Pierwszy i drugi set, mimo, że w znaczącej części wyrównany padł zdobyczą krakowian. Trudno nawet doczepić się jakoś specjalnie do gry gospodarzy. Gościom wychodziło wszystko i, trzeba powiedzieć uczciwe, przyjemnie patrzyło się na ich poczynania.
W kolejnych dwóch partiach role odwróciły się. Podopieczni trenera Banaszaka najpierw zmiażdżyli w trzecim secie rywali do 9, później kontrowali przebieg wydarzeń i pewnie zakończyli czwartą partię do 19. Bochnianie, w składzie których na pozycji Libero wystąpił dzisiaj Ślusarczyk, grali w tym momencie niezwykle skutecznie. Na szczególną uwagę zasługuje postawa bloku, który długimi fragmentami był ścianą nie do przejścia.
Podobno muru nie da się przebić głową, ale jak mówił przed stu laty znany ideolog, wystarczy lekko go popchnąć a runie. I tak też się stało w secie ostatnim. Goście zaskoczyli nie tylko swoich boiskowych adwersarzy, ale i wszystkich zebranych na trybunach bocheńskiej hali widowiskowo – sportowej. Pokazali hart ducha i ogromne zaangażowanie w walce o każdą piłkę. Od samego początku tie – breaku inicjatywa należała do drużyny trenera Litwina. Gospodarze, mimo ambitnego pościgu nie zdołali odmienić losów meczu, tak jak to zrobił zespół z Ropczyc przed tygodniem.
Po meczu trener gospodarzy zgodził się ze stwierdzeniem, że jego zespół powinien pójść drogą Adama Małysza i parafrazując słowa mistrza, rozegrać trzy dobre sety i to najlepiej trzy z rzędu.
Zapraszamy do relacji z konferencji prasowej, która w wersji wideo już w poniedziałek.