Miniony rok, jak się wydaje, był dla pana udany. Pierwsza część sezonu została udokumentowana tytułem króla strzelców IV ligi, po kolejnej rundzie jest pan współliderem klasyfikacji najlepszych strzelców w III lidze. Czy ocenę roku 2012 postrzega Pan głównie z perspektywy strzelonych goli?
Był to na pewno udany rok. Pan Bóg obdarzył mnie w nim dobrym zdrowiem. Grałem w dobrym zespole, który grał o awans, który chciał strzelać bramki na czym bardzo skorzystałem. Starałem się zamieniać dogrania kolegów na bramki. Tak było w IV, tak jest i w III lidze. Czy przez pryzmat strzelonych bramek? Chyba nie. Najważniejszy był wywalczony awans dla Bochni, od tak dawna, od tylu lat oczekiwany w tym mieście. To dzięki temu mogę rzeczywiście powiedzieć, że ten roku był udany.
Powiedział pan, że grał z bardzo dobrą drużyną, która wywalczyła awans, ale nie powiedział wspomniał pan tego samego o zespole, który grał jesienią w III lidze. Można chyba powiedzieć, że w ciągu roku BKS miał dwie drużyny. Jak układały się relacje w tym nowym bardzo odmłodzonym zespole? Wcześniej, z ligowymi weteranami pewnie łatwiej się współpracowało…
Zgadza się. Z doświadczonymi zawodnikami jest dużo łatwiej. Ich obycie, wiele lat gry w różnych ligach widoczne było zwłaszcza w sytuacjach nazwijmy to stykowych. Młodzież jest nie mniej utalentowana, ale żeby osiągnąć ten sam poziom doświadczenia, musi grać i jeszcze raz grać. Pod koniec rundy młodzi w zespole prezentowali się coraz lepiej i mam nadzieję, że przed nimi jeszcze wiele lat gry na takim poziomie, a nawet wyższym.
Przed sezonem mówiło się, że odejdzie pan do Unii Tarnów. Gdyby przenosiny do Tarnowa okazały się skuteczne, być może miałby pan w swoim CV grę w kolejnym drugoligowym klubie. Żałuje Pan, że nic nie wyszło z tego transferu?
Zacznijmy od tego, że Unii zawsze kibicuję. To klub z regionu i życzę mu, aby się utrzymał w drugiej lidze. Im więcej klubów z naszego regionu grać będzie w takich ligach, poziom rozgrywek powinien systematycznie iść w górę. Nie żałuję, że nie gram w Tarnowie. Jestem już takim zawodnikiem, w takim wieku, że chciałbym się mocniej związać z Bochnią. To już trzeci rok od czasu mojego powrotu do BKS [wcześniej Sławomir Zubel reprezentował BKS w sezonach 2008/2009 i 2009/2010 – przyp. MK].
Krążyły ostatnio różne opinie na temat pańskiej przyszłości w BKS. Czy na wiosnę będzie pan grał w ataku BKS? O ile trener będzie pana tam widział – zakładamy jednak, że tak.
Jeżeli taka będzie wola trenera, będę grał w ataku. Potwierdzam, że były pewne propozycje, jednak wszystkim odmówiłem ze względu na prowadzone przeze mnie od dwóch lat szkolenie młodzieży. Nie chciałbym tego przerywać i za rok, dwa zaczynać wszystko od początku. Dlatego też moje plany zawodnicze podporządkowałem pracy z piłkarskim narybkiem. Przeprowadzka w jakieś dalsze regiony w ogóle nie wchodziła w rachubę.
Przeszliśmy płynnie do tematów szkoleniowych. Od lata ub. roku jest pan szkoleniowcem piątoligowego Sokoła Borzęcin. To zapewne nowe doświadczenie jeżeli chodzi o prowadzenie seniorów…
Parę lat temu prowadziłem również piątą ligę seniorów w Łososinie Dolnej. Tam był oczywiście inny cel. Rok po roku ta drużyna spisywała się coraz gorzej, spadała z czwartej ligi, groziła jej kolejna degradacja. Zatrzymała się na takim pułapie i była w takiej rozsypce, że mieliśmy za zadanie, a byłem tam również trenerem juniorów, utrzymać zespół juniorski w I lidze oraz utrzymać seniorów w okręgówce – co się udało. Każdy nowy klub, to kolejne wyzwanie, doświadczenie i nauka, której nigdy nie za wiele i na którą nigdy nie jest za późno.
Powiedział pan, że każdy klub to wyzwanie, a podejrzewam, że w Borzęcinie to wyzwanie jest jeszcze większe. Raz, że rok temu Sokół grał przeciętnie, dwa, że drużyna jest w przebudowie, trzy – że są w gminie ambicje i infrastruktura, aby ten klub zaistniał na wyższym poziomie niż V liga.
Rzeczywiście ambicje na pewno są duże. Ale też nie ma się czemu dziwić. Jeżeli włodarze gminy z panem wójtem Januszem Kwaśniakiem na czele stworzyli tak piękne kompleksy sportowe – na terenie całej gminy, wypadałoby, aby co najmniej ta czwarta liga była w Borzęcinie. Myślę, że prędzej czy później ta liga tam zawita. Mam nadzieję, że stanie się to w niedalekiej przyszłości.
Początek sezonu mieliście ciekawy, środek rundy nie najlepszy, ale końcówka wzbudziła respekt. Wygraliście wiele spotkań i wykorzystaliście wpadki rywali. Dzięki temu zbliżyliście się do zespołów walczących o awans. W tej walce nie stoicie na straconej pozycji…
Początek, poza pechowo przegranym w Drwini meczem, mieliśmy bardzo dobry. Później przyszła zadyszka, która była spowodowana przeróżnymi urazami, absencjami podstawowych zawodników. Z powodów zdrowotnych wypadł nam na długo Rafał Ciesielski. Przez dwa – trzy mecze ciężko było nam się pozbierać. Klasowe zespoły jednak poznaje się po tym nie jak upadają, ale jak się podnoszą. Dlatego też chciałem pochwalić chłopaków, całą drużynę za to, że w tych trudnych meczach, na wyjazdach, z czołówką potrafili podnieść się i zdobywać punkty. Dla nich duże słowa uznania.
Jakieś transfery szykują się w Borzęcinie?
Jako trener chciałbym oczywiście, aby takie wzmocnienia były. Natomiast na dzień dzisiejszy wiem, że może dołączy do nas dwóch młodzieżowców. O nazwiskach nie będziemy mówić, żeby nie zapeszać. Być może w trakcie sezonu urodzą się jakieś transfery. Ale to pytanie raczej nie do mnie… Przydałaby się jeszcze większa rywalizacja w składzie. Myślę, że uda się kogoś ściągnąć do Sokoła. Oby to byli zawodnicy, którzy podniosą wartość drużyny.
Jakiego roku 2013 życzyłby sobie Sławomir Zubel?
Pierwsze, co zawsze powtarzam ,to trzeba prosić Pana Boga o zdrowie. Jak jest zdrówko, to można dalej myśleć o realizacji marzeń i celów. A takimi będą z pewnością wywalczenie awansu z Sokołem oraz utrzymanie się z BKS w III lidze. Życzyłbym sobie również, aby prowadzona prze mnie młodzież wykonała kolejny krok do przodu.