MOSIR Bochnia – SPR Grunwald Ruda Śląska 31-33 (15-18)
MOSIR: Węgrzyn, Serwatka – Zubik 14, Najuch 9, Karwowski 5, Pach 2, Wełna 1, Imiołek, Pamuła, Tacik, Spieszny.
Grunwald: Błaś, Wolniczak – Kowal 6, Gansiniec 6, Lange, Płonka, Wodarski Ł. 4, Księżyk 4, Wodarski A. 2, Lisowski 1, Chyłek, Marchlinski.
Kary: 14 min. – 12 min.
Już pierwsze minuty meczu zapowiadały, że to spotkanie będzie zacięte. Po początkowych 10 minutach, lekką przewagę zaczęli zyskiwać bochnianie. Udane wejście w mecz zaliczył Adrian Najuch, który zdobył 5 z pierwszych 8 bramek dla MOSiR-u. Z biegiem czasu zawodnicy z Rudy Śląskiej odrobili dwubramkową stratę i wyszli na nieznaczne prowadzenie, które utrzymali do końca pierwszej polowy, wygrywając ją 15-18. O wyniku pierwszej odsłony zadecydowała słaba skuteczność podopiecznych Ryszarda Tabora. W ostatnich 10 minutach pierwszej części bochnianie zdobyli tylko 2 bramki.
W trakcie przerwy spodziewaliśmy się , że bochnianie rozpoczną drugie 30 minut od mocnego uderzenia. A rozkojarzenie bocheńskich cheerlederek braliśmy za dobry znak.
Druga połowa zaczęła się fatalnie dla miejscowych. W 37 minucie goście prowadzili już 6 bramkami: 22-16. Kolejne pięć minut (do 42) niewiele zmieniło. Grunwald prowadził już nawet 18-25. Bochnian do walki o punkty pobudzili świetnie spisujący się w bramce Tomasz Węgrzyn oraz Mateusz Zubik. Ten ostatni w ciągu ostatnich 18 minut rzucił aż 8 bramek. Pomiędzy 42 a 46 minutą gospodarze zmniejszyli straty do 3 goli. Dwa razy rzucił Zubik, po razie aktywni Karwowski i Najuch.
Po kilkuminutowej wymianie ciosów – bramka za bramkę, gospodarze ponownie rzucili 3 bramki z rzędu doprowadzając w 53 minucie do stanu 26-27. Dwie minuty później mieliśmy już remis 28-28. W 56 minucie MOSiR wyszedł na prowadzenie 30-29 grając szybko, pomysłowo i odważnie, niesiony dawno nie słyszanym tak mocnym dopingiem publiczności.
Gdy wydawało się, że zła karta została na dobre odwrócona, goście pokazali swoje doświadczenie. Dwukrotnie brany „czas” skutecznie wybił z rytmu bochnian, a doświadczony Paweł Lange wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jeszcze na dwie minuty przed końcem do wyrównania doprowadził niezawodny Zubik, jednak dwa kolejne trafienia były już autorstwem Grunwaldu, który ostatecznie wygrał to spotkanie 33-31.
W meczu tym sędziowie dali aż 13 dwuminutowych kar, 6 żółtych oraz jedną czerwoną kartkę. Wydaje się, że od 20 minuty arbitrzy przestali panować nad boiskowymi wydarzeniami. Mecz był co prawda twardy, czasem nawet wręcz brutalny. Z parkietu czuć było testosteron. Zawodnicy niesieni dopingiem dawali z siebie więcej niż zazwyczaj. Co ciekawe sędziowie nie widzieli złośliwości – rzutów w twarz bramkarzy, uderzeń pięścią bez piłki, a mówiąc kolokwialnie: czepiali się przewinień o dużo niższym kalibrze wprowadzając uzasadnioną nerwowość w obu zespołach. Usłyszeliśmy po meczu: ktoś chciał być bohaterem tego meczu kosztem zawodników… i został. Szkoda.
Nas najbardziej zbulwersowała, czy słusznie – okaże się w relacji TV – sytuacja z 60 minuty. Czas meczu minął, bochnianie rzucają z 9 metrów. Do Jakuba Spiesznego podchodzi Sławomir Karwowski. Sędzia wzywa go do cofnięcia się, ten daje kilka kroków tył. Arbiter uważa, że zawodnik MOSiR-u nie oddalił się na zbyt dużą odległość (wymagane 3 metry) dlatego też Karwowski zostaje wyrzucony z boiska z czerwoną kartką (według nas arbiter miał prawie rację – tam Karwowski mógł być nawet 5 metrów od Spiesznego).