Po meczu powiedziałeś, że łatwiej jest strzelać z przedłużonego rzutu karnego niż z sześciu metrów. Pewnie bardzo przeżywałeś, że nie udało ci się strzelić tego najważniejszego karnego.
Zgadza się. Dalej wcale nie oznacza, że jest trudniej. W ćwierćfinale i półfinale pomogłem kolegom, w finale trochę pechowo nie udało mi się strzelić. Wpłynęło to na pewno na morale zespołu. W momencie, gdy rywale nie strzelili karnego powinienem podejść i wyprowadzić drużynę na prowadzenie. Taka niestety jest specyfika karnych.
Dałeś jednak tej drużynie nadzieję strzelając bramkę kontaktową po ładnej kombinacyjnej akcji. Czwartą w turnieju.
Ale pierwszą z akcji…
Dokładnie. Dała wam ona wiarę w zwycięstwo w tym nie ma co ukrywać trudnym meczu.
Źle weszliśmy w mecz. Szybko straciliśmy dwie bramki. We wcześniejszych fazach turnieju nie mieliśmy takiej sytuacji, w której przegrywalibyśmy różnicą dwóch bramek. Dlatego tym bardziej należą się wielkie brawa dla drużyny za to, że pokazała charakter. Przegrywając pokazała, ze potrafi się podnieść i, w co mam nadzieję, toczyć równorzędną walkę. Momentami, tak sądzę, byliśmy drużyną przeważającą. Czy to w końcowych fragmentach spotkania, czy też w dogrywce.
Radosław Piętka, zawodnik z numerem 13, który strzelił wam gola na 0-1 grał bardzo przewidywalnie, a jednak was zaskoczył.
Tak, na pewno dał się we znaki zawodnikom z defensywy. Bardzo silny fizycznie chłopak. Stwarzał w naszych szeregach największe zagrożenie ze strony Cleareksu. Rywale grali prostymi środkami niemal wszystkie piłki kierując właśnie do niego. Jak się okazało była to skuteczna taktyka.
Żeby nie było tak ponuro. Srebrny medal to dla was duży sukces, który został również dostrzeżony przez osoby w polskim futsalu. Podobno już krążą jakieś pogłoski o powołaniach do reprezentacji do lat 21 i 19.
Tego naprawdę nie wiem. Tego typu sygnały do nas nie docierały. Nam pozostaje cieszyć się z tego sukcesu. Trzeba wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego sukcesu oddać szacunek. Nie będę wymieniał pojedynczo, ale na pewno całemu sztabowi trenerskiemu, osobom, które dołożyły swoje cegiełki w tym sukcesie – które stworzyły nam super warunki podczas tego turnieju – w ciszy, gdzie mogliśmy się spokojnie przygotowywać do kolejnych spotkań. Do mistrzostw przygotowywaliśmy się miesiąc. Początkowo kadra była niezgrana. Jako kapitan dziękuję całej drużynie za wkład w ten sukces. Myślę, że daliśmy troszkę radości bocheńskiej publiczności.
Największe brawa otrzymaliście, gdy skończyła się kara dwóch minut gry waszej trójki na czwórkę rywali. Pokazaliście charakter , poświęcenie i mądrość w grze nie dopuszczając rywala do sytuacji strzeleckiej. O czymś to świadczy.
To byłą już końcowa faza meczu. Zmęczenie było ogromne. Dlatego tym trudniej było nam bronić. Nie chciałbym oceniać pracy arbitrów, ale uważam, ze że zbyt pochopnie ukarali kartką naszego zawodnika. Trzeba taką decyzję sędziego uszanować. Najważniejsze, że nie straciliśmy bramki i doprowadziliśmy do dogrywki.
Zejdźmy z parkietu na trawę. Okocimski Brzesko – jeden mecz. Przechodząc do I ligi wydawało się, że z takiego klubu będzie można wybić się na jeszcze szersze wody. Coś jednak nie wyszło.
Współpraca między mną a klubem została z zakończona z ostatnią kolejką rundy jesiennej. Na pierwszy rzut oka tych spotkań nie było zbyt wiele. Mogę jednak powiedzieć, że dla mnie osobiście była to super przygoda. Poznałem tam bardzo fajną grupę osób. I co najważniejsze, mogłem nauczyć się wiele pod względem fizycznym, taktycznym. Same plusy. To powinno gdzieś w przyszłości zaowocować. Same treningi z tak dobrymi piłkarzami wiele mi dały. Mogę jedynie podziękować za zaufanie. Trzeba jednak patrzeć w przód.
Przygoda z Okocimskim zakończona. Co dalej, z BKS byłeś do Brzeska wypożyczony…
Na razie czekam spokojnie. Może coś po nowym roku ruszy do przodu. Na razie nie ma żadnych sygnałów. Na chwilę obecną najważniejszy jest odpoczynek. Wkrótce będę wiedział co dalej ze mną będzie.
Często przewijają się informacje o ciężkiej sytuacji Okocimskiego. Jak wy – zawodnicy OKS-u, odbieraliście całe to zamieszanie od środka. Czy rzeczywiście ten problem tak bardzo uwierał?
Nie. Wydaje mi się, ze grupa była tak zgrana, że nie patrzeliśmy na sytuację organizacyjną i finansową klubu. Robiliśmy swoją robotę. Najlepiej jak potrafiliśmy. Czekaliśmy do końca rundy – jak to wszystko się potoczy, jak rozstrzygnie.