– Nie mam informacji od prezesa, być może nie jestem czynnikiem istotnym w tym całym działaniu, żeby mnie poinformować – mówi Ryszard Tabor.
Jak mówi były trener piłkarzy ręcznych, niektórym zawodnikom skończyły się kontrakty. – Innym z tego co wiem, się nie skończyły. Próbowałem ratować sytuację w minionym sezonie, proszono mnie, żebym był kołem ratunkowym, natomiast wszystkie pozostałe kwestie organizacyjne prowadził pan Trojak. Od strony sportowej robiłem co mogłem, żeby to uratować i żeby zająć jak najwyższe miejsce.
– Jeśli chodzi o chłopców, zostali – mówiąc brzydko – na lodzie i kiedy żegnałem się z drużyną na ostatnim treningu 30 albo 31 maja byłem ja, zespół i kierownik Kośmider. Podziękowałem chłopakom za wysiłek, który włożyli. Nikt się nie pojawił z zarządu klubu, z kierownictwa bezpośredniego sekcji – myślę tutaj o panu Trojaku, który był tydzień wcześniej i powiedział że sytuacja jeszcze nie jest tragiczna, ale trudna. I na tym rozstaliśmy się, więc nawet porządnie nie pożegnaliśmy się – mówi dalej Ryszard Tabor.
Były trener ręcznych przyznaje, że jego kontrakt już wygasł. – Mnie kontrakt skończył się 31 maja i na temat nowych warunków finansowych i organizacyjnych mieliśmy rozmawiać w maju lub w czerwcu, ale sytuacja jest chyba nieaktualna, skoro sekcja przestała istnieć.