Mieszanka tak różnych postaw zespołu na przestrzeni jednego sezonu zaowocowała zajęciem przez wiśniczan miejsca w środku ligowej tabeli. Jak do tego doszło, czas podsumować ten okres.
Po sezonie 2010/2011, w którym to Szreniawa Nowy Wiśnicz, jako beniaminek na trzecioligowym froncie zajęła w tabeli 5 miejsce, przystępowała do rozgrywek A.D. 2011/2012 z dużymi nadziejami. Jedyną niewiadomą przed początkiem rozgrywek było nie to jak zespół zaprezentuje się w nowych rozgrywkach, tylko to czy zostanie w nim jego twórca, trener Dariusz Siekliński: – Przyznam, że myślałem o zmianie klubu i mecz z Unią Tarnów kończący sezon 2010/2011 miał być moim pożegnaniem ze Szreniawą. Burmistrz Nowego Wiśnicza Stanisław Gaworczyk przekonuje mnie jednak do pozostania w klubie, który prowadziłem i wiele na to wskazuje, że tak się właśnie stanie – mówił tuż po zakończeniu sezonu 2010/2011 trener Szreniawy. Ostatecznie Dariusz Siekliński pozostał w wiśnickim klubie i miał w nowych rozgrywkach osiągnąć z Szreniawą najlepszy wynik w jego historii, połączony z walką zespołu o awans do II ligi.
Patrząc na klasę i jakość prezentowaną przez zespół z poprzedniego sezonu, duet trenerski Siekliński – Będkowski przed początkiem nowych rozgrywek nie dokonał wielkiej rewolucji kadrowej i postawił na sprawdzonych zawodników oraz ich zgranie. Do zespołu dołączyło jedynie kilku młodych piłkarzy, będących uzupełnieniem już bardzo mocnego składu oraz grupa juniorów wiśnickiego klubu. Sparingi, a w szczególności ostatni test mecz jaki zespół z Nowego Wiśnicza rozegrał na własnym stadionie z czołowym zespołem IV ligi Przeciszovią Przeciszów utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że droga obrana przed nowym sezonem była jak najbardziej słuszna.
Szybko potwierdziło się to w zmaganiach ligowych. Szreniawa rozpoczęła rozgrywki z wysokiego C, nie mając łatwych rywali na początku sezonu. W pierwszych czterech meczach wiśniczanie zainkasowali na swoim koncie 10 punktów, pokonując między innymi faworyta do awansu do II ligi, Unię Tarnów oraz remisując na bardzo trudnym terenie w Wolbromiu 0:0. Po meczu z Unią nikt nie krył zadowolenia: – Przyznam, że wygrana w takich rozmiarach mocno nas zaskoczyła, gdyż cały czas uważam Unię za głównego faworyta rozgrywek. – stwierdził po meczu opiekun Szreniawy, Dariusz Siekliński. Wtórował mu strzelec bramki w tym meczu Daniel Jarosz: – Jesteśmy bardzo zadowoleni z wysokiego zwycięstwa z mocnym rywalem. Po czterech kolejkach po raz pierwszy w tym sezonie Szreniawa znalazła się na szczycie ligowego zestawienia.
Podobnie jak w poprzednim sezonie drużyną, która jako pierwsza zastopowała świetnie spisujący się zespół z siedziby pod Zamkiem Lubomirskich i Kmitów był Poprad Muszyna, prawdziwa zmora wiśniczan. Muszynianie jedną skuteczną kontrą przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, pomimo tego że wiśniczanie rozegrali bardzo dobre spotkanie. – Zespół z Muszyny wybitnie nam nie leży, dlatego chcieliśmy przełamać złą passę i wreszcie wygrać z Popradem nawet w najskromniejszych rozmiarach. Po raz kolejny okazało się jednak, że mimo dobrej gry w naszym wykonaniu nie udała się nam ta sztuka – skwitował ten mecz trener Szreniawy. Nikt w klubie nie przejął się tą porażka, bo zespół zaprezentował w nim świetną formę, co potwierdziła kolejna seria meczów bez porażki, która trwała prawie do końca rundy jesiennej.
W trakcie następnych dziewięciu meczów wiśniczanie zanotowali 7 zwycięstw i tylko dwa remisy. Z czego należy podkreślić, że jedynym meczem będącym słabszym występem naszej drużyny było spotkanie z Dalinem Myślenice, zremisowane 1:1. – Po raz pierwszy w tym sezonie wstydziłem się za postawę swojej drużyny, która zagrała żenująco słabo. Nie może być tak, że zespół w poprzednich meczach gra doskonale, tymczasem w pojedynku z Dalinem tylko przez piętnaście minut prezentuje się na dobrym poziomie, po czym cała gra ,,siada” – ostrymi słowami podsumował ten mecz Dariusz Siekliński.
W pozostałych meczach trener Szreniawy nie musiał wstydzić się za swój zespół. Szreniawa grała w nich porywająco, ofensywnie, niejednokrotnie zamykając rywali na ich połowie. Przekładało się to również na małą liczbę straconych goli i bardzo dobrą grę defensywną, która dała efekt w innym bardzo istotnym meczu rundy jesiennej jakim było wyjazdowe zwycięstwo nad Limanovią Limanowa 1:0. – [przyp. red. mało okazji rywala na gola] Było to wynikiem bardzo dobrej postawy naszych obrońców, którzy po raz kolejny udowodnili, że są jedną z najmocniejszych, jak nie najmocniejszą formacją w trzeciej lidze małopolsko-świętokrzyskiej – chwalił postawę swojej defensywy pierwszy trener.
