Sezon 2011/2012 Szreniawy Nowy Wiśnicz w III lidze można porównać do jazdy na kolejce górskiej. W rundzie jesiennej zespół spisywał się bardzo dobrze, niestety wiosną znacznie obniżył loty. Jak Pan może to skomentować?
Mieczysław Będkowski: Runda jesienna w naszym wykonaniu była fantastyczna. Po jej zakończeniu byliśmy współliderem i przygotowania do rundy wiosennej rozpoczęliśmy z jasno wyznaczonym celem wywalczenia awansu do II ligi. Niestety klubu poprzez jego sytuację finansowo-organizacyjną, która nie była najlepsza, nie było stać na podołanie temu wyzwaniu, dlatego w przerwie pomiędzy rundami wielu podstawowych zawodników opuściło zespół. W drużynie zostali piłkarze, którzy częściej w rundzie jesiennej występowali w A klasie. Po tych zmianach na biegu musieliśmy tworzyć nowy zespół, z którego jeszcze w ostatniej chwili odeszli prawie zatwierdzeni do gry w Nowym Wiśniczu: Paweł Szwajdych (przyp. red. do Dalinu) i Mateusz Majcherczyk (przyp. red. do KS Borek). Obaj Ci piłkarze na pewno wydatnie wzmocniliby zespół, ponieważ są piłkarzami ofensywni, których w drugiej części sezonu wydatnie nam brakowało. Przez to nie tylko słabo spisywaliśmy się w ataku, nie strzelaliśmy bramek, ale również mieliśmy problemy z grą defensywną, ponieważ obrona nie mając odpowiedniego wsparcia napastników i pomocników nie była w stanie przez pełne 90 minut powstrzymywać ataków rywali i niestety popełniała błędy. Oprócz tego w wielu meczach rundy wiosennej było widać po zespole, że ma braki w przygotowaniu fizycznym, które wynikały z małej ilości treningów. Ich brak spowodowany był sytuacją panującą w klubie i dało to efekt jaki mogliśmy zaobserwować w meczu z Juventą, który był apogeum sytuacji panującej w Szreniawie Nowy Wiśnicz.
Jaka przyszłość czeka Pana w tym klubie. Czy już wiadomo, czy zostanie Pan lub opuści zespół przed kolejnym sezonem. Jak zachowają się zawodnicy?
MB: Moja sytuacja w Nowym Wiśniczu jest niewiadomą. Oddaję się do dyspozycji zarządu. Co się tyczy zawodników, to na chwilę obecną, z tego co mi wiadomo, odchodzą oni ze Szreniawy.
Zawodnicy nie mają motywacji do gry. Kto w takim razie będzie grał w przyszłym sezonie w III lidze?
MB: Trudno żeby zawodnicy mieli motywację do gry. Ja robiłem co mogłem przez całą rundę wiosenną, aby nastawić ich pozytywnie przed kolejnymi meczami, zachęcić do treningów. Nie raz po spotkaniach było źle, nie raz podbudowywały nas i motywowały do kolejnych meczów, ligowe zwycięstwa. Wiadomą jest, że jeżeli zawodnik nie ma tego co mu jest potrzebne, to o tym nieustannie myśli i przeszkadza mu to w grze, w przygotowaniu do meczów, w treningach. Jeszcze raz powtarzam, że wszystko to nawarstwiło się i dało efekt w tym ostatnim meczu. Myśmy od miesiąca czasu praktycznie nie trenowali, zawodnicy nie dojeżdżali na treningi.
Fatalna sytuacja finansowa w klubie wpłynęła nie tylko na pierwszy zespół, ale również nakręcała problemy drużynie rezerw. Drugi zespół miał służyć w większości ogrywaniu juniorów, zawodników pretendujących do pierwszej drużyny, tymczasem w zdecydowanej większości nie był w stanie rozpocząć spotkania w pełnym składzie.
MB: Piłkarze, którzy w rundzie jesiennej grali w A klasie, wzmocnieni najzdolniejszymi juniorami mieli pozostać w tym zespole, w nim się rozwijać, a ja wspólnie z Dariuszem Sieklińskim mieliśmy się im przyglądać i oceniać pod kątem gry w III lidze. Niestety wszystko to wyszło zupełnie inaczej. Ja wielokrotnie w rundzie wiosennej byłem zmuszony desygnować, młodych nieogranych zawodników z A klasy do gry w III lidze. Raz spisali się w niej dobrze, raz źle, a ich błędy wynikały głównie z małego doświadczenia. Poza tym, nie ma się co oszukiwać, zespół juniorów Szreniawy występuje w lidze okręgowej (przy. red. I liga TOZPN), której poziom nijak ma się do wymagań stawianych przez III ligę. Dla niektórych z tych piłkarzy to A klasie stanowiła już duże wyzwanie. Ja nie chcę nikomu niczego odbierać, poniżać, ale to jest kolejna przyczyna tego, dlaczego zespół tak się spisywał w III lidze i to samo miało miejsce w A klasie. Występy w rundzie wiosennej w tych drugich rozgrywkach to dużej klasy numer. Sam tego doświadczyłem będąc z nimi na meczu ligowym.
Jaką przyszłość widzi Pan przed Szreniawą?
MB: Ja naprawdę bardzo dobrze życzę temu klubowi. Spędziłem tutaj trzy lata i bardzo dobrze się w nim czułem. W klubie była fajna atmosfera, pracowało się tutaj z przyjemnością, zespół tworzyli fajni ludzie. Tak naprawdę to nie wiem czemu to wszystko upadło, musze sobie to wszystko przeanalizować. W każdym razie niedużym nakładem sił była jeszcze szansa aby to naprawić, pomóc temu zespołowi. Niestety tak się niestało, nie jest to moją winą, ani żadnego z zawodników. Zespół na wiosnę był taki jaki był, cieszmy się, że dograliśmy ten sezon do końca, obeszło się w nim bez poważnych kontuzji. Jeszcze na koniec podsumuje rundę wiosenna powiedzeniem krawiec kraje jak mu materii staje, ponieważ w każdym z meczów musiałem rotować składem, grać eksperymentalnym ustawieniem. Robiłem wszystko, aby zespół wyglądał jak najlepiej.
Ton wypowiedzi i czas przeszły jakiego Pan w nim używa sugeruje jakoby żegnał się Pan z Nowym Wiśniczem. Czy nie wiem Pan w którym kierunku ma iść klub, czy nie ma Pan pomysłu na Szreniawę?
MB: To nie ja powinienem się nad tym zastanowić w którym kierunku ten klub powinien iść, to nie ode mnie powinno zależeć co się z tym klubem stanie. Wierzę jedynie, że w klubie zbierze się sztab ludzi, którzy stworzy zarząd i dodadzą świeżej krwi i otuchy, aby na nowo powstała fajna piłka w Nowym Wiśniczu. Życzę tego, ponieważ ja już do końca życia będę temu klubowi kibicował. Będę się z nim identyfikował i dobrze mu życzył.