Po meczu na szczycie I ligi, w którym zremisowaliście z Gwiazdą 4-4 można pogratulować wam chyba tylko tego, że zostaliście liderami rozgrywek. Przebieg spotkania, zwłaszcza drugiej połowy dawał podstawy, aby oczekiwać lepszego rezultatu.
Dokładnie. Tak jak pan powiedział, mogliśmy zapewnić sobie zwycięstwo. Uważam natomiast, że był to bardzo dobry mecz. W wykonaniu i jednej i drugiej drużyny. Cieszę się, że tak wiele osób przyszło obejrzeć to spotkanie.
W pierwszej połowie Gwiazda mogła nas skarcić przez pięć minut grając rewelacyjnie. Nie wychodziliśmy ze swojej połówki. W drugiej połowie, gdybyśmy wygrali to spotkanie czteroma – pięcioma bramkami Gwiazda nie mogłaby mieć pretensji. Jeszcze raz pokazaliśmy charakter, ze jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym, motorycznym do tego sezonu. W ostatnich 10 minutach meczu Gwiazda praktycznie nie istniała. Straciliśmy bramkę trochę pechowo. Zachowaliśmy jednak status quo. Walczymy dalej – są trzy drużyny, które mają po 24 punkty.
Pechowo nie tylko straciliście bramkę, ale też pechowo rozpoczęliście mecz. Kilku zawodników nie dojechało na czas. W wyniku tej sytuacji w tak ważnym meczu na bramce stanął debiutujący w tych rozgrywkach Krystian Jaszczyński.
To osiemnastoletni chłopak, dla którego występ w takich okolicznościach i w tak ważnym meczu. Uważam, że nie zawinił przy żadnej ze straconych bramek. Oczywiście sytuacja, kiedy czterech podstawowych zawodników przyjeżdża dziesięć po ósmej [rozpoczęcie meczu planowane było na 20.00 – przyp. MK] spowodowała, że nie weszliśmy dobrze w to spotkanie. Myślę, że w dużym stopniu wpłynęła na to, że ten mecz nie zakończył się naszym zwycięstwem. Mimo, że co mam nadzieję było widać, bardzo walczyliśmy o te trzy punkty.
Czego wam dokładnie zabrakło, aby wygrać? Początkowo byliście zepchnięci do głębokiej defensywy.
Tak naprawdę graliśmy pierwszą połowę w ustawieniu, w którym do tej pory nie graliśmy. Wynikało to z tego, że nie mogła cały czas na parkiecie przebywać jedna czwórka. Druga czwórka, która dojechała cały czas się rozgrzewała. Rozgrzewka, bez piłek, trwała do 15 minuty. Gwiazda to bardzo doświadczona drużyna, która występowała przecież na parkietach ekstraklasy. Wykorzystała to. Podjechaliśmy się trochę fizycznie przez te 5 minut. Rywale poczuli, że mogą nas stłamsić. Piłka uczy pokory. Jest sportem często niesprawiedliwym. W Rudzie Śląskiej to my na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu doprowadziliśmy do remisu. Dzisiaj tym samym zrewanżowała nam się Gwiazda. Dzisiaj zabrakło nam na pewno odrobiny skuteczności. Wpływ na to miała bez wątpienia absencja na początku meczu wspomnianej grupy zawodników. Zostało jeszcze dziewięć kolejek. Życie pokaże o co będziemy się bili. Dzisiaj liderująca Wieliczka przegrała w Chorzowie aż 1-5.
Chciałem zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Startując w tej pierwszej lidze, nikt nie mówił tutaj o jakimkolwiek awansie. Dalej o tym awansie się nie mówi. My cały czas chcemy, co powiedziałem chłopakom w szatni, grać, wygrywać, cieszyć się grą i rozwijać się. Mam tu nawet uwagę do prezesa, który miał dzisiejszy mecz zapowiedzieć jako pojedynek o ekstraklasę. Ostudźmy gorące głowy. Cieszę się, że to idzie wszystko w dobrym kierunku, że wszyscy fajnie się bawimy, ale pamiętajmy, że to dopiero nasz pierwszy sezon, że tylko dwóch zawodników – to jest Tomasz Kozieł i Łukasz Szymanowski grali w futsal. Reszta, to drużyna dopiero będąca w budowie. Zejdźmy na ziemię. Cieszmy się z wygranych. Myślmy o kolejnym meczu.
Powiedział pan, że Wieliczka przegrała dzisiaj 1-5, a przecież wkrótce z tą sama Wieliczką zmierzycie się w lidze. Wszystko, losy mistrzostwa I ligi, więc pozostaje w waszych rękach.
Bez względu na wynik dzisiejszego meczu to i tak wszystko będzie zależeć od nas. Nie sądzę, aby jakakolwiek z drużyn od początku rundy do jej zakończenia zdobyła komplet punktów. Jest to naprawdę długi sezon i te zespoły, które są na 5,6 miejscu czy też nawet na dole tabeli są w stanie odebrać punkty każdemu rywalowi. Uważam że mecz z Wieliczką nie będzie jeszcze o niczym decydować. Co nie zmienia faktu, że w przypadku zwycięstwa startowalibyśmy ze zdecydowanie wyższego pułapu.
W najbliższym tygodniu powinny rozstrzygnąć się w urzędzie miejskim sprawy finansowe w związku z przyznaniem dotacji między innymi na BSF. Jak te sprawy odbieracie od środka zespołu?
Nie mamy na to absolutnie żadnego wpływu. Pojawiają się głosy, że przez to, że my funkcjonujemy, to BKS ma mniej pieniędzy i tak dalej. Kibicuję osobiście BKS-owi, żeby ten klub istniał i był w czubie tabeli. Chciałbym także, aby ten BSF się dalej rozwijał. Trudno obecnie przewidzieć jak to dalej będzie wyglądało. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy nową drużyna na rynku. Swoimi jednak wynikami, postępowaniem udowodniliśmy, że to miasto powinno w nas inwestować. Cieszyłbym się, gdybyśmy otrzymali takie pieniądze, które pozwoliłyby nam na spokojny byt – żebyśmy nie musieli myśleć o sprzęcie, o dojazdach, że może nam zabraknąć na takie podstawowe rzeczy jak woda mineralna. Na tą chwilę bazujemy tylko, a może aż na uprzejmości firmy J&A Hydraulik. Nie wiem jak dziękować tym ludziom. Gdyby nie oni, tego klubu kompletnie by nie było. Jeżeli do tego wysiłku dołoży się miasto, wówczas będziemy mogli pomyśleć o czymś więcej niż tylko o wygrywaniu meczów w I lidze.