Zadebiutował pan dzisiaj przed brzeską publicznością trafieniem dającym remis, który jednak chyba do końca nie jest dla was satysfakcjonujący.
Zdecydowanie nie. Po wpadce w Niecieczy, gdzie sami się nie poznawaliśmy, dzisiaj miały być trzy punkty i były ku temu okazje. Straciliśmy do przerwy bramkę, którą można byłoby nazwać babolem, albo mega pechem. Przez całą drugą połowę musieliśmy gonić rywala co pochłaniało wiele sił. Myślę, że gdybyśmy utrzymali 0-0 do przerwy, druga połowa zakończyłaby się już naszym zwycięstwem.
Szarpaliście, szarpaliście, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało tego kończącego akcję strzału.
Mamy drugi mecz w przeciągu trzech dni. Nie graliśmy wcześniej przez kilka tygodni. Wiadomo, że to nie jest żadne usprawiedliwienie. Powinniśmy byli strzelić na 2-1 i mielibyśmy spokój.
Z czego wynikała ta wasza słabsza postawa w pierwszej połowie? W drugich 45 minutach zagraliście zdecydowanie lepiej.
Po 0-4 w Niecieczy musieliśmy uwierzyć na nowo w siebie. Nie mogliśmy też zagrać na wariata, bo dostalibyśmy szybko bramkę i trzeba byłoby zdecydowanie wcześniej gonić wynik. Mieliśmy szacunek dla Bogdanki. Czuliśmy się jednak mocni i ta druga połowa należała już do nas.