Contimax MOSiR Bochnia – TSV Mansard Sanok 3:0 (25:22, 25:23, 28:26)
Contimax w składzie: Jakub Habel, Michał Nieckarz, Jakub Czubiński, Maciej Żeleźnik, Dawid Małysza, Szymon Ściślak, Roman Kącki (libero), a także Julian Mituniewicz i Rafał Madej.
Mansard w składzie: Michał Środa, Mateusz Gorzewski, Przemysław Chudziak, Jan Włodarczyk, Piotr Kochan, Marcin Chmiela, Tomasz Sokołowski (libero), a także Bogusław Hnat, Rafał Golonka, Wojciech Jezior i Piotr Wesołowski.
Pierwsze akcje seta numer jeden nie mogły napawać optymizmem sympatyków bocheńskiej ekipy. Szymona Ściślaka dwukrotnie zatrzymał sanocki blok, a i po ataku Jakuba Czubińskiego piłka szybko wróciła na stronę Contimaxu (4:8). W szeregach MOSiR-u zdecydowanie brakowało asekuracji, bo część z tych wracających pod nogi piłek rzeczywiście powinni byli podbić bochnianie… Ale i gospodarzom gra się w końcu zaczęła lepiej „zawiązywać” – w obronie i nie tylko… Po krótkiej wykończonej przez Michała Nieckarza, Contimax tracił do Mansardu jeszcze trzy oczka (6:9), ale plan odrabiania strat został błyskawicznie wprowadzony w życie. Zawodników z Miasta Soli zaskoczyła wprawdzie jeszcze przypadkowa obrona i punkt zdobyty przez Tomasza Sokołowskiego – libero drużyny z Sanoka (8;11), ale mimo to, podopieczni Roberta Banaszaka cel mieli jeden – odrobić straty i wyjść na prowadzenie. I to się im rzeczywiście udało. Końcówka tej partii należała do bochnian, którzy – trochę z pomocą mylących się przeciwników- zwyciężyli do 22.
Początek partii drugiej też nie był dla gospodarzy najlepszy, ale na szczęście bochnianie nie dali swym rywalom odczuć zbyt dużej swobody na siatce. Pierwsze „ograniczenia” zawodnicy z Sanoka odczuli za sprawą Dawida Małyszy i jego zagrywki, która wprowadziła niemałe zamieszanie w szeregi sanockich przyjmujących. Najpierw bochnianie wykorzystali przechodzącą piłkę, po chwili Michał Nieckarz popisał się na bloku i ekipa Contimaxu już miała dwa punkty przewagi (9:7). Ale zdecydowanie zbyt falowała forma bochnian w tym meczu. Gdy już udało im się wypracować przewagę, rywal odrabiał straty popisując się skutecznymi blokami, czy też kończącymi atakami w tych najdłuższych akcjach. Ostatnia faza seta była – tradycyjnie już – nerwowa, ale gdy przy stanie 23:23 na zagrywkę powędrował Dawid Małysza, sympatycy MOSiR-u mogli z nieco większym spokojem patrzeć na to, co będzie się działo dalej. I działo się całkiem sporo, ale tylko po bocheńskiej stronie. Najpierw udanie skontrował Jakub Czubiński, po chwili atakiem ze środka postraszył Nieckarz i tym samym ekipa miejscowych wygrała 25:23.
Dwa wygrane sety powinny były mocno podbudować graczy Roberta Banaszaka i tym samym wygrana w trzeciej odsłonie powinna była przyjść łatwo. Powinna była, ale w żadnej innej partii w tym meczu nie namęczyli się bochnianie tak jak w tej… Podopieczni Macieja Wiśniowskiego zatrzymywali każdy atak siatkarzy z Solnego Grodu, a gdy do tego wszystkiego dołożył się jeszcze as serwisowy w wykonaniu Mateusza Gorzewskiego (1:5) to już naprawdę nietęgie miny mieli gospodarze. Szkoleniowiec bochnian poprosił o czas, ale na niewiele się to zdało. Zawodnicy MOSiR-u nadal mieli kłopoty i już po chwili opiekun Contimaxu ponownie musiał to i owo wyjaśnić swoim zawodnikom… Czy dotarło do nich jak grać powinni? Pewnie tak, ale z realizacją meczowych założeń już było gorzej.
Przy stanie 13:19 nie było już na co czekać i trener Banaszak zdecydował się na zmianę rozgrywającego. Jakuba Habla zastąpił Julian Mituniewicz i okazało się szybko, że był to strzał w dziesiątkę. Młody bocheński „rozgrywacz” od razu po wejściu rozrzucił sanocki blok, uruchamiając na środku Michała Nieckarza, a i w kolejnych akcjach potwierdził, że wprowadzenie go na parkiet było bardzo dobrą decyzja. Jak to się mówi – lepiej późno niż wcale i faktycznie – bochnianie w końcu zaczęli straty odrabiać. Duet Nieckarz – Małysza zafundował Janowi Włodarczykowi piękną czapę na prawym skrzydle, drugi z tej dwójki zagrał po chwili asa serwisowego, a w kolejnej akcji boiskowym cwaniactwem popisał się Szymon Ściślak, który posłał piłkę tam gdzie żaden obrońca nie zdołał choćby ręki podłożyć. Bochnianie doszli rywala i walka toczyła się już punkt za punkt. Przy stanie 25:26 (piłka setowa dla gości) bochnianie dostali prezent. Prezent nietypowy, bo raczej rzadko przytrafiający się na takim poziomie w takiej chwili – przeciwnikowi odgwizdano błąd ustawienia… Na nic zdały się kłótnie i przepychanki z sędziami – taki był fakt. Jakby problemów mieli mało siatkarze z Sanoka to i w kolejnej akcji się nie popisali (podwójne odbicie) i dzięki temu Contimax miał piłkę meczową. Miał i wykorzystał ją za sprawą rąk Michała Nieckarza i Szymona Ściślaka, które szczelnie zamknęły prostą rywalowi i zatrzymały jego atak.
Joanna Dobranowska