BKS – Czarni 2-1 (1-0)
Bramki: Motak 21′, Siwek 56′ – Kamiński 47′.
Żółte kartki: Siwek, Potańczyk – Nowak, Rożek, Lipiec, Obierak, Sobierajski.
BKS: Kolanowski – Wasyl, Motak, Potańczyk, Piech – Siwek, Górecki, Kaczmarczyk, Turczyn (78′ Ścieszka), Czapeczka (90′ Fortuna)- Zubel
Czarni: Brzostowicz – Dyl, Jasiński (52′ Sobierajski), Maruszewski, Kosatka – Obierak, Nowak, Witek, Lipiec – Kamiński, Rożek.
Mecz BKS z Czarnymi zaczął się od sennych akcji z jednej i drugiej strony. Wydaje się, że żadna ze stron nie chciała szybko popełnić błędu, który mógłby rzutować na dalszy przebieg konfrontacji.
Jako pierwsi groźnie zaatakowali gospodarze. W 8 minucie Siwek dośrodkował do Zubla, a najlepszy strzelec trzeciego frontu minimalnie chybił. Pięć minut później swoją pierwszą okazję w tym meczu mieli przyjezdni. Obierak zagrał na piąty metr, zaś strzał z dobrej pozycji Nowaka poszybował nad poprzeczką. W 19 minucie aktywny w tym spotkaniu Piech odebrał piłkę jednemu z przeciwników, minął niczym tyczki slalomowe kolejnych dwóch zawodników z Połańca, a następnie wyłożył piłkę Turczynowi, którego strzał z 20 metrów przeszedł obok prawego słupka bramki gości.
W 21 minucie było już jednak 1-0. Dośrodkowanie z rzutu rożnego bitego przez Konrada Czapeczkę spadło na bliższy słupek, gdzie Motak w dość ekwilibrystyczny sposób, rzucając się szczupakiem uderzył głową nie do obrony.
Od zdobycia bramki mecz coraz mniej przypominał pojedynek trzecioligowców. Więcej było chaotycznej bieganiny, długich przerzutów rodem z niższych liganiżeli próby kombinacyjnej gry. Jedynym rozgrzeszeniem dla gospodarzy jest fatalny stan murawy, po której przyszło im biegać. Oddając piłkę rywalowi, to znaczy wybijając ja hen do przodu, aby zrobił coś z nią osamotniony Zubel na niewiele się zdało. Piłka jak bumerang wracała na połowę BKS. Taka gra kosztowała na ciężkiej murawie sporo sił gospodarzy, którzy pod koniec pierwszej odsłony zaczęli odczuwać już skutki pierwszych 45 minut gry.
W 35 minucie goście powinni wyrównać. Po długim crossie w dogodnej sytuacji – przed Kolanowskim znalazł się Obierak, który zamiast uderzyć z całej siły postanowił przelobować rosłego bramkarza gospodarzy. W efekcie szansa została zaprzepaszczona. W 44 minucie po raz pierwszy o sobie dał znać najlepszy napastnik Czarnych – Kamiński, który chytrym strzałem po długim rogu zmusił Kolanowskiego do interwencji. W 45 minucie po stracie Czapeczki goście przeprowadzili kontrę, która gdyby nie minimalna niedokładność podania Obieraka do Rożka mogłaby skończyć się golem wyrównującym.
Po zmianie stron, goście już w pierwszej akcji wyrównali. Marcin Motak próbował zablokować wślizgiem strzał rywala, jednak ten sprytnie wykorzystał ruch obrońcy BKS i dał się sfaulować w obrębie116-ki.Rzut karny wykorzystał wspomniany Kamiński.
Po meczu trener Leśniak powiedział, że paradoksalnie strata bramki wyzwoliła u jego zawodników dodatkowe pokłady energii. Gospodarze zaczęli grać z większym zamachem angażując w swoje poczynania coraz to większą ilośc zawodników. W konsekwencji Czarni stracili całkowicie inicjatywę, a co dla nich gorsze zostali zepchnięci do głębokiej defensywy. W 55 minucie piłka trafiła do Zubla, ten zgasił ją na piersi a następni zagrał w tempo do nadbiegającego Siwka. Pomocnik BKS mimo asysty rywala uderzył piekielnie mocno w kierunku bramki strzeżonej przez Brzostowicza zaskakując go tuż przy bliższym słupku.
W kolejnych minutach napór gospodarzy rósł .Swoje okazje mieli Zubel, Potańczyk, Górecki oraz Turczyn. Niestety, albo strzały były niecelne, albo świetnie w bramce spisywał się golkiper gości.
BKS pokonał Czarnych dzięki czemu opuścił strefę spadkową. Pozostaje w niej póki co, na ostatnim miejscu Szreniawa. Jeżeli jutro pokona na wyjeździe Granat, dołączy po raz pierwszy w tym sezonie do zespołów znajdujących się poza strefą spadkową.