To był najsłabszy występ podopiecznych Roberta Banaszaka w tym sezonie. Jeszcze przed tygodniem szkoleniowiec mówił nam: „W ostatnich pojedynkach nasza dyspozycja rosła. Szkoda byłoby słabszym występem zepsuć tą pracę”… No i zepsuli.
Obraz zespołu był dzisiaj przygnębiający. Drużyna rozbita fizycznie przez kontuzje i atak infekcji wirusowej nie była w stanie wykrzesać z siebie tyle, aby móc przeciwstawić się solidnie grającemu rywalowi. Nawet kilkupunktowe prowadzenie MOSiR-u w ostatnim secie nie dawało wielkiej wiary w końcowy sukces.
Wiary i chęć zwycięstwa, którą widać było w zespole grającego trenera gości – Łukasza Kruka. Rozgrywający, mający za sobą piękną karierę siatkarską, pokazał się z bardzo dobrej strony rozrzucając skutecznie blok bochnian. W efekcie goście często atakowali bez jakichkolwiek przeszkód.
W każdym elemencie tego pojedynku lepsze wrażenie sprawiali goście. Przy pełnej dyspozycji nie mamy wątpliwości, że mecz nie skończyłby się tak wyraźną porażką, być może zakończyłby się zwycięstwem gospodarzy? – trudno powiedzieć. Zapewne jednak nie widzielibyśmy grającego z kontuzją i grypą Karola Galińskiego, który aby nie pogłębiać urazu atakuje lewą ręką. Zapewne zobaczylibyśmy wówczas w składzie wykluczonych z meczu z STS z powodu kontuzji Romana Kąckiego i Krystiana Kmiecika. A przede wszystkim wiarę we własne umiejętności.
Porażka z STS przekreśla szanse bochnian na awans do pierwszej czwórki, która marzyła się Robertowi Banaszakowi, ale którą jednak chyba zaprzepaszczono słabym startem w rozgrywkach.