nadzieję awansu do najwyższej ligi) znajdzie się sponsor tytularny, strategiczny, który umożliwi tym chłopcom, którzy naprawdę dużo z siebie dają, grę na tym najwyższym poziomie w Polsce.

Awans do elity oznaczałby dla kierownika reorganizację swoich zajęć zawodowych, bo przecież oprócz futsalu masz pewnie swoją pracę?

Tak, pracuję na pełen etat, ale w tym momencie nie ma najmniejszych problemów z pogodzeniem tych spraw. Myślę, że w ekstraklasie, jeżeli byłaby taka możliwość, również nie byłoby problemu. Pewnie, że zdarzają się wyjazdy dalekie, nawet po kilkaset kilometrów, np. do Szczecina, ale jak to się mówi „dla chcącego nic trudnego”.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *