Po spotkaniu trener gości, Krzysztof Frączek, powiedział, że spotkały się dwie wyrównane drużyny. Niestety była to tylko kurtuazja, bo w tym spotkaniu lepsi byli po prostu siatkarze Karpat.
Widoczne to było zwłaszcza w relacji atak MOSiR-u – obrona Karpat. Niestety zbyt często młodzież prowadzona przez Roberta Banaszaka atakowała prosto w blok, dwu- i trzyosobowy. Chłopaki wyszli chyba trochę „zagotowani” – powie po meczu szkoleniowiec MOSiR-u. Problem z atakiem wynikał również z dość czytelnego i nie zawsze dokładnego rozegrania piłki. Rzadko zdarzało się, aby bochnianie zaskoczyli czymś swoich przeciwników. Rzadko gubili blok, czy też próbowali wejść na tzw. „krótką piłkę”. Dopiero w trzecim wygranym secie bochnianie narzucili swoim rywalom warunki, które skończyły się w wygranym, chociaż na przewagi (obroniony jeden meczbol), secie.
Bochnianie zbyt długo wchodzili w ten mecz. Pierwszy set przegrany do 19 nie oddaje przewagi jaką w tej partii mieli goście. Prowadzili bowiem już 23-14, a następnie 24-16, co jest przewagą w siatkówce dość znaczną. Dzięki jednak dobrej zagrywce Adama Szałańskiego i atakom z pierwszej i drugiej linii Krystiana Kmiecika gospodarze zdobyli kilka punktów, co nieco zaciemniło obraz pierwszego seta.
W drugiej partii gra gospodarzy wyglądała już lepiej, choć nie na tyle, aby na poważnie zagrozić rywalom w wygraniu seta. Po raz kolejny dominował blok gości i nieprzekonujące ataki gospodarzy.
Trzeci set pokazał jak wiele potencjału drzemie w zespole MOSiR Contimax. Ciężar rozegrania wziął na swoje barki Jakub Habel i na efekty nie trzeba było długo czekać. Goście
często nie nadążali za piłką czego efektem były ataki na słabiej zorganizowaną obronę. Bochnianie wygrali 26-24 i tak jak to było w secie pierwszym, wynik nie odzwierciedla przewagi – tym razem gospodarzy.
W czwartym secie gra była już bardzo wyrównana. Drużyny grały zrywami to tracąc, to zyskują kilkupunktowe prowadzenie. Gdy bochnianie doprowadzili do wyrównania 21-21, wydawało się, że do zdobytych wcześniej dwóch punktów z rzędu dorzucą jeszcze kolejne i będziemy świadkami tie-break’u. Nic z tego, to goście wytrzymali wojnę nerwów i zdobyli cztery kolejne punkty potwierdzając, że są na chwilę obecną zespołem dojrzalszym, bardziej pewnym swoich umiejętności.