Contimax MOSiR Bochnia – Avia Świdnik
2-3 (25-22,22-25,25-16,23-25,13-15)
MOSiR Contimax: Nieckarz, Szałański, Sobaniec, Habel, Kmiecik, Wilanowski, Nowak, Czubiński, Galiński (kpt), Kącki (lib)
Avia: Biernat, Guz, Zalewski, Baranowski, Milewski, Studziński, Wróbel, Wasąg, Kołodziejczyk, Stępień, Szaniawski
Mówiąc w skrócie: to był bardzo dobry występ MOSiR-u przeciwko zwycięzcy IV grupy II ligi – Avii Świdnik. Lider co prawda wygrał, ale zrobił to z wielkim wysiłkiem. Tylko w pierwszym secie goście wystawili nieco rezerwowy skład. Przeliczyli się myśląc, że na pogrążony w kryzysie MOSiR to powinno wystarczyć. Od drugiego seta widzieliśmy już niemal kompletny skład świdniczan. Skład bardzo mocny w każdym elemencie siatkarskiego abecadła, jak na standardy II ligi oczywiście.
Bochnianie od samego początku meczu rozgrywali bardzo dobre zawody. Dobrą zagrywka odrzucali rywala od siatki, a gdy ten już atakował, drogi do własnego pola strzegł szczelny i w miarę skuteczny blok. Dobrze wyglądały również ataki Contimaksu – dynamiczne, po dobrze rozegranej akcji i co najważniejsze często skuteczne. Momentem kulminacyjnym spotkania był wygrany przez podopiecznych Roberta Banaszaka 3. seta. Rywale zostali w nim całkowicie rozbici przegrywając 25-16! W kolejnych dwóch setach trwała już zażarta walka o każda piłkę. Walka, która dzięki większemu doświadczeniu, została wygrana przez Avię. Decydujący o zwycięstwie punkt goście zdobyli asem serwisowym, po tym jak piłka zagrana przez zawodnika Avii zatańczyła na taśmie i spadła tuż za siatką na pole bochnian.
Co cieszy najbardziej, to widoczna gołym okiem radość zawodników MOSiR-u z gry. Miało się wrażenie, że tak pojedynczy zawodnicy, jak i drużyna jest bardzo naładowana ambicją, jakby chciała zatrzeć złe wrażenie jakie zrobiła na kibicach przed 4 tygodniami z Błękitnymi.
W takiej dyspozycji, w jakiej widzieliśmy wczoraj zawodników MOSiR-u, ich ewentualna walka w barażach powinna być tylko formalnością. Oby tylko została utrzymana do końca sezonu.