To był z pewnością bardzo dla pana ciekawy, ekscytujący rok. Awans do III ligi, potem próba zaistnienia w niej…
Marcin Leśniak: Ostatni rok w Bocheńskim był dokładnie jak pan powiedział ciekawy i ekscytujący, w którym przeżywaliśmy chwile zwątpienia i radości. Zwątpienia ponieważ jako lider IV ligi nie było wiadomo czy będzie nam dane brać udział w rundzie rewanżowej ( na pierwszym walnym zebraniu nie było chętnych do zarządu), a w przerwie letniej do ostatniej chwili nie było wiadomo kogo będziemy mieli do gry w III lidze. Chwile radości to z kolei to z kolei te, które były naszym udziałem po awansie i zwycięstwach. Ocena tego roku na pewno musi być pozytywna ponieważ pomimo trudności udało nam się zrealizować zamierzony cel, którym był awans i wystartować w III lidze, co też nie było do końca przesądzone. Dla mnie jako trenera był to kolejny rok pracy i zbierania cennych doświadczeń, po którym mogę dopisać w swoim CV awans do III ligi. Jednak III liga pokazała, że nigdy nie można usiąść na laurach, bo w naszym trenerskim zawodzie jesteś tak dobry jak twoje ostatnie wyniki.
Ocena funkcjonowania klubu, to nie tylko aspekt sportowy, ale i organizacyjny. Wydawało się, że awans do III ligi pozwoli wam złapać drugi oddech, tymczasem oczekiwania nie zostały zrealizowane, czego efektem było odejście kilku czołowych zawodników i konieczność budowy zespołu od podstaw. To chyba nie było łatwe zadanie?
Niestety organizacyjnie od kilku lat w związku z trudną sytuacją finansową jesteśmy daleko z tyłu i tylko dzięki świetnej grupie zawodników i jeszcze lepszej atmosferze udało nam się całkowicie za darmo (co jest ewenementem) wywalczyć długo oczekiwany awans. Wydawało się że na tym koniku uda się coś ugrać i organizacyjnie i na boisku, okazało się jednak że nie ma w Bochni zainteresowania piłka nożną na większą skalę i tylko kilku sponsorów najczęściej znajomych pomogło, co przy sporym zadłużeniu i niskiej dotacji miejskiej było kroplą w morzu potrzeb. Najbardziej boli właśnie to, że jako klub nie byliśmy w stanie utrzymać zawodników którzy od najmłodszych lat grali dla Bochni, zostawiali zdrowie na boisku, a gdy już osiągnęli cel odeszli, bo w niższych ligach są lepsze warunki. Nie dziwię się decyzji tych zawodników: idziesz tam gdzie możesz więcej zarobić. Dla mnie szkoda tylko że nie mogliśmy z tym zespołem pograć na wyższym poziomie choć jednego sezonu.
Wydaje się, że przy tych wszystkich kłopotach klubu, czynnikiem który scalał zespół była dobra atmosfera w zespole. Krążą anegdotki o tym, jak starsi zawodnicy trzymali w szatni nie tylko dyscyplinę, ale i potrafili trafić do młodszych kolegów.
Budowanie nowego zespołu i dodatkowo w nowej lidze nie było łatwym zadaniem. Po postawie w sparingach obawiałem się zderzenia z III ligową rzeczywistością. W lidze nie wyglądało to już tak źle. Młody zespół wsparty rutyniarzami Sławkiem Zublem i Markiem Pączkiem w każdym spotkaniu grał jak równy z równym zbierając cenne doświadczenie, które mam nadzieję będzie procentować w rundzie rewanżowej. Duże słowa uznania w tym miejscu właśnie dla tych starszych chłopaków, którzy zarówno na boisku jak i poza nim starali się nauczyć chłopaków profesjonalnego podejścia do swoich obowiązków bez którego nie ma szans zaistnieć na wyższym poziomie.
Czy letnie transfery, które przeprowadziliście spełniły wasze oczekiwania? Udały się? Kto wypadł najlepiej, po kim mogliście spodziewaliście się więcej?
Po dużych ubytkach w przerwie letniej musieliśmy szukać następców. Oczywiście szukanie zawodników nie wyglądało tak jak byśmy sobie tego życzyli. Mogliśmy skorzystać tylko z zawodników którzy chcieli się promować na wyższym poziomie. Są to młode chłopaki którzy jeszcze nie dawno grali w juniorach, dlatego brałem poprawkę na to czy dadzą sobie radę z dużo bardziej ogranymi zespołami. Możemy się tylko cieszyć że kilka tych transferów było naprawdę trafionych.
Czego zabrakło BKS-owi w rundzie jesiennej, aby uplasować się w środku ligowej tabeli?
Wydaje mi się że największym problemem naszego zespołu był brak doświadczenia, który nie dość że gra w nowym składzie, to dodatkowo średnia wieku naszych piłkarzy ledwo przekracza 20 lat. Za brak doświadczenia przemawia też dużo słabsza gra w meczach wyjazdowych, w których zdobyliśmy jedynie 2 punkty. Pomimo tego jestem zadowolony z postawy naszego zespołu w rundzie jesiennej, co jednak nie do końca przełożyło się na zdobycz punktową. W kilku meczach chłopcy pokazali że potrafią grać w piłkę nawet z teoretycznie mocniejszymi zespołami, zdarzały się też spotkania, które trzeba szybko wymazać z pamięci. Mam nadzieję że w rundzie wiosennej tych lepszych momentów będzie dużo więcej i pozycję „nad kreską” dającą nam utrzymanie uda się obronić.
Jest pan związany z klubem od trzech lat. Niektórzy trenerzy mówią, że to czas, w którym zaczyna odczuwać się znużenie. Biorąc pod uwagę sprawy organizacyjno – finansowe klubu, wypalenie się może nastąpić jeszcze szybciej…
Jestem związany z Bocheńskim od najmłodszych lat, najpierw jako zawodnik później trener juniorów, a od 3 lat I drużyny. Od początku kiedy objąłem tę funkcję w klubie nie było kolorowo i zdążyłem się przyzwyczaić do takiej rzeczywistości. Powiem szczerze: dla mnie problemem mogłaby być praca w normalnym klubie (śmiech), gdzie jest wszystko poukładane. Nie wiem jak będzie wyglądała runda rewanżowa, na razie czekamy na decyzję z miasta – jaka kwota [dotacji- przyp. MK] będzie przyznana na przyszły rok. Dopiero wtedy będziemy mogli coś więcej powiedzieć. Co do mojej osoby umowa skończyła mi się 30 listopada i jestem do dyspozycji zarządu, choć nie ukrywam mam trochę problemów zdrowotnych ze strunami głosowymi i odpoczynek dobrze by mi zrobił. Myślę że przed końcem roku spotkamy się z zarządem i obierzemy kurs odpowiedni do finansów jakimi będziemy dysponować.
Po rundzie testowaliście kilku nowych zawodników, czy mają szanse wzmocnić zespół przed rundą rewanżową?
Co do nowych zawodników, rzeczywiście kilku testowaliśmy w sparingach po sezonie. Jednak do gry w naszym zespole jeszcze daleka droga, choć na pewno trochę doświadczenia w zespole dobrze by zrobiło. Jesteśmy po wstępnych rozmowach, jeżeli tylko budżet pozwoli postaramy się kogoś sprowadzić.
Testowani byli również pana zawodnicy – Tomasz Marut np. Koronie, czy mają oni realne szanse na zwrócenie na siebie uwagi klubów ekstraklasy i I ligi?
Taki mieliśmy obrać kurs: promocja naszych młodych chłopaków. Udało im się zorganizować wyjazd do Kielc i Zabrza. Reszta należy do nich. Myślę że mają szansę się przebić, choć nie będzie to łatwe zadanie. Dobrze by było żeby już w zimie jeden z nich poszedł do innego klubu, była by to zachęta dla innych do ciężkiej pracy i do tego że warto inwestować w siebie.