MOSiR Contimax Bochnia niespodziewanie przegrał mecz z Błękitnymi Ropczyce, w drugim spotkaniu fazy play –off. Nie tak to miało wyglądać. Nie tylko wynik, ale i gra podopiecznych Roberta Banaszaka pozostawiała wiele do życzenia. W porównaniu do sobotniego zwycięstwa zaprezentowali iście wakacyjną dynamikę i determinację. Niestety, ale na stojąco nie da się wygrać spotkania – to sportowy banał, który tym razem sprawdził się w Bochni. Tym bardziej, że z drugiej strony siatki wystąpili zawodnicy, którzy chcieli zrealizować i zrealizowali swój plan. Wywieźli punkt z Bochni. Za dwa tygodnie kolejne dwa spotkania tej pary, tym razem w Ropczycach.
Po sobotnim meczu (3-0) szkoleniowiec bochnian żałował, że pozwalając gościom nawiązać walkę w trzecim secie (od 16-5 do 25-23), jego podopieczni dali nadzieję przeciwnikowi zamiast go całkowicie dobić psychicznie. Po raz kolejny potwierdza się reguła, że siatkówka jest grą, w której psychika odgrywa istotną rolę. Błękitni z najlepszym na boisku, niesamowitym Piotrem Rusinem – najniższym na boisku (bagatela 180 cm) i podobno z najniższym kontraktem wśród gości (jeszcze nie tak dawno grywał na parkietach IV ligi -Tęcza Sędziszów) grali konsekwentnie prezentując szczelny blok, trudną zagrywkę i ambitnie walcząc o każdą piłkę. To wystarczyło na teoretycznie wyżej notowanego przeciwnika.
Contimax MOSiR Bochnia – Błękitni Ropczyce 2:3 (22:25, 22:25, 25:23, 25:22, 16:18)
Zapraszamy już wkrótce do pomeczowego wywiadu z trenerem bochnian – Robertem Banaszakiem.