III liga. Zimny prysznic BKS-u

651 0

BKS – Łysica 0-4 (0-1)
Bramki: Kiełbasa 38′, Kalista 47′, Płusa 49′, Anduła 85′.
BKS: Jaszczyński – Lewicki, Kret, Mazur, Kasprzyk – Szkotak (70′ Wojewoda), Górecki (80’Kaczmarczyk), Stokłosa (46′ Turczyn), Czapeczka (75′ Dobranowski)- Łyduch – Zubel.
Łysica: Dymanowski – Płusa (85′ Kuzmov), Kardas, Szymoniak, Kozubek – Trela, Drej (65′ Anduła), Pawłowski – Kiełbasa, Kalista (77′ Michta), Gardywik.

To nie było dobre spotkanie BKS-u. Tak w obronie jak i grze w ofensywie. Po spotkaniu trener Marcin Manelski przyznał, że jego podopiecznych dopadł kryzys fizyczny po pięciu spotkaniach rozgrywanych praktycznie tą samą jedenastką. Rzeczywiście było widać w grze bochnian mniejszą dynamikę, brakowało tak charakterystycznego w poprzednich meczach „depnięcia”, co miało swoje przełożenie na interwencje obronne i próby znalezienia się w sytuacjach pod bramką doświadczonego Dymanowskiego.

Zawodnicy Manelskiego często byli spóźnieni w stosunku do swoich szybkich przeciwników. Widać to było zwłaszcza na tle szybkiej trójki napastników gości z Mirosławem Kalistą na czele, który na początku drugiej połowy podwyższył wynik na 2-0.

Pierwsza połowa spotkania była wyrównanym pojedynkiem. Oba zespoły poszły na wymianę ciosów, co mogło podobać się licznie zgromadzonej publiczności. Skuteczniejsi okazali się goście, którzy na trzy stuprocentowe okazje wykorzystali jedną (wcześniej dwukrotnie BKS ratował Jaszczyński). W 38 minucie Łysica przeprowadziła akcję oskrzydlającą z lewej strony. Zacentrowana piłka przeszła całą linię obrony, a nadbiegający na dalszy słupek Kiełbasa dopełnił formalności. Swoje okazje miał także BKS, ale doskonałych okazji nie wykorzystał Zubel, który dwukrotnie przegrał pojedynki z Dymanowskim (strzały głową z bliska w krótki róg) oraz Mariusz Łyduch.

Po zmianie stron Łysica posiadająca w swoim składzie kilku zawodników z przeszłością ekstraklasową, zadała dwa ciosy, które powaliły BKS na deski niczym seria mocnych ciosów zakończonych liczeniem w walce bokserów. Najpierw w 47 minucie zabrakło asekuracji w środku pola i po wyrzucie piłki z auty z dystansu przymierzył Kalista pokonując zaskoczonego Jaszczyńskiego. Zaledwie dwie minuty później goście podwyższyli na 2-0. Spóźniony Kret, który zastąpił na środku obrony Motaka (kontuzja kolana wyłączy stopera z gry na jeszcze około tydzień) sfaulował rywala i sędzia Dawid Pająk z Wadowic wskazał na „jedenastkę”. Okazji na trzecią bramkę nie zmarnował Krystian Płusa.

Po mocnym początku drugiej połowuy, Łysica cofnęła się do obrony, gdzie miała zamiar przechwycić piłkę rozgrywaną przez bochnian, a następnie przeprowadzić kontrę, która dałaby jej kolejną bramkę. Z przebiegu spotkania można powiedzieć, że plan ten został zrealizowany w stu procentach, jednak gdy przyjrzymy się grze obu zespołów dostrzeżemy, że bochnianie nie tyle zostali świadomie wpuszczeni na połowę rywala, co sami zmusili go do cofnięcia się pod własne pole karne. BKS przeprowadzał głównie akcje oskrzydlające, które stały się udziałem bocznych pomocników i obrońców grających bardzo odważnie i efektownie. Kilka razy dośrodkowania Lewickiego, Kasprzyka, Szkotaka, czy debiutującego przed bocheńską publicznością Wojewody dochodziły lub były bliskie dojścia do adresata. Brakowało jednak tego ostatniego ruchu, przyspieszenia, wykończenia, a także piłkarskiego szczęścia.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *