Kiedy schodziłeś z boiska przy Reymonta jaki był wynik?
2-1 dla nas.
Wyglądało to wtedy dobrze, mieliście realną szansę na wywiezienie z Krakowa punktów. Skończyło się porażką. Jak oceniasz to spotkanie?
Pozostaje wielki niedosyt. Jeśli na boisku rywala z takim rywalem, gdzie w zasadzie dziesięciu na jedenastu zawodników było z ekstraklasy, wygrywa się 2-0, to choćby się na głowie stawało, trzeba wywieźć te punkty. Nie wiem jak, ale trzeba. Zagraliśmy dobre 70 minut meczu i ostatnie 20 po prostu słabo i skończyło się 3-2 dla Wisły.
Strzeliłeś ładną bramkę po jeszcze ładniejszej akcji Jarosława Siwka, poza tym, to chyba obiekty z trybunami, z dobrą otoczką służą ci.
Słusznie zauważyłeś, 80 procent tej bramki to zasługa Jarka Siwka. Fantastyczna wrzutka, po której dopełniłem tylko formalności. Zgadza się. Grając na lepszych stadionach, ekstraklasowych, czy też pierwszoligowych, czy nawet jak jest większa publika, jakoś bardziej wewnętrznie się motywuję i gra mi się zdecydowanie lepiej. Miejmy nadzieję, że będzie mi dane kiedyś grać na takich stadionach.
Wasza sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. dziesięć meczów bez zwycięstwa. To pewnie już duże obciążenie psychiczne…
Zdecydowanie tak. Widać to po nas wszystkich. Po sztabie szkoleniowym i po zawodnikach. Po takim świetnym początku. Nie ukrywajmy, nikt się nie spodziewał, że tak dobrze zaczniemy. W pewnym momencie nagle coś pękło. W tym czasie brakowało nam Sławka Zubla, a także Marcina Motaka [obaj nie grali z powodu kontuzji – przyp. M.K.]- którzy są dla nas takimi opokami, od których się uczymy, i którzy nam pomagają, dodają pewności na boisku. Został nam ostatni mecz. Musimy, musimy powalczyć o trzy punkty, zostawić dużo zdrowia na boisku, popracować w zimie i przemyśleć co robimy źle i wiosną wziąć się do roboty.