Puszcza: Turbasa – Zontek, Księżyc, Jurkowski, Morawski – Janik (62’Kałat), Strózik, Nowak (85’Lizak), Paul – Cholewiak, Mizia (67’Olszak).
Świt: Bigajski – Sosnowski, Gmitrzuk, Cyzio, Maślanka – Zjawiński (80′ Kimura), Obem Odong, Enow, Makowski (62′ Zawadzki), Zawiska – Bajera (77′ Strzałkowski).
Mecz czołowych zespołów II ligi zaczął się dość niemrawo. Toczył się głównie w środku boiska. Przez długie fragmenty spotkania kibice mogli zająć się konwersacją z sąsiadem, nawet tym zza pleców nie musząc się martwić, że coś ciekawego umknie ich uwadze.
Jako pierwszy szanse na zdobycie bramki miał David Paul, jednak jego strzał z 13 minuty okazał się niewystarczająco groźny, aby pokonać bramkarza gości – Bigajskiego.
Niepewnie w pierwszej połowie spisywał się w bramce Puszczy Kamil Turbasa. Piłki lecące w jego stronę były chwytane niepewnie, nie zawsze potrafił ocenić lot piłki. Trzeba jednak stwierdzić, że pogoda, zawłaszcza mocne słońce oraz wiatr nie były jego sprzymierzeńcami.
W 14 minucie Turbasa obronił na rzut rożny mocny strzał Zjawińskiego. Chwilę później, po kornerze, zakotłowało się w polu bramkowym Puszczy. Piłka jak zaczarowana nie chciała opuścić strefy obronnej gospodarzy. Goście reklamowali zagranie ręką jednego z zawodników Puszczy, jednak sędzia nie odgwizdał „jedenastki” (w przerwie meczu byliśmy świadkami tłumaczeń arbitra udzielanych przedstawicielowi drużyny z Nowego Dworu, rozjemca stwierdził, że widział zagranie ręką, jednak było ono całkowicie przypadkowe).
Gra była szarpana. Przez zdecydowaną większość meczu Puszcza strasznie męczyła się z zespołem z Mazowsza, który mimo, że skupiał się na przede wszystkim na twardej grze, szybkim odebraniu piłki i przeprowadzeniu kontrataku, postawił gospodarzom bardzo trudne warunki gry.
Niezwykle trudno było sforsować środek pola, gdzie wielką pracę wykonali czarnoskórzy Odong i Enow. Nieco lepiej wyglądała gra niepołomiczan w bocznych strefach boiska, a zwłaszcza na prawym skrzydle, skąd stwarzano realne zagrożenie dla bramki Świtu.
Mimo optycznej przewagi Puszczy, pierwsza bramka spotkania padła dla gości. W 30 minucie pozostawiony sam sobie w polu karnym (!) Zawiska otrzymał piłkę od lewego pomocnika – Makoskiego (znowu kontrowersyjna decyzja – czy nie było spalonego w momencie podania?) i słabym, choć szczęśliwym strzałem pokonał niepewnie interweniującego Turbasę.
Strata bramki podziałała mobilizująco na gości, którzy skutecznie oddalali zagrożenie od własnej bramki. Błąd popełnili jednak na kilkadziesiąt sekund przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę meczu. Gmitruk sfaulował w polu karnym Paula, a sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł kapitan Puszczy Tomasz Księżyc i pewnym strzałem dał gospodarzom wyrównanie.
Drugą odsłonę meczu od mocnego uderzenia rozpoczęli podopieczni Tomasza Reginisa. Za zagranie ręką w polu karnym Morawskiego sędzia podyktował „jedenastkę” dla gości. Na szczęście dla niepołomiczan szansa na ponowne objęcie prowadzenie nie została wykorzystana.
Podobnie jak w pierwszych 45 minutach, tak i po przerwie gra była szarpana. Mnożyły się niedokładności. Jednak wraz z upływem czasu do głosu coraz częściej dochodzili gospodarze, którzy lepiej chyba wytrzymali ten mecz pod względem kondycyjnym. Efektem tego były dwie bramki zdobyte dla miejscowych w końcowym kwadransie spotkania. Pierwszą po fantastycznym strzale zdobył Łukasz Nowak. Drugą, po błędzie obrony zdobył Paul, który wbiegł z piłką do pustej bramki minąwszy uprzednio Bigajskiego.
Puszcza pokonała Świt, czy zasłużenie? Wydaje nam się, że mimo wszystko była odrobinę lepsza od gości. Dzięki zdobytym trzem punktom awansowała na trzecią pozycję w tabeli. Do drugiego Stomilu traci już tylko 56 punktów.