– Mateusz, powrót na parkiet był na Twoje własne życzenie?
– Mateusz Zubik: Tak, chciałem trochę pomóc drużynie. Mamy kilku zawodników kontuzjowanych, a z moim barkiem jest już wszystko w porządku. Nie było więc tu jakiegoś wielkiego poświęcenia.
– Pierwsze 30 minut zagraliście dobrze, potem zabrakło trochę chęci do gry.
– Może nie tyle chęci, co trochę niefrasobliwie postępowaliśmy z bramkarzem rywala. Jest to dobry zawodnik [Buchcic -– przyp. MK], ale mógł obronić parę piłek, ale nie aż tyle. Poza tym trener mówił nam jak trzeba rzucać – gdybyśmy posłuchali trenera to byłoby dobrze. Ale czasem w ferworze walki tak jest, że nie zdąży się pomyśleć. Myślę, że w tym meczu przegraliśmy właśnie gównie z bramkarzem, a to trochę nie wypada.
-Brakło też powrotu do obrony.
– Tak, głównie gdy szliśmy z kontrą i rywale zostali z tyłu – ciężko było już potem do nich wrócić. W końcówce już też widać było załamanie, może nie brak woli walki, bo walczyliśmy, gdy udało się przechwycić piłkę i pójść z kontrą , za każdym razem bramkarz jednak wybronił – po kilku takich sytuacjach niestety odechciewa się.
– Wystarczało wam sił, bo wyglądało jakbyście w drugiej połowie trochę z nich opadli?
– Schodziłem w pierwszej połowie po 15-tu minutach, bo trochę tych sił zabrakło, w drugiej połowie nie było tak źle, ale mówię tylko za siebie.
– A jak podsumujesz ten sezon: stracony dla ciebie czy nie?
– Miałem duże nadzieje po pierwszej rundzie; nie ukrywam, że przeszkodziły nam kontuzje kluczowych zawodników aczkolwiek uważam, że spokojnie mogliśmy walczyć o piąte miejsce i to jest niestety nasza wina, że tego miejsca nie mamy. Spokojnie mogliśmy przy tym składzie walczyć o piąte czy szóste miejsce.
– Przed wami dwa ciężkie pojedynki w Przeworsku i Rudzie Śląskiej.
– Przeworsk to ostatnia drużyna ale nie można jej lekceważyć szczególnie w naszym obecnym składzie. Na pewno jest jeszcze szansa utrzymać to szóste miejsce i będziemy walczyć, bo myślę że jest ono w naszym zasięgu. Nie zasługujemy na ostatnie miejsce.