Spotkanie nieznacznie lepiej rozpoczęli szczypiorniści z Chrzanowa. Wprawdzie w 10. minucie prowadzili różnicą dwóch bramek (4:6), niemniej jednak wynik mógłby być inny gdyby bochnianie zamieniali na bramkę każdą nadarzającą się okazję i gdyby defensywa MOSiR-u lepiej funkcjonowała… A akurat do szyków obronnych można mieć najwięcej zastrzeżeń. To zdecydowanie nie był dzień bocheńskiej defensywy – podopieczni Ryszarda Tabora kompletnie nie nadążali za zawodnikami MTS-u Chrzanów. Chrzanowianie wchodzili w obronę MOSiR-u jak w masło i – mając te „defensywne braki” na uwadze – naprawdę mógł dziwić fakt, że po siedemnastu minutach gry ekipa z Solnego Grodu przegrywała nadal tylko dwiema bramkami. To się jednak szybko zmieniło. Wprawdzie po porywającej akcji Jakuba Spiesznego i mocnym rzucie Kacpra Króla stan licznika bramek MOSiR-u wynosił 14, ale rywal odskoczył i do dziewiętnastu trafień dołożył przed przerwą jeszcze dwa.
Po zmianie stron zespół MTS-u nadal miał lepszy bilans bramkowy, a bochnianie „poszczycić” się mogli przede wszystkim i w dalszym ciągu dziurawą obroną. Niemal do 50. minuty zespoły naprzemiennie pokonywały bramkarzy ekipy przeciwnej: w 36 min. 16:24, w 45 min. 23:30, a w 49. min. 27:32. Ostatnie dziesięć minut spotkania było już zdecydowanie słabsze w wykonaniu zespołu z Chrzanowa. Podopieczni Ryszarda Tabora z tej chwili słabości potrafili doskonale skorzystać i zamieniali na bramki nie tylko wypracowane przez siebie akcje, ale także te, które oddali nam „w prezencie” przeciwnicy. W 59. minucie na tablicy świetlnej widniał wynik obustronnie identyczny (35:35), ale obie drużyny zdołały zanotować po jeszcze jednym trafieniu.
MOSiR Bochnia – MTS Chrzanów 36:36 (14:21)
MOSiR: Serwatka, Węgrzyn – Król 7, Zubik 5, Kozioł 4, Malinowski 4, Spieszny 4, Bujak 2, Imiołek 2, Pach 2, Pamuła 2, Karwowski 2, Piątkowski 1, Wąsik 1, Grzyb.
Joanna Dobranowska