Do rzeczy. Selekcjoner jest zwolennikiem, to wiemy w zasadzie od lat, zasady „żelaznej jedenastki”. Już w czasach swojej pierwszej przygody z Widzewem, później z Wisłą, czy też Legią w meczach ligowych posiłkował się trzynastką – czternastką piłkarzy. Reszta była (musiała być) za słaba.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że defensywne ustawienie na mecz z Rosją będzie najprawdopodobniej (o ile nie przeszkodzą kontuzje) zastosowane również na mecz z Czechami. I nie chodzi tutaj o wystawienie trójki środkowych pomocników, ale konkretnie pomocników defensywnych. Nie chodzi tutaj nawet o nazwiska: Polanskiego, Dudki i Murawskiego. Ten pierwszy gra bardzo solidnie – chyba najpewniej z całej trójki, drugi w meczu z Rosją pokazał długo nie oglądane inklinacje nawet do gry do przodu. Pomocnik poznańskiego Lecha z kolei póki co gra co najwyżej przeciętnie. Nie ma się co oszukiwać – czytamy dotychczasowe mecze kadry Smudy na Euro: jeżeli nie zagra któryś z wymienionych na boisko wybiegnie Adam Matuszczyk – zawodnik, który chcąc przygotować się do mistrzostw przeniósł się do II ligi niemieckiej – tyle tylko, że zagrał tam ledwie kilka spotkań.
Każdy z wymienionych to zawodnik, którego na co dzień zadania boiskowe ograniczają się do odbioru i przekazania piłki bardziej kreatywnym zawodnikom. Wychodzi więc na to, że I trener RP będzie atakował trójką zawodników – Lewandowskim, Błaszczykowskim i Obraniakiem, wspieranym przez bocznych defensorów – Piszczka i Boenischa (w mediach pojawiła się plotka, że jest celem numer jeden klubu AS Roma – czy aby na pewno chodzi o klub piłkarski?). W akacjach ofensywnych będą zapewne wykorzystywani wspomniani defensywni pomocnicy.
„Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana.” – Napoleon
O co dzisiaj gra Polska? O zwycięstwo – odpowiemy wszyscy razem. Ale też trzeba pamiętać, że spotkanie we Wrocławiu, to mecz o wszystko dla „biało – czerwonych”, w którym nie można zmarnować ani minuty. Czechom wystarczy remis – zagrają więc ze wzmocnioną defensywą – zagęszczą środek pola zmuszając naszych do albo gry kombinacyjnej (ciężko to widzimy przy trzech defensywnych pomocnikach), albo do długich piłkę zagrywanych do osamotnionego Lewandowskiego, o którą trzeba będzie później walczyć tracąc czas i siły. Polacy nie mają zbyt wielu piłkarzy, którzy potrafią konstruować akcje – bardziej niż schematycznie. Dlatego też dziwi nas jak bardzo trener boi się zaryzykować, jak wbrew temu co prezentował sobą przed laty, nie chce chwycić byka za rogi. Cóż da nam remis? Nic.
Dzisiaj nie tylko zawodnicy powinni dać z siebie wszystko co najlepsze. Drużynie powinien pomóc trener, przed pierwszą i co pokazał (właściwie nie pokazał) zwłaszcza mecz z Grecją, również w trakcie rywalizacji (zmiany w drużynie Grecji zmieniły obraz gry). Oby się nie okazało po 90 minutach, że niewykorzystano szansy, jaką dał los w postaci najsłabszej grupy w tych mistrzostwach.
Czekamy na ten mecz z niecierpliwością, nie wyobrażamy sobie, że może zabraknąć nas w ćwierćfinale…
Kto boi się własnego cienia, ten w końcu przegra.