Szreniawa w tym okresie zdobyła najwięcej punktów ze wszystkich drużyn występujących w III lidze. Nic dziwnego, że piłkarze z Nowego Wiśnicza po siódmej serii gier zostali ponownie liderem i nie licząc przerwy na jedną kolejkę utrzymali to miejsce do końca rundy.
Szreniawa Nowy Wiśnicz, która ustrzegła się większego kryzysu przez całą jesień zakończyła tę części sezonu porażką z Juventą Starachowice oraz zwycięstwem nad Naprzodem Jędrzejów, który to mecz został awansem rozegrany z rundy wiosennej. – Należy podkreślić, że w jesiennej części sezonu straciliśmy tylko sześć bramek, najmniej z wszystkich drużyn występujących w małopolsko-świętokrzyskiej. Nasza pozycja w tabeli nie jest więc przypadkowa i choćby z tego powodu możemy teraz spokojnie udać się na zasłużony odpoczynek – te słowa trenera najlepiej podsumowują dokonania wiśniczan na jesieni 2011 roku.
Niestety, już pod koniec pierwszej części sezonu atmosfera w zespole zaczęła się psuć. Niepewność związana z dalszym funkcjonowanie klubu i brak aprobaty władz odnośnie walki o awans do II ligi spowodowały, że tuż przed rozpoczęciem przygotowań do nowej rundy z zespołu odeszli jego kluczowi piłkarze: Arkadiusz Garzeł, Krzysztof Świątek, Wojciech Dziadzio, Daniel Jarosz. Ich braki, w celu utrzymania wysokiego poziomu, postanowiono uzupełnić nowymi zawodnikami i w dalszym ciągu zrealizować wyznaczone cele. Niestety, niemalże w przeddzień rozpoczęcia rozgrywek zrezygnował z powodów zdrowotnych trener Dariusz Siekliński. Jego odejście było dużym zaskoczeniem i sporą stratą dla klubu, chyba większą od zmian barw klubowych czołowych piłkarzy. Jego zastępcą został dotychczasowy dyrektor sportowy Mieczysław Będkowski, który tak opisał całą sytuację, jaka panowała w tamtym okresie w Szreniawie: – Runda jesienna w naszym wykonaniu była fantastyczna. Po jej zakończeniu byliśmy współliderem i przygotowania do rundy wiosennej rozpoczęliśmy z jasno wyznaczonym celem wywalczenia awansu do II ligi. Niestety klubu poprzez jego sytuację finansowo-organizacyjną, która nie była najlepsza, nie było stać na podołanie temu wyzwaniu, dlatego w przerwie pomiędzy rundami wielu podstawowych zawodników opuściło zespół. W drużynie zostali piłkarze, którzy częściej w rundzie jesiennej występowali w A klasie. Po tych zmianach na biegu musieliśmy tworzyć nowy zespół. Ostatecznie do drużyny trafiła piątka nowych zawodników, w tym dwóch piłkarzy rodem z Afryki Karamo Sane i Peter Keshi. Nowi zawodnicy mieli stanowić o sile ofensywnej Szreniawy i pomimo dużych zmian w składzie oraz problemów wskazywanych przez nowego trenera zespół dobrze rozpoczął rundę wiosenną.
W pierwszych trzech spotkania Szreniawa zainkasowała sześć punktów pokonując Przebój Wolbrom i Łysicę Bodzentyn i po bardzo dobrej grze, minimalnie ulegając Unii Tarnów. Wiśniczanie byli po tych spotkaniach liderem III ligi, ale perspektywy przed zespołem nie rysowały się najlepiej. Pomimo ambitniej postawy wszystkich piłkarzy, Szreniawa w przeciągu kolejnego miesiąca zdobył zaledwie jeden punkt. Przyczyn takiego stanu rzeczy można wskazywać wiele i oprócz już wcześniej wymienianych należy wspomnieć również o pladze kontuzji jaka nawiedziła zespół, a w szczególności braku przez większość tej części sezonu Rafała Tabaka, lidera linii pomocy wiśnickiego klubu. Dodatkowo w klubie doszło do sytuacji raczej nie spotykanej na tym poziomie rozgrywkowej: – W wielu meczach rundy wiosennej było widać po zespole, że ma braki w przygotowaniu fizycznym, które wynikały z małej ilości treningów. Ich brak spowodowany był sytuacją panującą w klubie – opisywał sytuację trener zespołu. W tym nienajlepszym okresie zespół poniósł dotkliwą porażkę na własnym stadionie z Wierną Małogoszcz, aż 0:4, która znacznie popsuła i tak już nie najlepszą atmosferę w zespole. Szreniawa spadła w tabeli na 4 miejsce i musiała definitywnie zapomnieć o szansach na awans.
Jedynym promykiem nadziei w trakcie rundy było wysokie zwycięstwo nad Beskidem Andrychów. – To zwycięstwo buduje zespół, wraca dobra atmosfera – podkreślał po meczu opiekun Szreniawy. Jednak ta wygrana nie okazała się zapowiedzią lepszych wyników, a jedynie przerywnikiem nieudanej drugiej części sezonu. Zespół w ostatnich pięciu meczach zdobył tylko dwa punkty, a na koniec rozgrywek doznał kolejnej wysokiej porażki na własnym stadionie. Porażka z Juventą była bardzo dotkliwa nie tylko ze względu na jej rozmiary, ale również dlatego, że spowodowała spadek wiśniczan w tabeli aż o trzy pozycję, z czwartego na siódme miejsce. Mieczysław Będkowski stwierdził po tym meczu, że było to apogeum zapaści Szreniawy w drugiej części sezonu, w której, co należy bezwzględnie podkreślić, aż dwukrotnie w trakcie rundy dochodziło do zmiany prezesa.
Źródło: 90minut.pl, Dziennik Polski, własne