BSF Bochnia – Wisła II Krakbet Kraków 10-3 (5-1)
Bramki: Litewka 2′, 13′, 37′, 39′, Więsek 6′, 6′, 35′, Kozieł 15′, Rynduch 28′, Leszczak 30′ – Gucik 14′, 40′, Orkwiszewski 39.
BSF: Kocot – Szymanowski, Kozieł, Rynduch, Litewka, Piech, Fasuga, Więsek, Kaczmarczyk, Podgórski, Leszczak.
Wisła II: Górkowski – Krzciuk, Mucha, Dulowski, Gucik, Wierzba, Stokłosa, Sabuda, Orkwiszewski, Sidor.
Teoretycznie ten półfinał miał być dla bochnian większym wyzwaniem niż pojedynek MKF-u z Reną II. Stało się jednak odwrotnie. Mecz można byłoby określić mianem łatwego i przyjemnego dla BSF-u. W odróżnieniu od spotkania ligowego (1-1 przed dwoma tygodniami), krakowianie przystąpili do pucharowej konfrontacji bez wsparcia ze strony piłkarzy pierwszego zespołu. Miało to duży wpływ na przebieg pojedynku. Od samego początku ton boiskowym wydarzeniom nadawali gospodarze, którzy raz po raz odnajdowali się w pobliżu bramki co najwyżej średnio dysponowanego Górkowskiego. Już w 2 minucie Dawid Litewka, świeżo upieczony reprezentant kadry narodowej do lat 20, otworzył wynik uderzając mocno po ziemi w kierunku dalszego słupka. Nie upłynęły kolejne cztery minuty a dwukrotnie do siatki Wisły trafił Mateusz Więsek. Najpierw zaproponował Górkowskiemu atomowy strzał, który zatrzymał się dopiero w okienku bramki krakowskiego golkipera, a chwilę potem wykorzystując niedokładne podanie przeciwnika z 6 metrów strzelił na tyle mocno, że bramkarz nie był w stanie skutecznie interweniować. W 8 minucie BSF mógł podwyższyć prowadzenie, ale dobrej okazji nie wykorzystał Łukasz Szymanowski, który z kilku metrów strzelił prosto w Górkowskiego.
Goście pierwszy raz groźnie zaatakowali w 9 minucie. W ciągu jednej akcji oddali trzy strzały z bliskiej odległości. Wszystkie zostały jednak zablokowane przez ofiarnie interweniujących Kamila Rynducha i Sebastiana Leszczaka.
W 13 minucie po raz kolejny znać o sobie dał Więsek. Odnalazł się na małej przestrzeni pola karnego, z którego oddał strzał instynktownie wybroniony przez wiślackiego bramkarza. Co nie udało się Więskowi, powiodło się Litewce. Niewysoki napastnik zamknął akcję przeprowadzoną przez Leszczaka pakując piłkę do siatki z najbliższej odległości.
Łatwe prowadzenie chyba zmniejszyło czujność bochnian, bo chwilę po strzeleniu bramki na 4-0, goście zdobyli swojego pierwszego gola. Błąd popełnił Kamil Rynduch, z czego skorzystał Wierzba, który następnie zagrał do Gucika. Ten z niewielkiej odległości pokonał Kocota. Wynik do przerwy ustalił Kozieł, który efektownym wślizgiem zamknął kombinacyjną akcję swoich kolegów.
Po zmianie stron przewaga miejscowych była jeszcze większa niż przed przerwą. Tylko wyraźnemu rozprężeniu BSF-u w końcówce Wisła może zawdzięczać, ze strzeliła dwa gole. W 28 minucie Litewka zagrał do Rynducha, a ten podwyższył na 6-1. W tej samej minucie okazję na swojego pierwszego gola zmarnował Szymanowski, który nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji. Na dziesięć minut przed końcem meczu piłkę na swojej połowie przejął Sebastian Leszczak i pomknął na bramkę rywali mijając w międzyczasie kolejnych wiślaków. Na koniec oddał soczysty strzał, z kategorii „pod ladę” wyprowadzając BSF na 7-1.
W 35 minucie powinny wpaść dwie bramki dla bochnian. Najpierw Podgórski zaliczył asystę przy trafieniu Więska, a chwilę później role się odwróciły. Strzelec gola odegrał idealnie do swojego asystenta. Niestety podgórski przestrzelił z 50 cm.
Ostatnie 4 minuty gospodarze postanowili poświęcić na rozegranie ataku pozycyjnego z wykorzystaniem wycofanego bramkarza. Bochnianie w odróżnieniu do wieliczan, którzy w ten sam sposób chcieli znaleźć sposób na Renę, zaprezentowali dużą ruchliwość, szybko wymieniali piłkę, a co najważniejsze robili to dokładnie. W efekcie strzelili dwa gole.
Wiślacy odpowiedzieli, o czym wspomnieliśmy dwoma trafieniami w przed- i ostatniej minucie meczu. BSF wygrał 10-3 i jutro zmierzy się z Reną II Kraków w finale małopolskiego etapu zmagań o Pucahr Polski. Początek spotkania o 13.00.